sobota, 26 września 2015

Rozdział 4: Pomyliłam

    

                                                  Z dedykacją dla *Blake*
                                                 Dziękuję za ten cudowny fragment!                                                            

Wracam, muszę się pożegnać, 
Zostaną łzy,
Wracam nosząc za sobą twoją barwę,
Twój zapach, który unosi się na około.
Musisz znowu wrócić
Wznowimy życie, choć będzie to wiele kosztowało
Widzisz, co ja czuję?
Coraz bardziej się boję wiedzieć kim jesteś
Kim jesteś?

~Lodovica Comello - Vuelvo~




Ludmiła niemal od razu po swoim przyjeździe do naszego rodzinnego miasta wyciągnęła mnie do galerii handlowej.  Zakupy, wcale nie dawały mi frajdy, zważając na mój stan emocjonalny. Myślałam, że po moim upiciu się z Fran wszystko minie. Skutecznie wykurzę moje źródło zmartwień z mojej głowy.  Jak zwykle byłam głupia.  Nie oszukujmy się, ja go dalej kocham.  Nie ważne ile podejmę prób, ile razy będę próbować, on nadal tam będzie.  I w sercu również. Niestety.

- Zaraz dołączą do nas Fran i Fede.
Są w pobliżu, więc ich zaprosiłam - oznajmia Ferro z prześlicznym uśmiechem, chowając telefon do swojej błękitnej torebki.
Ile ja bym dała, żeby w tej chwili być taka szczęśliwa jak ona.
- O, fajnie - bąkam bez przekonania.
Wszystkie moje życiowe chęci uszły ze mnie, w chwili pojawienia się Leona w moim niegdyś bezpiecznym Buenos Aires.
- Violu, ja widzę, że cierpisz. Tylko nie do końca wiem, przez co - przyznaję blondynka z zażenowaniem, wypychając wargi.

Tyle razy zanudzałam ją gadkami o Leonie, że o tym komletnie zapomniała. No tak, przecież nie tylko moimi problemami świat żyje. Jest wiele osób, które bardziej potrzebują pomocy, a ja zamęczam moich najbliższych złamanym  sercem. Jestem po prostu żałosna.
Oto do czego doprowadziło mnie jakże ślepe, nieodwzajemnione uczucie. Miłośćw moim przypadku, była zgubna.  Doprowadziła mnie do najgorszych z możliwych stanów. A Leon się jeszcze z tego cieszy. On i ta jego psuedo narzeczona, są zadowoleni widząc moje  zaszklone oczy i zbolałą minę.  Ludzki ból, jest dla nich pożywką. Byłam w stanie pokochać taką osobę. Ludzie mają rację mówiąc Serce nie sługa. 

- Vilu, znowu się smucisz - zatroskany ton mojej włoskiej przyjaciółki wybudza mnie z długich przemyśleń.
Posyłam jej blady uśmiech i ponownie wlepiam swój wzrok w brązową herbatę stojącą przede mną.
- Dobra, to lepiej nie będę mówić kogo widzieliśmy po drodze - mruczy zawstydzony Federico.
Ludmiła i Francesca natychmiast gromią go groźnym wzrokiem.
- Spokojnie, dziewczyny.  Nic się nie stało - zapewniam, czując nieprzyjemne pieczenie w oczach.
Pewnie wybierali suknie dla tej flądry. Ja już kompletnie nie wiem kim jest ta osoba, którą byłam w stanie pokochać.  Kim on jest?
- Federico, ogranicz się.  Ona cierpi, a ty dolewasz oliwy do ognia...
- A ja proponuję nie rozmawiać o Verdasie - wtrąca Ludmiła, delikatnie gładząc moją dłoń.
Współczucie, to ostatnia rzecz jakiej teraz potrzebuję.  Czym ono właściwie jest?
Pustymi słowami, które mają nas pocieszyć, a i tak to nic nie daję.

- Clara! Uspokój się - ten boski baryton dociera ze zdwojoną siłą do moich uszu, kiedy kłócąca się para wchodzi do kawiarenki.
Że też oni nie mają wstydu. Kłócić się w miejscu publicznym.
- Violu - Francesca mocniej ściska moją dłoń, kiedy moje oczy przybierają szklaną barwę.
 Nie płacz, nie płacz, nie płacz. Trudno, znowu płaczę.
- Leoś, ty naprawdę przesadzasz - piszczy kobieta, kiedy zajmują stolik.
Nosz ja nie mogę! Musiał mnie zauważyć, bo to nie przypadek, że zajęli stolik akurat obok nas.
Przypadków nie ma.  Jest tylko Verdas.
- Mówiłem ci, nie! - huczy donośnie szatyn, zwracając na siebie uwagę całego lokalu.
Człowiek, którego kocham nigdy nie krzyknąłby na kobietę.  Dostrzegam, że żyłka na szyi Federico zaczyna niebezpiecznie pulsować, kiedy dostrzega moje zaszklone oczy.  Mój przyjaciel,najlepszy.
- Fede, zostań. Ona pewnie tego nie chce. Leon to dupek, nie wart twojej złości - prosi Caugvilla, kiedy Włoch zrywa się, aby uderzyć źródło mojego smutku.

Wszystkie negatywne uczucia w jednej chwili zbierają się w jeden punkt i buchają we mnie niczym wulkan. Pod wpływem negatywnego impulsu zrywam się z wcześniejszego miejsca i czym prędzej wybiegam z kawiarenki,
Jego zapach, głos, świadomość obecności zaczęły mnie drażnić.  Nie potrafię przebywać z nim w jednym pomieszczeniu, nie czując smutku.
                                                    Boże, ja chyba ześwirowałam.









Po zostawieniu przyjaciół, jak najszybciej udałam się w stronę domu.  Chciałam odpocząć, od tego wszystkiego co stało się dziś, wczoraj, przez ostatni rok.  Biegłam przed siebie, nie patrząc na zmazany makijaż.  Mijałam ludzi potykając się o własne stopy. To tak bardzo boli.
Dlaczego jest taki podły? Dlaczego ja nie mogę o nim zapomnieć? Odpowiedź była tylko jedna.
Wciąż go kocham, choć nie chcę. Chciałabym, aby budził się przy mnie każdego ranka, i mówił jak bardzo mnie kocha.  Zostały mi jedynie wspomnienia

- Wszystko w porządku?
Wysoki, przystojny brunet z uroczymi dołeczkami, pyta czy dobrze się czuję.
Jasne gościu, czuję się wspaniale, po tym jak zobaczyłam mojego byłego z narzeczoną. 
Violetta, ogarnij się! On jest miły!
- Tak, dziękuję - szepczę z niewiadomych przyczyn zarumieniona.
Nigdy dotąd nie rumieniłam się przy chłopaku. Tylko Leon tak na mnie działał.
Najwyraźniej nie tylko on.
- Jestem Diego, a ty ślicznotko? - przedstawia się i delikatnie całuję moją dłoń.
Szybko spuszczam głowę na dół, aby nie dostrzegł moich purpurowych policzków.
Śmieje się cicho, unosząc mój podbródek do góry.
- Violetta - odpowiadam pewnie wyprostowując się.
Jest idealny, lecz nie umiem jeszcze z nikim się związać. To za trudne!
- Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy - oznajmia z tajemniczym błyskiem w oku.
Oszołomiona w końcu docieram do domu, i chwieję się lekko.
- Violetta, gdzieś ty była - zdenerwowany Federico stoi przede mną, czekając na wyjaśnienie.
Wszystko momentalnie zaczyna się kręcić, a przed oczyma pojawia się ciemność.
W dość szybkim tempie upadam na podłogę.










- Lepiej się już czujesz? - pyta zatroskana mama, wchodząc do mojego pokoju. Kiwam twierdząco głową i bardziej przytulam się do miękkiej poduszki.  Jestem jej ogromnie wdzięczna, że specjalnie dla mnie przerwała swój pokaz.
- Tak, mamo. To zwykłe omdlenie, nic wielkiego - zapewniam ją uśmiechając się leciutko.
Spogląda na mnie zdziwionym wzrokiem, i wzdycha cicho.  Na prawdę nic mi nie jest.
Powinnam docenić to, że wszyscy poświęcają mi tak dużo uwagi, a nie narzekać.
Oczywiście Violetta, ty zawsze musisz zrobić coś nie tak.
- Nic wielkiego? Lekarz powiedział, że jeśli nie będziesz się oszczędzać możesz wylądować w szpitalu -krzyknęła wymachując rękami na różne strony. Opatulam ją ramionami, przyciskając do swojego ciała.
- Obiecuję ci, że będę o siebie dbała, jestem już dorosła - wyznaję ze skruchą siadając na miękkiej konstrukcji. Mam najwspanialszych rodziców na świecie. Są tacy kochani!.

Po chwili słyszę lekkie trzaśnięcie drzwiami. Rozglądam się po pokoju i dostrzegam dość ważne dla mnie zdjęcie. Sama nie wiem, dlaczego mam je aż do teraz. Tego dnia Leon wyznał mi miłość przy blasku księżyca.  Nigdy o tym nie zapomniałam.  Po moim policzku spływa jedna łza rozpaczy.
Zaraz po niej pojawia się kolejna, i kolejna.  Tak bardzo chcę już o nim zapomnieć.
Tak bardzo bym chciała przeżyć spokojny dzień, i nie myśleć o nim.  Niestety, nie umiem.
Byliście kiedyś w podobnej sytuacji? Byliście zakochani, a z drugiej strony nienawidziliście tej osoby?.  Delikatny aczkolwiek mocny głos wyrywa mnie z innej rzeczywistości.  Moje usta układają się w szerokim uśmiechu na widok osoby, która powolnym krokiem zbliża się w moją stroną.
- Muszę ci coś powiedzieć! - zawstydzona mina Włoszki wprowadza mnie w atak śmiechu,
Natychmiast przestaję, gdy dostrzegam jej pocące się dłonie.
- Zamieniam się w słuch - staram się, aby mój głos brzmiał jak najbardziej poważnie.
Widać, że stało się coś, co nie daje jej spokoju.   Gestem głowy wskazuję, aby kontynuowała.
Francesca, co ty nabroiłaś?
- Byłam dziś u Verdasa - mruczy cicho przypatrując się mojej minie.
Wytrzeszczam oczy ze zdziwienia, i zakrywam usta ręką. Że co? Ona u Verdasa? 
Na prawdę nie śmieszny żart.  Nie mam ochoty na rozmawianie o nim.
- Dlaczego tam...
- Daj mi dokończyć - przerywa z lekkim zdenerwowaniem w głosie. Kiwam twierdząco głową, i opieram się o ścianę koloru beżowego.  - Chciałam wykrzyczeć mu, jakim jest żałosnym dupkiem i, że powinien żałować tego co zrobił. Zdziwiło mnie to co powiedział - kończy, a jej wzrok zatrzymuję się na bordowej sukience wiszącej obok sterty ubrań.
- Co odpowiedział? - pytam zaciekawiona dalszym przebiegiem zdarzeń.
Wypuszcza powietrze wahając się nad dalszą odpowiedzią. Przekręcam oczami, opierając się na łokciach.
- Że gdyby tylko mógł, sprawiłby aby to nigdy się nie wydarzyło - mówi, i zostawia mnie zupełnie samą i zdezorientowaną w pomieszczeniu.
Cholera! To niemożliwe.  On za mną tęskni.









                                                                              //////////////
                                                                      Witam was kochani!
                                                           Przybywam do was po tak długim czasie. 
                                                                 Cholernie się stęskniłam, wiecie? 
                                            Na początku z całego serca chciałam podziękować Blake, za pomoc
                                                                                 w rozdziale!
                                                    Kochanie, twój fragment dodał uroku temu rozdziału!                                                                                                               Praca z tobą to sama przyjemność!        
                                                         Mój komputer jest po prostu głupi, i robi mi to na złość!
                                                          Jak wam się podoba rozdział?
                                                        Uważam, że nie jest najgorszy! (Zdziwienie, nie?)
                                                          Nexty postaram się dodawać regularnie, dla was!
                                                            Kocham pisać, kocham blogspota, i kocham was!
                                                              Gdyby nie wy, nie byłoby mnie tutaj!
                                       Dziękuję wszystkim, którzy tutaj są i dodają mi motywacji!
                                                       Czasami myślę, co ja tutaj wgl robię!
                                                                 Leon wybiera suknię z narzeczoną!
                                                               Fiolka strasznie cierpi, kiedy to widzi.
                                                                Ma wspaniałych przyjaciół, którzy ją wspierają!
                                                         Poznaję przystojnego bruneta, i naglę mdleje!
                                                            Nie bójcie się Verdas ma serce i uczucia xD
                                                  Z mojej strony to chyba wszystko, czekam na opinię!



                                                                                                                                                                                      

                                                                                                                                        Maggie!
              
                                                   

Theme by Violett