sobota, 31 grudnia 2016

01| Przesłuchanie










Mijała godzina piąta.
 Ranek zbliżał się wielkimi krokami, a niewielkie słońce powoli uwalniało swoje promienie, oświetlając okna pobliskich domów. Violetta od kilku godzin nieustannie przeszukiwała sterty kartonów, które mogły pomóc w odnalezieniu swojej przyjaciółki. Z ogromnym zmęczeniem powstrzymywała chęć wybuchu i w dalszym ciągu zajmowała się tym, co w tamtej chwili było punktem przewodnim: dokąd zmierzała Claire.
  Przez cztery lata uczyła się wszystkiego, co powinien wiedzieć przyszły detektyw. Jako jedna z najwybitniejszych uczennic w klasie dostała premię i udało jej się dostać do uniwersytetu, który był marzeniem dla każdego młodego człowieka. Niestety wypadek pokrzyżował jej plany, lecz dzięki ojcu spełniła swoje marzenie, Każde oszczędności jakie zbierała, aby zamieszkać w pobliskim internacie wydała na operację złamanej ręki. Zabieg się udał, i od tamtego czasu nie miała z nią żadnych problemów. Nie była biedną osobą. Jej rodzice od kilku lat zajmowali się rodzinną firmą. Ale Violetta od początku uczyła się odpowiedzialności za siebie samą. Nie chciała prosić o wysoką gotówkę ponieważ wiedziała, że sama musi zarobić na życie. Właśnie tego uczyła jej mama. Rodziciele nie dali za wygraną i pomogli jej finansowo, choć o to nie prosiła. Skończyła najlepsze studia w kraju i dostała pracę. 
Wybiła godzina wpódo szóstej. Bezsilnie opadła na zimne kafelki, opierając się o ścianę. Odkąd szatynka zniknęła nie przespała spokojnie żadnej nocy. Codziennie śnił jej się ten sam koszmar: nie chciała myśleć o tym, że ktoś mógłby ją zamordować. Były dla siebie jak dwie siostry, Mieszkały ze sobą, odkąd ukończyły 18 lat i wyruszyły w ślady tego, co najbardziej kochały; rozwiązywania zagadek, Claire była wspaniałym detektywem. Skończyła dobrą szkołę, pracowała, miała wspaniałego chłopaka. Jednak ktoś postanowił zagłuszyć spokój. Policjanci od początku śledztwa uznali dziewczynę za zaginioną.
 Każda z możliwości wchodziła w grę, ale wiedzieli, że dawno mogła zaginąć. Porwanie nie było przypadkowym zdarzeniem. Ktoś doskonale wiedział, gdzie tego dnia uda się panna Green. Zaplanował każdy szczegół i gdy wieczorem, ulice przepełnione ludźmi stały się puste, wykorzystał sytuację. 25 dni poszukiwań na marne. Żadnych wieści ani wskazówek. 
Zamknęła szczelnie drzwi, po czym udałą się w stronę wyjścia. Współpracowała z komendantem i gdy tylko znazła coś, co mogło być podejrzane rozmawiała.









*
Zastanawialiście się kiedyś nad tym, jak bardzo życie bywa niesprawiedliwe? Bardzo często to czego pragniemy staję się dla nas nierealne. Ukrywamy swoje uczucia, boimy się reakcji innych, ale czy dobrzy ludzie zasługują na cierpienie? Czy ktokolwiek na nie zasługuje?
 Kolejny poranek okazał się się przesłuchaniem na komisaracie. Rzekomie znajomy Claire potwierdził, iż tego dnia mieli się spotkać na obrzeżach miasta, ponieważ musieli porozmawiać. Violetta pierwszy raz od dawna zdziwiła się, że dziewczyna miała przed nią tajemnice. Nigdy nie wiedziała o Nicku i o tym, że była dla niego bliska. Długo zastanawiała się, dlaczego dopiero dziś zgłosił się aby zeznawać. Skoro informacje o jej zaginęciu rozniosły się po mieście, powinien zrobić to wcześniej. Zapytała go po raz ostatni, lecz nie uzyskała odpowiedzi. Opcje były dwie: albo coś ukrywał, albo bał się, że zostanie uznany za sprawcę. Jako detektyw musiała się domyśleć. Każda rzecz mogła być przydatna.
- Nick, czy tego dnia gdy z tobą rozmawiała czułeś zdenerwowanie w jej głosie?
- Nie rozmawialiśmy. Wysłała mi wiadomość z prośbą, aby się spotkać. Nie potrafiłem jej odmówić, więc zgodziłem się. Powiedziała, że to pilne - wytłumaczył ze spokojem chłopak.
- Nick posluchaj. Claire zaginęła w miejscu, gdzie kilka osób, mieszkających tam, mogło ją widzieć. Natomiast nikt oprócz ciebie nie zgłosił do nas z żadną informacją - wytłumaczył komendant, 
Wszystko zaczynało być skomplikowane. Skoro miała tylu znajomych, dlaczego nikt nie chciał pomóc Green? Violetta opadła bezwładnie na krzesło wzdychając. Po raz kolejny zaczęła intensywnie myśleć. 













Hejo mordy xD
Szczęśliwego 2017 roku ^^
Zdziwieni? Haa! Wikusia wróciła. 
Mówiłam, że wrócę, ale nie wiedziałam kiedy.
Rozdział pierwszy przed wami. 
Liczę, że ogarniecie go po przeczytaniu ;)
Tak szczerze planowałam powrót na 2017 :)
Claire zaginęła. Jest przyjaciółką Violetty, zatem Viola jest detektywem. 
I pomaga w poszukiwaniach. 
Macie jakieś postanowienia na Nowy Rok?;)
Mogę wam tylko powiedzieć, że mam na to opowiadanie cholernie dużo pomysłów:)
I czuję, że będzie dobre :p 
Mam nadzieję, że rozdział się podoba ;)
Zapraszam do zakładek ^,^
Miłego czytania ;*
Przepraszam za błędy. 

Wiktoria xoxo









































środa, 26 października 2016

Wybaczenie




Wiem, że zaginęłam..
Zdaję sobie sprawę, że połowa osób już odeszła.
Było to nieodpowiedzialne z mojej strony, moje zdanie
również jest takie same.
Ale nie zamierzam kończyć bloga.
Jak tylko wyrobię się z czasem. 
będę starała się dodawać rozdziały jak najczęściej,
być może raz w miesiącu, być może rzadziej..
Ten rok w szkole jest cholernie trudny..
A ja chcę dostać się do dobrej szkoły, 
lecz nie zapominam o pisaniu bloga, po prostu dużo rzeczy
się zmieniło i nie jest łatwo :)
Z całych sił będę próbowała pojawiać się tu częściej,
może być tak, że będą się pojawiać również One Shoty.

Wracam do historii, lecz nie umiem wam określić,
jak będzie z zorganizowaniem się..
Mam nadzieję, że tak, muszę uwierzyć ^^

Zapraszam do zakładek, zapoznajcie się bliżej jeśli chcecie,
może zaciekawią was w jakiś sposób ;D

Wiktoria;)

czwartek, 14 lipca 2016

Prolog






Informacja z ostatniej chwili.
Kilka dni temu na obrzeżach miasta
zaginęła dwudziestotrzyletnia kobieta.
Szatynka o jasnej cerze i brązowych oczach.
Dziewczynę ostatni raz widziano w pobliżu jej zamieszkania,
razem ze swoja przyjaciółką.
Tragiczne zniknięcie dziewczyny zgłosiła rodzina,
która jak ustaliła policja, bardzo martwiła się o swoje dziecko
Ubrana była w niebieską, długą sukienkę i białe koturny.
Poszukiwana miała przy sobie brązową torebkę,
klucze od mieszkania, dowód jak i telefon o czarnej obudowie.
Zmartwiona rodzina pomaga policji w poszukiwaniach.
Jeśli ktokolwiek widział gdzieś zaginioną ostatni raz,
lub z nią rozmawiał prosimy o zgłoszenie się do komendy głównej.
Śledztwo, które prowadzi komendant wszczęte zostało czwartego dnia zniknięcia.
Każda informacja jest nowym tropem w sprawie.
Każda sekunda może pomóc w odnalezieniu młodej kobiety,
jak i uchronieniu przed śmiercią.
- Proszę wszystkich, którzy teraz mnie słyszą.
Jeśli widzieliście ją choć raz przypadkowo lub pamiętacie,
gdzie była pomóżcie mojej rodzinie.
Chcę, żeby moja córka szczęśliwie wróciła do domu - mówiła kobieta, płacząc.
Więcej szczegółów na głównej stronie komendy.






Od autorki:
Dzień dobry....dobry wieczór państwu :)
Oto przed wami prolog nowej historii, która
swoją drogą mam nadzieję, wam się spodoba xD
Wiem, że jest tajemniczo.
I tak ma być ^^
Ale wszystko się powoli będzie wyjaśniać,
przygotujcie na dawkę takiego..troszkę kryminału.
Liczę na was pod prologiem ;D
Dobrze wiecie, że nie zależy mi na komentarzach,
ale zawsze mnie motywują, gdy czytam takie
przemiłe słowa z waszej strony.
Rozumiem, że połowy z was tutaj już nie ma.
I to z mojej winy ;x
To do nexta number one, kochani ;)

Pamiętaj; każdy komentarz, to dla mnie wielkie wsparcie ;*


I love you. ;)
Wiktoria.

wtorek, 12 lipca 2016

Epilog


"Pozostawiłaś po sobie ślad,
moje serce krwawi przez wspomnienia.
Los nie dał nam się sobą nacieszyć.
Straciłem cię szybciej niż myślisz"









Smutna historia każdego dnia wywołuje łzy rozpaczy. Strata najbliższej osoby to rzecz nieprzyzwoita, cierpienie, rozpacz. 
Płacz małej Martiny echem unosi się między każdym z nagrobków.  Doskonale wiem, że przyprowadzenie małej na cmentarz, kiedy smuga deszczu delikatnie spada z nieba było złym pomysłem. Obiecałem sobie, że każdy czwartek spędzimy tutaj razem, we trójkę. Mimo, że Violetty nie ma obok nas już ponad rok, czuję, że spogląda na nas z daleka. I tęskni tak samo jak my. 
Pamiętacie, kiedy opowiadałem wam o mojej byłej żonie Lily? Wszystko to minęło.
Violetta dowiedziała się prawdy ode mnie. I mimo, że trudno było jej to zaakcpetować wybaczyła mi. Ślub wzięliśmy cztery lata póżniej. Byliśmy ogromnie szczęśliwi, kiedy dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami. Obydwoje pragnęliśmy dziecka, Bóg spełnił naszą prośbę.
Violetta podczas ciąży wiele razy spędzała dni w szpitalu. Ciąża była zagrożona już od 6 miesiąca, dlatego też postanowiliśmy, że kolejne tygodnie spędzi w bezpiecznym miejscu, ponieważ ja pracowałem. 
Przy porodzie pojawiły się komplikacje. Lekarz stwierdził, że potrzebna jest pomoc chirurga. Violetta od samego początku zakochała się w małej Tini, lecz nie dane było jej zobaczyć ją dłużej. Zakażenie, które powstało wywołało sepsę. Violetta zmarła w nocy, w moich ramionach.

Wychowałem ją sam. Od urodzenia miała tylko mnie i rodziców swojej mamy. Dużo zawdzięczałem Ludmile, Federico i Francescę. Kiedy niewyspany nie dawałem sobie radę zawsze przychodzili z odsieczą, zatem ja zajmowałem się sobą. Nie mogłem dojść do siebie. Była cząstką mojego serca, moim promyczkiem, dzięki którym zapomniałem o przeszłości. Martina z dnia na dzień coraz bardziej ją przypominała. Czekoladowe oczka, brązowe włosy, ten sam uśmiech.
Na jej grobie codziennie pojawiały się stosy kwiatów. Violetta miała miliony przyjaciół, wszyscy kochali ją za to kim była, za to, że mogli na nią liczyć. Od chwili jej odejścia postanowiłem, że tradycja stanie się tradycją. Razem z naszą córką w dzień jej śmierci przynosiliśmy czerwone róże, na cześć jej wspaniałości.

A dziś, stojąc naprzeciwko miejsca pochowania wiem, że dałem sobie radę, ponieważ we mnie wierzyła. Nie dałaa mi zwątpić, zaglądała do naszego domu, przyglądała się wszystkiemu co się działo, śledziła kroki dorastania Tini.
- Kocham cię, mimo, że wszechświat, odebrał mi ciebie, szybciej niż myślisz.










Od autorki
Wiem, że nie wyszło.
Mam  nadzieję, że tu ktoś jeszcze jest :)
Zakończyłam historię, ponieważ, naprawdę
nie dawałam rady,
Nie mogłam już nic napisać. 
Proszę o opinie, kochani :)
PROLOG JUŻ WKRÓTCE. 

Wiktoria xoxo.

wtorek, 24 maja 2016

Rocznica bloga

(przeczytaj, to ważne)

Dzień dobry wszystkim! :)
Dziś 24 maja, niby zwykły dzień.
Jak co roku, prawda?
Ale nie dla mnie.
Dokładnie dziś mija 365 dni od pojawienia się mnie
na tym blogu.
Od uczenia się podstaw od doświadczonych blogerek,
przeżycia z wami kilkanaście wspaniałych chwil, 
które zawsze pozostaną w moim sercu.
Wiem  też, że to była dobrze podjęta decyzja,
dzielenie się z wami tym, co mam w swoim sercu,
pisanie swoich uczuć, tego co myślę,
przez różne one shoty czy opowiadania.
Poznanie tak dobrych ludzi, nowe znajomości z kimś,
kto tak samo jak ja kocha całą obsadę, 
i choć mieszka w innym województwie,
to jest prawie taki sam jak ja :)
Ci, którzy byli ze mną od początku
z pewnością widzieli, że pisanie jest moją pasją, 
wkładam w to mnóstwo pracy i wysiłku, a czasami
nawet zrywałam nocki ponieważ wiedziałam, że
bez pisania, śpiewu i tańca jestem nikim.
W żadnym stopniu.
To wszystko minęło zanim się obejrzałam,
 mogę was zapewnić, że nadal będę pisać,
 jeśli tylko ktoś zostanie na blogu, 
będziecie mnie w jakiś sposób motywować,
 a ja będę mieć pewność, że mam dla kogo pisać,
 a czytelnicy czytają to z zachętą.
Proszę każdego z osobna, aby po przeczytaniu posta
napisał coś, może to być zwykła literka czy kropka, przecinek.
Zależy mi na tym, bo chcę wiedzieć na czym stoję.,
I być stu procentowo pewna, że są jeszcze osoby,
którym zależy na tym abym tu została i dalej się rozwijała.
Na pewno, kiedy oceny zostaną wystawione zacznę dokańczać tą,
 jak i pisać nową historię, która ma swoje zakładki i 
dalsze pomysły.
Myślę, że zdobyliście lekturę na dzisiaj :)
Z okazji rocznicy w najbliższym czasie pojawi się ONE SHOT,
myślę, że zaskoczy was pozytywnie.
Dziękuje wam, że jesteście, bo bez was
nic by tutaj nie powstało :)
Rozdział 18 JUŻ WKRÓTCE.

Wiktoria.

























wtorek, 17 maja 2016

17: Naiwna

 

Z dedykacją dla Natalki


~Kiedy mój świat się zawala
Kiedy żadne światło, nie może przełamać ciemności.
Wtedy, ja, ja patrzę na ciebie.
Kiedy fale zalewają brzeg









Podczas, gdy mężczyzna przygotowuję kolację, nakrywam stół białym obrusem, czekając na gości dzisiejszego wieczoru. León zaprosił kilku znajomych z collegu do naszego domu, oznajmiając mi to godzinę temu.
 Po chwili zrozumiałam z jakiej okazji szukaliśmy idealnych kreacji. Lekko skrępowana kończę rozstawiać sztućce i udaję się do kuchni, królującego tam dziś przystojniaka. Nie miałam pojęcia, że mój León przez kilka lat pracował w znanej restauracji, w Meksyku, jego rodzinnym mieście.
 Był zastępcą szefa, lecz kiedy zmarł z niewiadomych przyczyn, rozwiązał się z umowy i wyjechał, aby uniknąć problemów.
Z przykrością wsłuchiwałam się w historię, którą mi opowiadał. Rodrigo, miesiąc po zamknięciu lokalu został brutalnie zabity, a jego ciało wrzucono do rzeki, aby pozbyć się dowodów. Z tego co zrozumiałam, był kimś bliskim dla chłopaka.
- Dlaczego się tak skrywasz?
- Przerwałeś mi poważne przemyślenia - oburzyłam się, z wyrzutem.
Zaśmiał się cicho i kontynuował gotowanie francuskich potraw.
Bardzo chciałam zapytać go o Olivię, lecz nadzwyczaj brakowało mi odwagi. Chłopak był wystarczająco zdenerwowany spotkaniem z nią, więc nie chciałam wszczynać niepotrzebnych sprzeczek.
Lecz nie zostawię tego tak po prostu. Kosztem wszystkiego dowiem się, kim i jaką cząstkę znaczyła w jego życiu. Powinnam wiedzieć o nim wszystko, ale to co wiem, to dopiero początek, właśnie takie są moje przeczucia.
Kocham go i to się nie zmieni, toteż musimy być szczerzy wobec siebie i mówić sobie każdą rzecz, bo bez tego żaden związek nie przetrwał. Już raz zdążyłam się przekonać jakim kosztem jest kłamstwo i jak bardzo boli powrót do przeszłości.
 León jest wspaniałym człowiekiem, pełnym burzliwych emocji, ale mądrym i bardzo dojrzałym mimo młodego wieku. Podjęłam pochopną decyzję w stronę zrobienia pierwszego kroku i była ona najlepszą, jaką zdążyłam podjąć w ostatnim czasie. Niespodziewałam się, że kilka miesięcy, kilkanaście spotkań może spowodować, że zakocham się w kimś do nieopamiętania i nie będę mogła wybić sobie tej osoby z głowy.
Przyjaciele, którzy za niecałe piętnaście minut mają zjawić się w naszym domu pojawiają się dość wcześnie. Poprawiam sukienkę i czekam, aż mężczyzna przedstawi mnie znajomej grupce. Ciemnooka blondynka, brunet o niebieskich oczach i dość dziwny okularnik w szarym garniturze witają się ze mną gestem dłoni, po czym przechodzą do jadalni. Czują się jak u siebie, czy to normalne?
- León, nie złość się, ale twoja narzeczona jest całkiem sexi - chłopak zakrztusza się sokiem.
Podbiegam zmartwiona do mojej miłości i oddycham z ulgą, kiedy dochodzi do siebie. Wracam na swoje miejsce, nerwowo spoglądając na osoby wokół mnie.
Nie znam żadnego z nich, lecz czuję się lekko osaczona postawą uśmiechniętego od ucha do ucha okularnika.
- Garett, nie pozwalaj sobie.
- Musiałem to powiedzieć, wybacz, piękna szatynko.
- Jestem blondynką - mam ochotę wybuchnąć śmiechem.
Osobnik, który siedzi naprzeciwko mnie jest daltonistą. Spozieram na Verdasa rozbawionego sytuacją.
- Naprawdę? - nie udaje mi się.
Zatykam usta i niczym zwariowana nastolatka popadam w atak.
Wszyscy z wyrzutem puszczają mi przelotne spojrzenia. Nawet León.
- Emm, czym się zajmujesz?
- Tak dokładnie to niczym. Póki co nie pracuję, ponieważ moi rodzice mają kancelarię adwokacką i wspierają mnie finansowo - odpowiadam.
Nigdy nie wspominałam o tym, że mój ojciec jest biznesmenem. Bo nie jest.
Razem z dziadkiem założyli kancelarię, która działa już od piętnastu lat.
- Wybacz, że się powtarzam, ale niezła z ciebie sztuka - Verdas wstaję od stołu.
Czuję, że ma ochotę na obicie twarzy swojemu znajomemu.
- Powiedziałem ci coś, jesteś głuchy? - wybucha.
Nie widziałam jeszcze groźnego Leóna.
- Nie unoś się tak, Violetta ci nie dała czy co? - tym razem i ja zrywam się z miejsca.
Boże, León, co to za przyjaciele?
- Wyjdź - cała trójka rusza w stronę drzwi frontowych.
Co za podły cham.
-  Przepraszam cię za niego.
- Nic się nie dzieje - zapewniam, przyciskając go do siebie.
- Choć do sypialni, obydwoje musimy się rozluźnić.
Po raz kolejny unikam rozmowy. Mężczyzna moich marzeń zaprasza mnie do łóżka, nie mogę odmówić mu tej przyjemności, musiałabym być bezduszną osobą.



















Opuszczając mury szpitala, zamykam oczy, rozkoszując się świeżym i przyjemnym powietrzem. León znienawidzi mnie za to co zrobiłam. Obwiniam chłopaka o kłamstwa, a sama nie zachowuję się lepiej. Obiecałam mu, że nigdy nie odwiedzę tej osoby, obiecałam.
Powstrzymuję chęć rozpłakania się i po prostu ruszam przed siebie. Ta kobieta jest okropna. Nie rozumiem pod jakim pretekstem udałam się do niej, chciałam porozmawiać, zobaczyć kim jest i co zrobiła, że własny syn nie chce o niej słyszeć.
Teraz już rozumiem dlaczego nie chciał o tym opowiadać, jak bardzo bolały go wszystkie wspomnienia, z tak wyrodnym człowiekiem jak ona,
  - Jesteś bardzo naiwna - słyszę ten sam głos, z którym spotkaliśmy się wczoraj,
Odwracam się w pośpiechu.
- Tak? Dlaczego?
- Myślisz, że znalazłaś księcia z bajki, a on nie powiedział połowy prawdy o sobie - mruczy pewnie. Wzdycham cicho, opanowując zdenerwowanie.
- Od początku chciałaś nas rozdzielić.
- Czyli już wiesz, że ma żonę? W ciąży? - świat przestaje istnieć, zamieram.









Od autorki:
Nie mam nic na usprawiedliwienie.
Poprawiam oceny.
17 w waszych rękach :)








czwartek, 21 kwietnia 2016

16: Jesteś dla mnie ważny

 

Z dedykacją dla for everyone


~Mam marzenie, które biję.
W tobie, w tobie.
Nie pozwoli ci zasnąć.
Ono słyszy, słyszy - "Siempre Brillaras"









Chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie. Żeby nasz związek był tak samo wytrwały, jak małżeństwo moich rodziców. Zero sprzeczek i niepotrzebnych kłótni. Nawet jeśli dochodziło do takich sytuacji zawsze próbowali rozwiązać konflikty, aby się pogodzić.
Jesteśmy razem już długi tydzień. Tydzień najlepszych dni w moim życiu, z mężczyzną, który za wszelką cenę starał się dopiec mi na każdym kroku. I kiedy wciąż powracam myślami do tamtych wydarzeń, śmiem stwierdzić, że dzięki niemu zerwałam kontakty z podłym oszustem.
 Chłopak się stara, bardzo stara. Prawi komplementy, za każdym razem wyznaję miłość, lecz czuję, że pod tym kryję się coś niespodziewanego. Że lada moment ktoś oznajmi mi, że León ma za sobą ogromne tajemnice, które zmienią całą rzeczywistość.
Od samego rana ogromny niepokój zaplata moją duszę. Z trudnością próbuję zrozumieć, co jest przyczyną moich dziwnych zachowań. Trzymając w ręku kubek mlecznej kawy, oparta o barierkę balkonu spoglądam na jasne niebo i na widoki, które pozwalają mi zapomnieć.
Zdaję sobie sprawę, że powinnam spróbować zasnąć, lecz to silniejsze ode mnie. Boję się, że znowu się zawiodę. Boję się, że to nie wypali i po raz kolejny spędzę miesiąc na wypłakiwaniu.
Minęło siedem dni i wiem też, że on naprawdę mnie kocha, i nie zdołałby mnie skrzywdzić. Może to wiąże się ze zbliżającym się w szybkim tempie okresie, nerwowość, która utkwiła we mnie i wydostanie się stamtąd jak najszybciej.
 Zamykam oczy, oddycham płytko i wyobrażam sobie, jak mój ukochany obejmuję mnie w pasie, szepcząc do ucha, że postara się mnie pocieszyć. Czuję umięśnione ręce na talii.
Odwracam się i napotykam blask szmaragdowych oczu świecących codziennym szczęściem, mimo tego, co zdążyły przeżyć. Opiera się o mnie całym swoim ciężarem, dzięki czemu czuję jak bardzo jest spięty i oszołomiony.
- Dlaczego nie śpisz, kochanie?
- Sama nie wiem. Chyba miesiączka jest coraz bliżej - zagryzam wargi, czując mrowienie na policzkach.
Uśmiecham się niewidocznie, choć wiem, że obsypana jestem rumieńcami. Przy nim mogę być kim tylko chcę, mogę być tylko i wyłącznie sobą, nie udawać.
- Oh, wiesz, nigdy nie miałem styczności z takimi rzeczami, ale widzę po tobie, że to nie jest za ciekawe - mam ochotę wybuchnąć śmiechem, kiedy spoglądam na jego minę.
Wyraża nic innego jak zlitowanie, lub bardziej przypomina współczucie.
- Jeśli i ty już nie śpisz, może wykorzystamy ten czas w jakiś sposób?
- Czytasz mi w myślach, maleńka - łapę jego dłoń i z wielką siłą ciągne w stronę sypialni.
Zegarek wybija godzinę czwartą czterdzieści. Po drodze rozpina moją koszulę, składającą się z niewielkiej długości i kilkunastu guziczków. Rzuca, a wręcz popycha mnie na łóżku i z wielką agresywnością ściska nadgarstki, umieszczając je nad głową. Całuję kąciki moich ust i zjeżdża niżej do szyi, stykając nasze klatki piersiowe ze sobą.
- Chcesz doprowadzić mnie do szału? - dyszę.
- Przecież mnie znasz.
Krzyczę, kiedy ściska moje piersi, zaciskając na nie swoje palce. Mrugam kilkakrotnie aby się upewnić, czy to aby na pewno nie jest sen. Boże, przystojny, młody mężczyzna właśnie chcę się ze mną kochać. Z Violettą Castillo.
Mam ochotę uderzyć się w policzek. Nie wyobrażam sobie jak mogłam myśleć, że on coś przede mną ukrywa i dlatego jest taki tajemniczy.
Jak tylko może, na każdym kroku pokazuję mi, że mu na mnie zależy a ja stwarzam beznadziejne historie. Nie spodziewałam się, że na świecie są takie ideały, seksowne ideały. Jego koszulka przylega do umięśnionego ciała i w ten sposób wygląda całkiem smakowicie.
Kiedy oboje rzucamy się na róg łóżka nasze płaskie oddechy nie mogą się wyrównać. Chyba jeszcze nie przeżyłam czegoś takiego. Kiedy zamierza wstać ze swojego miejsca przyciskam go do siebie. Nie pozwolę mu mnie zostawić, oj nie.
- Powtórka?
- Chętnie, ale na razie daj mi odpocząć, wykończyłeś mnie, mój skarbie - zalotnie się porusza.
- Wiesz, pan León jest stworzony do takich rzeczy - obydwoje wpadamy w wir śmiechu.
- Jasne, a teraz mnie przytul i zobacz, jak bardzo jesteś dla mnie ważny.
- Wedle usług - oznajmia i opatula mnie swoimi ramionami.











Minęło sporo czasu odkąd postanowiliśmy udać się na zakupy. Przemierzamy piąty sklep w poszukiwaniu sukienki o kolorze jasnego granatu, idealnie pasującej do garnituru mojego mężczyzny. Wnioskując po wyrazie nieskazitelnej twarzy Verdasa, z uśmiechem rozgląda się po każdym wieszaku czekając na idealną kreację. Mocniej splata nasze palce ze sobą, przystając przy oknie jednej z wystaw.
- Violu, spójrz - wzrokiem odnajduję długą i rozkloszowaną sukienkę.
Przecież ona kosztuję miliony, jej kolor dopełnia barwę moich oczu. Delikatny dekolt i czarne ozdoby w kształcie gwiazdek.
- Jest piękna, ale za droga.
- To nie problem. Zapłacę za nią - decyduję.
- Nie, wydasz wszystkie oszczędności.
- Kochanie, sprzedałem jeden z samochodów, nic się nie stanie - śmieje się głośno.
Wchodzę do luksusowego sklepu, wypełnionego po brzegi stosem ubrań. Sprzedawczyni wskazuję przymierzalnię i choć bardzo chcę zawrócić, ruszam.
- León, pomożesz mi? - krzyczę.
W szybkim tempie zjawia się obok mnie i pomaga mi z zasunięciem suwaka.
- Wiesz, że wolałbym to rozpiąć, ale znaj moją dobroć - obrzucam go spojrzeniem pełnym zirytowania.
 Właśnie tysiące rumieńców oblewa moje policzki, dzięki czemu wyglądam jak małe dziecko.
- Oh, będziesz miał okazję.
Spoglądam na cenę i przytrzymuję się pobliskiego blatu.
- Violetta, co jest? - pyta zmartwiony.
- Spójrz na cenę, to zbyt dużo.
- O to się nie martw, wszystko załatwię, a teraz poczekaj na mnie przed sklepem - wypełniam jego polecenie i udaję się we wskazane miejsce, aby zaczerpnąć świeżego powietrza.
Jamie nigdy nie kupował mi tak drogich rzeczy. Zazwyczaj to ja płaciłam za wszelkie zakupy, co czyniło go podłym, dlatego też, cała rodzina odradzała mi spotykania się z takim człowiekiem.
Odwracam się i napotykam znaną mi już czuprynę kręconych włosów. Kobieta z cwaniackim uśmiechem staję naprzeciwko mnie, z rękami założonymi na piersi.
- Czego chcesz? - syczę.
Nienawidzę jej cholernie fałszywego wyrazu twarzy, przesiąkniętym jadem.
- Czyżby zakupy, z miłością swojego życia? - prycham.
Co jej do tego z kim udaję się do pobliskiej galerii? León niejednokrotnie opowiadał mi o poczynaniach tej brązowookiej brunetki.
- Nie twoja sprawa.
- Violetta, wziąłem jeszcze.. - przerywa pół zdanie, spoglądając na towarzyszkę obok. - Olivia - warczy.
- We własnej osobie, Leonku - szepczę.
- Chodź stąd mała, nie trać czasu na takie osoby jak ona - mam ochotę dowiedzieć się, kim ona tak naprawdę jest dla mojego chłopaka.
Nie wypytuje o nic więcej i udaję się za zdenerwowanym dwudziesto-czterolatkiem. W ich znajomości musi kryć się coś głębszego.
To nie możliwe, że nienawidzi jej tylko i wyłącznie za to, że od kilku lat tworzą się między nimi spory. Moje poranne przypuszczenia muszą być jednoznaczne, serce nigdy się nie myli, Olivia jest kimś dobrze znanym, a ja muszę dowiedzieć się za wszelką cenę, co dla niego znaczyła.









OD AUT.
Halo, jest tu kto? xD

piątek, 1 kwietnia 2016

15: Ale nigdy nie przestanę cię kochać


Z dedykacją dla Hani! ♥


~Jeśli to miłość, nic więcej nie trzeba
nic, nic więcej.
Jeśli to miłość zapomnij o kalendarzu.
I nic, nic nad to.








Wszystko stanęło w miejscu. Alex w zapłakanym stanie kurczowo trzymał się nogawki Leóna i cicho pod nosem mruczał, że chcę już do swojego domu, chcę być przy mamusi. Stałam naprzeciwko sylwetki czekającego na reakcję mężczyzny, który krzyczał na małego, że jego zachowanie jest niewiarygodne i z pewnością niegrzeczne.
Nie wydusiłam z siebie słowa. Nadzwyczaj zabrakło mi odpowiednich zdań i refleksji do poruszanego przez niego tematu.
- León, nie wiem co powiedzieć.
On sam dawał mi do zrozumienia, że jemu jest o wiele trudniej.


Miłość to najzmienniejszy etap w życiu człowieka. Myślisz, że w wieku 16 lat zostałaś już szczęśliwą osobą, kiedy sześć lat później poznajesz kogoś, kto wywraca twój świat do góry nogami,
 I właśnie wtedy czujesz potęgę tej sytuacji - czujesz, że twój każdy ranek nigdy nie będzie taki bezłudny i samotny, że masz obok siebie kogoś, kto cię nie zawiedzie, a marzenia są jak najbardziej realistyczne, twoje chęci napełniają cię duchem i pasją.
Seans filmowy w moim mieszkaniu był bardzo dobrym pomysłem ze strony chłopaka. Jego zniewalający uśmiech potrafi ukoić każdą ranę.
 León nigdy nie wydawał się być romantykiem, lecz z czasem coraz częściej pokazywał swoją słabość, nienawidziłam go, by zdążyć pokochać. Rozmowa na temat jego wyznań miłości ciągnęła się w nieskończoność.
Spotkanie w parku nie było przypadkiem, a przeznaczeniem, choć zaledwie kilka tygodni temu myślałam, że Jamie to jedyna istota ludzka, która w jakiś sposób istnieje wyłącznie dla mnie i nic nie zmieni naszych relacji, nadzieja jest fałszywa.
- Violu, czy.. - uśmiechnęłam się szczerze, czując jak bardzo na mnie działa.
Pierwszy raz powiedział do mnie ze zdrobnieniem.
- Powiedziałeś Violu, to takie słodkie.
- To powiedzenie czy ja sam? - zaśmiał się.
- I jedno i drugie.
Oparłam głowę o ramię Leòna.
- Kim jest Alex? - wypaliłam.
Odwrócił się napięcie w moją stronę, spoglądając w oczy.
Lekko skrępowana uwolniłam się z uścisku, nie powinnam o to pytać, mężczyzna wyglądał na zdenerwowanego.
- Jest..- wstrzymał powietrze chowając twarz w dłonie. - To syn mojej zmarłej kuzynki. Detektyw, który nam pomagał to jego ojciec, ten malec wychowuję się bez matki. I w pewnym sensie go rozumiem, bo przeżywałem to samo.
Nigdy do końca nie wiedziałam jaka jest historia chłopaka, jedyne co powinnam i mogłam wiedzieć, to że jego rodzicielka została zabrana do szpitala dla psychicznych.
- Przepraszam, że zapytałam.
- Nic się nie dzieje, musisz wiedzieć wszystko o swoim przyszłym mężu - speszyłam się, ruszając do kuchni.
Usłyszałam jedynie rozbawiony ton Verdasa.
- Możesz się nie śmiać, pacanie?
- Twój pacanie - mruknął.
Tym razem to ja wybuchnęłam śmiechem, nie wierząc w potęge jego słów. Miłość zmienia postać rzeczy.
- Wiesz co? - spojrzał na mnie. - Jesteś głupi i szalony.
- Na twoim punkcie.
- Majaczysz, Leónie.
- Możliwe, ale nigdy nie przestanę cię kochać - przywarł wargami do moich ust, westchnęłam, obejmując go w pasie. Nie wiem czy ktokolwiek zdołałby dać mi taki warunek, jego obecność utrwala mnie w przekonaniu że ludzie zaczynają być inni, będąc zakochanymi.

On przeżył swoje życie inaczej, otworzył swoje serce specjalnie dla mnie, nie miał przede mną tajemnic, nie próbował mnie oszukać. Mimo początkowej nienawiści udowadniał, że znaczę dla niego dużo więcej.
 León jest wspaniałym człowiekiem, konkretnym i doświadczonym, wiedzącym czego chcę. León to nowy lepszy świat, León jest kimś, o kim marzyłoby setki innych ludzi, León jest moim mężczyzną.







Od autorki:
Jezu, ale mi wstyd, nawet nie wiem
jak sensownie sklekocić zdanie i zacząć tłumaczenia.
Zero odzywu ponad miesiąc i liczę się z tym, 
że połowa z was pewnie zdążyła odejść.
Miałam kilka zawirowań, choroby w tym miesiącu
były u mnie co tydzień.
Przepraszam za takie zawodzenie, ale obiecuję, że
więcej nie zrobię takich akcji.
Upragniony weekend po świętach, choć ja nadal
marzę żeby były jeszcze raz XD
Uhuhu, a co tu w rozdzialiku? Lajonetta ^^
Naprawdę sorka, ale ja nie umiem chyba pisać 
takich zakochanych chwil i bycia szczęśliwym,
rozdział wyszedł krótki, zdaję sobie sprawę,
ale grunt że wkońcu coś dodałam.
Nie wiem ile dam wam się nacieszyć.
Ale mogę zapewnić, że będzie jeszcze ciekawie, 
nowe opowiadanie będzie bardziej..przemyślane, tak to ujmę.
Kim jest Alex? Synem kuzynki Leóna :)

W takim razie do szestnastki i wybaczajcie, albo hejtujcie.
Wikusia.


















czwartek, 17 marca 2016

One Shot~Zawsze będziesz mi najbliższa, mimo przeciwności losu.



~Schwytaliśmy na próżno, zakuliśmy
nasze serca w kajdany.
Skoczyliśmy nigdy nie pytając dlaczego.
Całowaliśmy się, 
byłam zauroczona twoim zaklęciem.
Miłością, której nikt nie mógł zaprzeczyć.






Nasza przyjaźń nie opowiadała o losach zwykłej dwójki nastolatków. Bóg splątał nas ze sobą, wiedząc, że nie jesteśmy sobie obojętni. Ta sama data urodzenia, ten sam rocznik, te same marzenia. Swój wolny czas spędzaliśmy razem, mimo przeszkód, jego dziewczyna Stephie, moje studia i zajęcia, wszystko nie łączyło się w jedność.
Zdarzały się sytuacje w których był moim oparciem, towarzyszył mi kiedy potrzebowałam pomocy w zrozumieniu dojrzewania i rozśmieszał do łez, choć moje zachowanie nie było normalne. Piszczałam, krzycząc jak bardzo świat jest dziwny i chciałam o tym zapomnieć, wtedy szeptał do mnie, że nic nie dzieje się bez powodu dając mi nadzieję na lepsze coś.
Wspólne wycieczki i obozy szkolne sprawiały, że godzinami przesiadywaliśmy na łące pełnej kwiatów, oglądając zachód słońca i spadające gwiazdy, wymyślając nowe historie.
W moje osiemnaste urodziny nie umiałam być szczęśliwa, wiedząc, że razem ze swoją narzeczoną spędza namiętne chwile, zwiedzając Paryż, od początku kochali się do nieopamiętania, ja byłam wyłącznie przeszkodzą w ich związku, tworząc niepotrzebne kłótnie.
Nie chciałam tego, pragnęłam aby zawsze mógł cieszyć się, że ma przy sobie swojego anioła, a kiedy postanowiłam odciąć się od jego życia wrócił ze swojej podróży i podarował mi prezent.
Złoty naszyjnik, z równie pięknym napisem, dzięki któremu miałam jeszcze większe wątpliwości "te quiero, amiga".
Stephie nie należała do osób niezrozumiałych, cieszyła się że jej ukochany może mieć taką osobę jak ja, lubiłam ją, do czasu kiedy zarzuciła mi że przeze mnie powoli się od niego oddala. Chciałam wytłumaczyć jej, że nic takiego się nie dzieje, niestety, nie chciała mnie słuchać.
Z ogromnym bólem serca napisałam do niego list, tłumacząc, że jego szczęście jest dla mnie najważniejsze, a jeśli jestem głupią przeszkodą musimy to zakończyć.
Zaszyłam się w domu, dniami przesiadywałam przed telewizorem, oglądając nasze wspólne jeszcze zdjęcia. Wakacje, wyjścia na spacer, wstąpienia na gofry, wszystkie wspomnienia wracały.







Nigdy nie mów, że prostu odeszłam.
Zawsze będę cię pragnąć.
Nie mogę żyć w kłamstwie, uciekając od życia.
Zawsze będę cię pragnąć.



Pewnego dnia zawitał w progach mojego domu, Długi czas wachałam się czy po tak długim czasie powinnam z nim porozmawiać, ostatecznie zgodziłam się i stanęłam naprzeciwko sylwetki mojego Leóna. W dłoniach trzymał ogromne walizki, co oznaczało tylko jedno..odszedł od Stephie.
- Co ty tutaj robisz? - spojrzał mnie pełen pogardy i wszedł do środka. - Co ze Stephie?
- Stephie nie żyje - świat się pode mną zapadł.







Nigdy nie chciałam wszczynać wojny.
Chciałam tylko, żebyś mnie do siebie dopuścił.
I zamiast używać siły.
Powinnam była dać ci wygrać.


Pogrzeb narzeczonej załamanego mężczyzny odbył się zaraz po jego przyjeździe. Spędził w moim mieszkaniu dwa długie tygodnie i będąc gotowym sprzedał wspomnienia z przeszłości i wyjechał.
Matt pracował nad sekcją zwłok dwudziesto-czterolatki, dokładnie, w szczegółach wyjawił tajemnicę skrywającą przez całą ich rodzinę. - Mieli wypadek, dziewczyna została przygnieciona przez auto i nie dała rady się wydostać, wszystko wzniosło się w powietrze, stanęło w płomieniach.
Byłam pewna co do niego, tłumił w sobie korygowane uczucia, wyrzuty sumienia dręczyły go od nowa, spowodował wypadek, kłócąc się o mnie,








Wtargnęłam tu jak niszcząca kula.
Nigdy wcześniej nie byłam tak bardzo zakochana.
Chciałam jedynie zburzyć twoje mury,
Wszystko co kiedykolwiek zrobiłeś, to zniszczenie mnie.


Poszukiwania Leóna zajęły mnóstwo poświęcenia i pracy. Razem z Mattem przeszukiwaliśmy tysiące zajechanych brudem kamieniczek, ale on nie mógł pozwolić sobie na zrujnowanie swojego idealnego życia, tylko przez utratę Stephie, wiedziałam, że jego miłość była silniejsza.
Wyrzutkiem w tej grze zostałam ja i moja dusza, to nie było zwykłe zauroczenie, a silna więź. 
Ktoś powiedział mi, że nieodwzajemnianie nie jest uczuciem, a ja go kochałam, mocniej niż mogłam kochać. Meksyk był kolejnym krajem w którym mógł przebywać, jego rodzina na stałe zamieszkała w tamtym miejscu a on odwiedzał ich w każde święta. Apartament numer 13 mieścił się najwyżej, kilka pokoi i ogromna sypialnia, o nic więcej nie musiałam pytać.
- Violetta, nie, nie, odejdź stąd zanim zrobię coś głupiego..
- Przyszłam ci pomóc, pamiętasz co mi obiecałeś? - uśmiechnęłam się blado.
- Powiedziałem wyjdź, ona nie żyje przez ciebie, wypierdalaj - wrzasnął, zatrzaskując drzwi.
Nie minęła niespełna sekunda, kiedy zalałam się ogromnymi łzami, usiadłam na pobliskiej ławce, spędzając tam noc, spoglądając w szare niebo, pokryte niczym, co mogło dać by mi znak.









Wzniosłam cię wysoko na przestworza.
A ty stamtąd teraz nie wracasz.
Powoli się ode mnie odwracając, zostawiłeś mnie płonącą.
A teraz jesteśmy popiołem na ziemi.


Od feralnej nocy można odliczać tysiące straconych godzin. Prezent na moje urodziny schowałam pod łóżko, by mieć nadzieję, że kiedyś zdołam mu to wybaczyć. Nawet spotkania z terapeutami nie dawały jakichkolwiek efektów, chciałam zostać sama i zapomnieć o kimś takim jak León Verdas.
Lecz z każdą minutą było mi coraz trudniej, marzenia blakły, a moje serce odczuwało tęsknotę, dając mi do zrozumienia że starania pójdą na marne, a ja nie będę w stanie wyrzucić z siebie każdej chwili w jego towarzystwie. Wrócił do Buenos Aires, studiował muzykę, w tym samym czasie.
- Uświadomiłem sobie coś.
Ostatnie ochrypłe zdanie wydostało się z jego strun głosowym.
- Zawsze będziesz mi najbliższa, mimo przeciwności losu. Przepraszam za tamten wybuch, Stephie była moją nadzieją i..nie umiem sobie poradzić z jej odejściem.
- Dziękuje, nigdy tego nie zapomnę.
- Chcesz odejść? 
- Byłeś dla mnie wszystkim, ale to koniec i muszę powiedzieć ci żegnaj.

Nie czekałam na słowa otuchy i ogromne brawa za to, że jestem tchórzem, a on nie próbował walczyć i poddał się dla konieczności.
Dzieciom wydawałoby się, że ta piękna historia wzrusza do łez, kolory tęczy są tylko pozorami. Kłamstwo zabija przyjaźń, a prawda zabija miłość 







Od autorki.
 Pisałam to ze spontanicznością,
pomysł przyszedł nagle.
Opublikowałam z myślą, że wam się się spodoba, co się jeszcze okaże.
To wszystko co piękne skończyło się,
rozprysło jak bańka mydlana.
Może wasze oczy pozostają takie same,
ale ja..uroniłam łzy i jestem z tego dumna? Chyba tak.
Jaka była okazja tego? Sama nie wiem.
Ale chciałam to opublikować na 50 tysięcy i tak się stało.
Nigdy bym się nie spodziewała że wybiję taka liczba <3
Dzięki wam, jesteście moją inspiracją.
Dziękuję za wszystkie komentarze, miłe słowa i wyświetlenia.

Wczytajcie się dobrze w tą historię.
Kocham was! ^^

Wiktoria.




piątek, 11 marca 2016

14: "Kiedy patrzę na ciebie, czuję, że jestem gotowy"


Z dedykacją dla  Candice

~Widzę przebaczenie.
Widzę prawdę.
Kochasz mnie za to, kim jestem.
Tak jak gwiazdy trzymają się księżyca.








Słowa Leóna są dla mnie jak niepokojący ocean. Staram się uspokoić swoje myśli, pocierając dłonie ze zdenerwowania i przełykając ślinę tak głośno, że nawet on jest w stanie to usłyszeć. 
Kilka dni temu zapewniał mnie, że jestem najlepszą przyjaciółką, mimo, że nienawidzi mnie za wszystkie niedorzeczne chamskie słowa i rozmowy w parku. Kilka dni temu nie znaczyliśmy dla siebie tak wiele jak znaczymy dzisiaj. 
Naprawdę nie wiem co mogło to zmienić, co skłoniło Leóna do tak szczerych wyznań w moim kierunku, czy mówi to wyłącznie abym mu zaufała i pomogła w zemście na brunetce. Połączyła nas niezwykła i delikatna więź. 
Od początku wiedziałam, że nie uda mi się dotrzymać obietnicy, że nie będę mogła tak po prostu o nim zapomnieć i odejść gdzieś dalej od całej przeszłości i jego życia. Wiem, że León również nie potrafi postawić pierwszego kroku.
 Planowaliśmy wspólnie pierwszy plan, zdecydowaliśmy, że nigdy więcej nie zobaczymy się na oczy i spędzimy miło dnia w swoim towarzystwie. Instynktownie czuję, jak mężczyzna zamierza zabrać głos, lecz za każdym razem powstrzymuję się wzdychając. 
Spoglądam w szmaragdowe tęczówki, błyszczą codzienną chęcią do czegoś nowego, czegoś, czego nie przeżył. Wacha się, aby nie popełnić błędu, w żaden sposób nie urazić mnie jakimkolwiek słowem, troszczy się o mnie, bardziej niż Jami'e. 
- Zaskoczyłeś mnie, nie spodziewałam się - odzywam się po chwili. 
Odwraca się w moją stronę, dzięki czemu mam idealny wzgląd na jego bezemocjonalną twarz i pełne wątpliwości serce, skierowane wprost do mnie. Uśmiecham się niewidocznie, dodając mu większej otuchy, aby miał pewność, że to co powiedział nie pójdzie w zapomnienie.
- Musiałem...przy tobie jestem zawstydzony, przestań - syczy niewątpliwie. 
- Jesteś pewien, że to całkowita prawda?
Milczy, przerażając mnie swoim kontrowersyjnym zachowaniem. Otwiera wejściowe drzwi i gestem ręki rozkazuję stanąć naprzeciwko niego. 
Wykonuję polecenie, opierając się o umięśnioną sylwetkę Verdasa, napawając się chwilą, która w jednym momencie może zniknąć i zostawić szary, niewidzialny ślad. 
- Chcę żebyś wyszła, potrzebuję czasu.
- Czasu? Cholera, León, najpierw wyznajesz mi uczucia a teraz mnie wyrzucasz?
- Nic nie rozumiesz, nic nie wiesz, więc proszę, pozwól mi to przemyśleć - mruczy. 
Ze skrzyżowanymi rękami i zaciśniętą szczęką opuszczam jego mieszkanie. 










*

Francesca zawzięcie opowiada o szczęśliwych dwóch tygodniach spędzonych ze swoim przyszłym mężem. Od czasu do czasu ukazuję swój pierścionek zaręczynowy, którego blask jest tak samo mocny jak dusza mojego opętanego Leóna. 
Moczę łyżeczkę w gorącym napoju i ze smutkiem mieszam ją kilkukrotnie, aby zakryć niewyrafinowany żal i tęsknotę. Moja droga do szczęścia skomplikowanie zamknęła kraty do innego, lepszego świata, w którym mogłabym spędzić resztę swojego życia. 
Kropelki deszczu obijają się o szklane okno i wypełniają całe pomieszczenie, wprowadzając klijentów w totalne osłupienie. Do kawiarenki śpiesznie wpadają nowi ludzie, aby skryć się przed niespodziewaną zalewą i ogrzać swoje ciało. 
Wśród nich, w skórzanej, czarnej kurtce dostrzegam młodego chłopczyka, trzęsącego się z zimna i ocierającego zapłakane policzki. Wstaję od stołu i podchodzę do zmarzniętego dziecka, okrywając je swoim swetrem. 
- Jak się tutaj znalazłeś?
Chłopczyk zaciska powieki i otwiera oczy, koloru zielonego, zupełnie podobnego do "zagubionego", splątającego z wydarzeniami sprzed lat Leóna. Powstrzymuję łzy, powstrzymuję wściekłość.
- Alex, tutaj jesteś - moja dusza ma ochotę krzyczeć.
Ciało Leona drży w geście zimna i łapiąc mnie za rękę, odwraca w swoją stronę.
- Poczekaj- warczy. - Dzwoniłem do ciebie, dużo razy.
- Ale ja nie miałam ochoty odbierać.
- Mówiłem ci, że to nie było łatwe - prycham. 
- I tak nic konkretnego nie wymyśliłeś? - pytam szybko.
- Wiesz, co wymyśliłem? "Że kiedy patrzę na ciebie, czuję, że jestem gotowy", tylko dlatego, że cię kocham.










Od autorki:
I BUM ;C
Czternastka...już jest.
Nie wiem jak wyszedł,
to już ocenicie wy ^^
Rozdział jest krótki,
co ostatnio często mi się zdarza,
ale mam nadzieję że się podoba ;*
Fran zaręczona.
kim jest Alex, kim jest dla Leona?
Jaką tajemnicę skrywa?
Kocham was i dziękuję za komentarze,
wszystkie, nawet kropkę ♥
Leonetta coraz bliżej..bliżej.
Liczę na was z motywacją, miśki pyśki XD
Rozdziały mam już w pełni zaplanowane,
wszystkie mają już tytuły i szczerze mówiąc,
jak nigdy, jestem zadowolona,
 że mam na nie tyle pomysłów.
Chcę, żeby zakończenie, albo nawet
to co piszę teraz miało jakikolwiek sens
i żebyście wy czytali to z przyjemnością.
Postaram się je trochę przedłużyć 

Wiktoria...












sobota, 5 marca 2016

13: "Na zawsze w moim sercu"


~Miłość wisi w powietrzu.
Zbliż się do mnie.
Stawiasz na to, co czuję





Sytuacja stała się bardziej skomplikowana, niż się spodziewałem. Minęło zaledwie dwa dni od wybuchnięcia z propozycją o zniszczenie blond suki, lecz po kilku godzinach zdałem sobie sprawę, że Violetta nie była emocjonalnie przygotowana na tego typu wydarzenia.
Dziewczyna nie wiedziała kompletnie nic o mojej zaginionej żonie, i o tym, że kochałem ją tak bardzo, jak byłem w stanie kochać. 265 dni zanikających uczuć, 265 dni czekania. Lily zniknęła z pomocą kogoś, kto nienawadził jej za to kim była, za to, że nasze małżeństwo było tak emocjonalnie związane.
 Nie znałem identycznie uwielbiających się osób, znaliśmy się od niepamiętnych czasów, wspieraliśmy nawzajem, pomagaliśmy, kiedy była taka potrzeba, za wszelką cenę dążyliśmy do celu.
Kruczo-czarne pasmy włosów wystające spod zamoczonego płaszcza wprowadzają mnie w okrutny stan zdenerwowania i rozpaczy. Rodzima siostrzyczka miłości mojego życia rzuca mi przelotne spojrzenia pełne pogardy i z niewidocznym chytrym uśmiechem wypisanym na twarzy zbliża się do mojej sylwetki, będąc coraz bliżej.
Nienawidziłem jej całej, nienawidziłem jej dziwnych i niewyjaśnionych zachowań, traktowania mnie jak śmiecia tylko dlatego, że wychowywałem się w patologicznej rodzinie, z puszczalską matką i zapracowanym ojcem.
To ona była rozpieszczona przez rodziców, dostawała co tylko chciała i wyśmiewała innych, słabszych nie dających sobie rady w świecie. Godzinami pocieszałem jej cierpiąca od nadmiaru emocji i burzliwego życia dojrzalszą siostrę.
Mimo tego, że kobieta była starsza o trzy lata zawsze czuła się gorzej, znosiła jej zachcianki i wysłuchiwała kazań rodziców na temat tego, jaka powinna być prawdziwa i uczciwa córka.
Lily dała sobie świetnie radę, miała mnie i swoją przyjaciółkę, obydwoje zapewnialiśmy jej radość i szczęście. Człowiek, który posunąłby się do jej krzywdy trafiłby w ciężkim stanie do szpitala, nie pozwalałem na żadne wyzwiska lub chamskie odzywki, nasza dwójka doskonale wiedziała co robić w takich sytuacjach, dopełnialiśmy się, idealnie.
- Czego chcesz? - oschły ton wydostaję się z moich strun głosowych.
Przekręcam oczami, czekając, na fałszywy ruch z jej strony i głośny krzyk uliczny.
Wiedziałem, na jakiej podstawie zacznie swoją grę. Wiedziałem, że wmówi każdemu o tym, jakim podłym dupkiem jestem i nie pozwoli mi poznać kogoś bliżej.
Najbardziej obawiałem się konfrontacji z Castillo, zdążyła ją poznać. Znała mój czuły punkt i chciała zaatakować i podejść mnie w innym stylu. Nie mogłem jej ufać, nigdy.
- Porozmawiać. O twojej "nowej ukochanej". Pamiętaj, że nadal jesteś w związku, obiecałeś jej, że nigdy tego nie zdradzisz - suka.
Tylko to słowo jest w stanie określić, jak bardzo denerwuję mnie wtrącająca się we wszystko niezrównoważona kobieta.
- Nie powinnaś interesować się takimi rzeczami, zajmij się sobą.
- Powinnam, bo jestem jej rodziną - milczę.
- I teraz dopiero sobie to uświadomiłaś? Po tym co przeszła, ona i ja? - śmieję się donośnie.
Rozbawiony ton unosi się wysoko echem i dudni w moich uszach.
- Z tobą nie da się rozmawiać - ruszam jak najdalej.







*
- León, jeśli zgodzę się na twój warunek, powiesz mi prawdę?
Violetta od kilku minut nieustannie wpatruję się w jeden punkt i popija gorącą czekoladę, okrywając się satynowym kocem. Odważyła się stanąć w drzwiach mojego domu, postawić pierwszy krok i wprost odpowiedzieć jaką decyzję podjęła. 
Waham się, czy aby na pewno nie zrażę do siebie, jeśli wyjaśnię jej na czym polega ten popieprzony plan. Zapytałem, będąc pewnym, że nie dowie się jak ważną rolę odgrywała w moim świecie brunetka, Sekrety kiedyś i tak wyjdą na jaw, nie będę mógł długo ukrywać przed dwudziestoczterolatką, że sakramentalne rok towarzyszy mi od roku. 
Że miałem partnerkę, którą darzyłem mocnym uczuciem, że ta miłość powoli zaczęła się ulatniać, choć jej imię na zawsze pozostanie w moim sercu. 
- Chciałbym, ale...nie mogę. Obiecuję ci, że z czasem dowiesz się każdej rzeczy, nawet tej utajnionej - szepczę unikatowo, wypalając na wskroś jej delikatne ruchy. 
Gdyby nie ona, nie potrafiłbym żyć tym, czym żyję teraz. Dawna zemsta na Holly była tylko ulotną chwilą, zabawną grą, z której oboje braliśmy korzyści, mogliśmy patrzeć na jej piekielnie czerwone policzki, kłótnie, dzięki którym każdy napotkany pieszy mógł uważać ją za wariatkę.
- Jaka jest twoja ostateczna decyzja?
- Dobrze wiesz, że..nie mogłabym ci "nie pomóc" - idealnie podkreśla ostatnie sylaby. - Szczerze mówiąc nadal cię nienawidzę, jednak z czasem ta nienawiść jest coraz mniejsza - oznajmia. 
Wybuchamy śmiechem w tym samym czasie i obrzucamy siebie jedynie łagodzącym spojrzeniem.
- O co w tym chodzi? Jak chcesz pozbyć się Holly?
- Violetta - spoglądam w jej oczy, kiedy ona robi zupełnie to samo. - Chcę, żebyś wiedziała, że mimo tego bardzo cię lubię. I...zaczynasz mi się podobać.







Od autorki;
Nie wiem po co dodaję,
 skoro nikt na to ani nie czeka,
ani nie czyta xDD
Za dużo metafor, o czym wiem.
Dziwne dialogi, o czym też wiem.
I beznadziejny rozdział, o czym też wiem ^^
I'm sorry za błędy, ok? ;d


W. xoxo



















poniedziałek, 29 lutego 2016

One Shot| Rytm miłości - część 2



Po wszystkim jesteśmy razem,
oglądając wschód słońca.







Ciemny las, wyłaniające się prastare konary drzew i śmiech wiatru tak głośno, że ptaki odleciały szukać schronienia. Cząstka bezdomnej chatki, która kiedyś była moim jedynym oparciem i nadzieją wygląda, jak ruina zapadająca się z każdym kolejnym podmuchem. 
Jedyna i malejąca noc mogła zmienić, aż tak wiele, pozbawiając mnie wszystkiego, nawet jej.
Dziesięć lat katowania samego siebie, podczas kiedy dziewczyna, która zmieniła mnie na lepsze ma kochającego męża i rodzinę, Rodziną, którą moglibyśmy założyć razem. 

Ludzie nieustannie wpatrują się w ostatnie błache, palące się eternity dachu i serce, które nie może wyzbyć się uczuć i spoglądać na widoki rozpadającego się królestwa, wyobrazić smutnych oczu mojego anioła. Niepełnosprawnej istoty skrzywdzonej nie tylko przeze mnie, ale także przez los, wirujący nad jej duszą i umysłem. Żałuję, zawsze żałowałem, że nie wiedząc co się stało potraktowałem ją jak bezbożną sukę, a ona pomogła mi zrozumieć moje zachowanie, moje błędy.
Dziesięć długich lat czekania na pierwszą i ostatnią miłość mojego życia, Dziesięć długich lat obarczania Jezusa, który przestał istnieć już bardzo dawno temu i zamknął dla mnie drogę do niebios, i słowa - szczęście. 
Po to by nauczyć mnie świadomości bólu, który fundowałem innym? Nadzieja.
Była przy mnie, nigdy nie opuszczała, podczas popełniania grzechów i nauczyła szczerości, ludzkiej głupoty. Co jeśli było za późno?

"Za późno by marzyć.
Za późno by kochać"
Święte słowa, wypowiedziane przez kapłana modlitwy, który właśnie teraz dodaję mi słowa otuchy i ciepła. Stoi nieruchomo nad moim ciałem i szepczę o daniu sobie radu w trudnej sytuacji.
Kiedyś byłem silny, ale to co było kiedyś już nie wróci. 
Zakochany na zabój, mający nadzieję, że Violetta wróci do mnie po tylu latach i wybaczy wszystkie winy. Zatykam uszy dłonią i mocnym szarpnięciem ciągnę za końcówki sutanny, odciągając od siebie na kilometr. 
- Chłopcze, nie igraj z diabłem.
- Diabeł jest wszędzie - krzyczę przeraźliwie, omijając ciężarowe samochody.
Świat odwraca się plecami, ale umysł odgania mnie od siebie, pokazując że może triumfować nad losem, który sam sobie zafundowałem,
Zakochane pary rzucają mi przelotne spojrzenia i śmieją się, kiedy miliardy łez spływa po moim policzku, łącząc się w jedność. Trylion i więcej żalu przecieka mnie całego i zostaję tam, gdzie powinno.
- Leon, zaczekaj - odwracam się w stronę znajomego głosu.
Hope zaciska ręce na moim ramieniu i ze smutnym wyrazem twarzy, błagalnie prosi o zgodę.
- Daj sobie pomóc - kiwam przecząco głową.
Świat jest ciężką przestrogą do zdobywania nowych doświadczeń, wyznań. Wydaję się ogromną zagadką. Rozglądam się dokoła, dostrzegając, że po raz kolejny zostałem sam, oddycham głęboko, wciągając powietrze.






*
Los Angeles wypełnia gromadka ludzi, krzątających się w różnych zakątkach miasta. Połowa z nich udaję się w stronę domów, galerii handlowej, by wspólnie z bliskimi spędzić miło dzień, do nieprzytomności uśmiechać się właśnie dla nich. Inni samotnie obkrążają park i uliczki. Z głośną muzyką i spuszczoną głową biegam dokoła budynków,
- Przepraszam pana, to przez przyp.. - urywa zdanie.
Śliczna blondynka o niedługich włosach.
- To ty.
- Violetta - szepczę.

Dziewczyna stoi na własnych nogach, nie ma obok niej wózka inwalidzkiego, krąży po świecie zupełnie zdrowa i cieszy się nowym życiem
- Ty chodzisz.
- Tak, chodzę, León, nie spadłam z mostu, choć pewnie nie płakałbyś, byłoby ci to na rękę - zamieram.
Wszystkie kości zaczynają się rozrywać, czuję, jak potok łez spływa po jej delikatnej skórze .
- Minęło dziesięć lat, a ja się zmieniłem, zmieniłem na lepsze i czekałem na ciebie - obejmuję jej chude ramiona,
Z większą siłą odpycha mnie od siebie i wymierza cios w policzek.
- To i tak by nic nie zmieniło.
- Dlaczego?
- Człowieku, mam siedmioletniego synka, mężczyznę, dzięki któremu jestem tu gdzie jestem i całkowicie mogę wykrzyczeć, że skończył się czas męczarni - oznajmia.
 Nie wiem jakiej odpowiedzi się spodziewałem. Wierzyłem, udając zwariowanego głupka, który oszalał na punkcie pięknej istoty.
- Kochanie, skończyłem.. - miasto staje w miejscu.
Ulice zaczynają napełniać się tłumami, słysząc kojące bicie mojego zwariowanego serca, przerażająco szybkiego rytmu. Zaciskam pięść, zaciskam szczękę, nie poddaje się i spoglądam na mojego wroga, mojego dawnego "przyjaciela".
- Diego, zabrałeś mi ją, podły zdrajco - wrzeszczę, stawiając większe kroki.
Uderzam w pogoń, aby zabić kłamcę, którego uważałem za najbliższą osobę. Zapewniał, że Violetta nie chce mnie znać, nie chciał mojego szczęścia.
- Uspokój się - huczy,
- Nie masz prawa się do mnie odzywać, nie dotykaj mnie.
- León, musisz zacząć się leczyć, twoja depresja osiągnęła najwyższy stopień zagrożenia, potrzebujesz psychiatry - jego wrzaski rozsadzają mi czaszkę.
Mam ochotę zrzucić go z mostu, zmierzyć się z nim twarzą w twarz, a zaraz po tym być tylko i wyłącznie z nią, wychowywać pociechę pieprzonego dupka.
- Ja? Spójrz na siebie. Spoglądałeś mi prosto w oczy, krzycząc, że przeprosiny już nic nie dadzą, żebym dał sobie spokój, bo ona nie wróci.
- Diego, popełniłeś błąd, to nie miało tak wyglądać - odzywa się trzydziestolatka.
Kręci przecząco głową, przeszywając wzrokiem naszą dwójkę.
- On - wskazuję na mnie. - Nie zapewniłby ci bezpieczeństwa, znałem go dłużej niż ty, wiedziałem, że muszę to zrobić.
Nie wytrzymując okładam jego sylwetkę pięściami kopiąc i bijąc na przemian, mężczyźni w czarnych kominiarkach odciągają mnie od zmasakrowanego bruneta. Przez mgłę dostrzegam radiowóz policyjny i kilku lekarzy. - Jest pan zatrzymany.
Próbuje wyrwać się z pułapki, lecz umożliwiają mi to kajdanki spoczywające na nadgarstkach. Spoglądam na niebo, spoglądam na siebie, widząc swoje odbicie.
Koniec marzeń i nadziei, wsiadam do samochodu czując wściekłą fale bólu, krzywię się lekko dostrzegając wystraszoną Violettę i jej zawiedzioną minę. Zostawiam przeszłość i zostawiam uczucia, czekając na koniec, czekając na śmierć.






Od autorki:
CZEŚĆ. ;)
Spieprzyłam końcówkę,
ktoś by się spodziewał tego?
I przepraszam, znowu nadużywam
metafor i wyszło nudne coś.
Leon zostaję zabrany, do szpitala.
Wszystko dzieje się tak nagle.
To ostatnia część one shota.
Jestem z niego zadowolona,
wy oczywiście nie musicie, naturalnie ^-^
To do...kiedyś, tak? ;D


Wiktoria




sobota, 27 lutego 2016

12: Zniszczyła moją miłość



~Uciekam przed uczuciem,
by zapomnieć o swoim istnieniu







Szatyn z zaciekawieniem oglądał ciemnie niebo, pokryte kilkoma gwiazdami i podśpiewywał jedną z ulubionych piosenek swojej zaginionej żony. Przeszłość ciągnęła się za nim wąską ścieżką i przypominała o minionych wydarzeniach, poszukiwaniach, codziennych spotkań na komendzie policji i wsłuchiwania się w gdybanie dyrektora. 
Lily jako mała dziewczynka nieustannie pomagała mężczyźnie w pracach domowych i opatrywała wszystkie jego rany, wyrządzone przez kochanków matki i dobrze umięśnionych znajomych ojca.
Częste wyjazdy do innych krajów powodowały, że młody Verdas żyjąc ciągłą rutyną, dostawał haniebny łomot za problemy istniejące w psychicznej rodzinie. Mimo tego, nigdy nie pomyślał o oddaniu się dobrowolnie w ręce opieki społecznej, ponieważ wiedział, że życie tam zafunduje mu gorsze piekło, niż to, które przechodził we własnym domu. Sąsiedzi trzykrotnie zawiadamiali odpowiednie władze, martwiąc się o pozostawione w opiece dziecko. León za każdym razem zdawał sobie sprawę, że dla dobra własnego i rodziców musiał kłamać.
Życie na krawędzi nauczyło go stosownego traktowania osób, które kiedyś potwornie zraniły jego uczucia i prosto w twarz śmiali się głośno, aby wzbudzić sensację cierpiącego chłopca. Czarnowłosa wkraczała do akcji, kiedy tylko działo się coś poważnego i nie dawała pomiatać egoistycznym typkom, najbliższemu jej sercu człowiekowi.
León zakochał się w niej od pierwszego ujrzenia, bardzo długo tłumił w sobie emocje i kiedy poczuł, że wszystko zaczyna go przerastać wyznał jej co czuję. Z uśmiechem na twarzy objęła go w pasie i ochoczo podała swoją dłoń, by towarzyszyła mu zawsze. Ślub odbył się niedługo po jej dwudziestych-drugich urodzinach, szczęśliwa para powiedziała sakramentalne tak i obiecała nie opuszczać w potrzebie. Jednak los płata figle, szatyn został zupełnie potraktowany i osamotniony, bez niej świat stawał się nudnym przebłyskiem słońca, tęsknił, przeżywając koszmar życia,


Przemyślenia Leóna przerwał głośny dźwięk dzwonka. Kątem oka zerknął na wyświetlacz smartfona i zacisnął szczękę, czytając treść wiadomości. Ze zdenerwowania nacisnął obojętny przycisk i usunął zdjęcia z folderu. Pomyślał o spędzonych latach, dla dobra innych ludzi zamkniętej w szpitalu psychiatrycznym wyrodnej matce, która udawała, że nie wzruszyło nią samotne siedzenie w ciemnej celi, pośród chorych psychicznie, pozostawionych na bruku współlokatorów.
Pomyślał o Violetcie, jej pięknym uśmiechu i podłym charakterze, zniszczonego przez Collins'a związku. Drżącymi rękami odnalazł jej numer, wciskając zieloną słuchawkę.







*
Uśmiechnęła się chytrze, stawiając szybsze kroki na marmurowym chodniku naprzeciw domu Leóna. Samochody mijały się z wielką prędkością, a kierowcy zadowolenie rzucali się w otchłań szybkości, nie mając pojęcia o tragicznej śmierci na miejscu. Mieszkanie Verdasa mieściło się całkiem niedaleko galerii handlowej i pobliskiej, ulubionej kawiarenki, w której razem z Francescą spędzały kilka następnych godzin. Delikatnym draśnięciem zapukała do drzwi i zakładając ręce na piersi, rozglądała się po zadbanym ogrodzie.
- Wejdź - dreszcz emocji ogarnął jej ciało.
Lekko skrępowana i zawiedziona weszła do środka, stojąc w progu korytarza. Wzrokiem odnajdywała zmartwionego szatyna i bała się zabrać głos.
- Chyba nie będziesz tak stała, prawda?
- León, nie musisz być taki niemiły - mruknęła.
Westchnął jedynie, podpierając brodę.
- Coś się stało?
- Pamiętasz, co obiecałaś mi całkiem niedawno? Że mogę na tobie polegać - zacytował.
Kiwnęła porozumiewawczo głową, przyglądając mu się z bliska.
 Sportowy t'shirt, kilkudniowy zarost i grzywka, ułożona w takt, jakby wiatr dał przyrodzie rozkaz, rozwiewając na różne strony. Obydwoje zamyśleni i wciągnięci w nałóg "przebywania w ciszy", poukładanego natłoku myśli.
- Do czego zmierzasz? - zapytała.
- Miejmy świadomość, że nadal się nienawidzimy. Zostań moją wspólniczką i pomóż mi odzyskać zaufanie Holly, zniszczę ją tak samo, jak ona zniszczyła moją miłość.






Od autorki:
Nie wyszło, a tak obiecywałam ^-^
Przepraszam, bo..rozdział taki nijaki.
Wiem, że moje zdolności pisarskie nie są za ciekawe.
Kto oglądał Live Jorge?
Zauważył kogoś? Bo mnie tak xDD
W jego ustach akcent "WIKTORIA" brzmiał rewelacyjnie,
jakby dosłownie mówił po polsku.
Dziękuję wszystkim za pomysły.
I liczę, że z czasem będzie was więcej.
Nie wymagam komentarzy, choć nie ukrywam, że są dla mnie ważne.
Leon miał żonę, raczej, ma,
Holly główną podejrzaną.
Co się stało z Lily?
Czy Violetta pomoże Leonowi w odkryciu prawdy?
Tego dowiecie się w trzynastym rozdziale! :D
Kisski, lovki.


WIKA



czwartek, 25 lutego 2016

Ważna sprawa

Najpiękniejsza, i niebezpiecznie piękna.




Długo wahałam się czy aby na pewno dodać ten post.
Możecie być pewni, że bez powodu Wiktoria nie piszę notki, c'nie?
I nie chodzi tutaj o zakończenie historii, nie chcę was znowu zawieźć.
Po prostu dłuższy czas nie mam już pomysłu na dwunasty rozdział.
To znaczy, może nie tak..coś tam w głowie wiruję, pytanie brzmi czy wy to chcecie xDD
Czy chcecie już Leonettę, czy kolejne męczenie się z przemyśleniami tej pary?
Zaczynam mieć wrażenie, że z rozdziału na rozdział zaczyna wam się to opowiadanie nadzwyczaj nudzić, nie ma co zaprzeczać ^-^
Mogę napisać rozdziały do siedemnastki, tylko kto to będzie czytał?
25 osób "czyta", za to komentuję 11, różnica jest ogromna, prawda? xDD
Znowu o tym napierdziela, ugh, wiem.
Chcę wiedzieć co wy myślicie na ten temat i czy podrzucacie jakiś pomysł co do kolejnego rozdziału? Czego oczekujecie? 
Czekam na opinię na ten temat, i liczę że jakoś mi pomożecie, może wtedy najdzie mnie pomysł lub wena i napiszę coś fajnego ;)
Jestem dziwna, bo 13 i 14 pójdzie sprawnie, ale co z tym? ;D
Zakładki co do nowego story są już, ale nie chcę też zostawiać tego bo się trochę przywiązałam, że tak powiem.
To sobie porę znalazła, już tydzień męczę się z chorobą i kolejnym antybiotykiem, ktoś zazdrości? Nie ma czego ;*


Wikson 
Theme by Violett