Dedykacja dla Naty ;*
~
Połączymy siły,
Połączymy siły,
dokonamy czegoś niemożliwego
Lekko zszokowana rozglądała się po wnętrzu. Mieszkałem w dość bogatej dzielnicy, więc dom wyglądał bardzo podobnie. Kremowe ściany, spośród których wyłaniały się zdjęcia wszystkich najlepszych wspomnień. Wspaniały pokój z kinem domowym, ogromna kuchnia, salon, i moje upragnione królestwo. Sypialnia do tej pory była zamieszkiwana tylko przeze mnie. Od czasu do czasu pojawiały się tam inne kobietki. Skutki imprezowania były szokujące.
Razem z szatynką zmierzaliśmy w stronę mojego apartamentu.
Niechętnie odwracała się, aby po chwili na jej ustach pojawił się śliczny uśmiech. Nie zadawałem więcej pytań, by w spokoju dotrwać do upragnionego planu. Determinacja obwładnęła krwinki mojego mózgu, dzięki czemu potwornie chciałem zacząć współpracować.
Do końca nie wierzyłem, że dziewczyna, którą nazywałem "psychiczną" zgodziła się mi pomóc. Możliwości dla których to zrobiła, mogło być nieskończenie wiele, a tą pierwszą zdecydowanie było to, że sama nienawidziła Holly. Zniszczyła ich przyjaźń, rozdzieliła od rodziny i właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, że zakochała się we mnie wariatka z Manhattanu. Wybuchnąłem śmiechem, zainteresowując tym swoją towarzyszkę.
- Wiesz, chyba pojąłem to, że osoba, której oboje nie trawimy jest walnięta - oznajmiłem, odkluczając drzwi.
Lekko zszokowana rozglądała się po wnętrzu. Mieszkałem w dość bogatej dzielnicy, więc dom wyglądał bardzo podobnie. Kremowe ściany, spośród których wyłaniały się zdjęcia wszystkich najlepszych wspomnień. Wspaniały pokój z kinem domowym, ogromna kuchnia, salon, i moje upragnione królestwo. Sypialnia do tej pory była zamieszkiwana tylko przeze mnie. Od czasu do czasu pojawiały się tam inne kobietki. Skutki imprezowania były szokujące.
- Naprawdę? Nie wiem czy pytałam, ale ile się znacie?...
- Miesiąc? Pracowałem na pobliskim uniwersytecie i tam się spotkaliśmy. Myślałem, że to fajna babka, myślałem - krzyknąłem, wyjmując whisky.
Po drodze zgarnąłem też dwa kieliszki i mnóstwo słodyczy. Musimy być rozluźnieni podczas pracy. Usiadłem obok niej po kolei wymieniając słabe punkty. Niespodziewałem się, że w ogóle nie zainteresuję się tym co mam jej o sobie do powiedzenia. Najwidoczniej wciąż była zła, a liczył się dla niej wyłącznie Collins. Bardzo podobnie miał na imię uczeń, który był ze mną w klasie podstawowej.
Jamie Collins.
- Pamiętaj, że po skończeniu wszystkiego kontakt się urywa...
- Tak, wiem, mówiłaś mi to już dziesięć razy - krzyknąłem dość przekonująco.
Na czystej kartce papieru powoli zaczęła wypisywać wydarzenia. Niektóre rzeczy wyglądały drastycznie, ale przecież o to właśnie nam chodziło. Ja chciałem mieć święty spokój, a ona się zemścić.
Po drodze zgarnąłem też dwa kieliszki i mnóstwo słodyczy. Musimy być rozluźnieni podczas pracy. Usiadłem obok niej po kolei wymieniając słabe punkty. Niespodziewałem się, że w ogóle nie zainteresuję się tym co mam jej o sobie do powiedzenia. Najwidoczniej wciąż była zła, a liczył się dla niej wyłącznie Collins. Bardzo podobnie miał na imię uczeń, który był ze mną w klasie podstawowej.
Jamie Collins.
- Pamiętaj, że po skończeniu wszystkiego kontakt się urywa...
- Tak, wiem, mówiłaś mi to już dziesięć razy - krzyknąłem dość przekonująco.
Na czystej kartce papieru powoli zaczęła wypisywać wydarzenia. Niektóre rzeczy wyglądały drastycznie, ale przecież o to właśnie nam chodziło. Ja chciałem mieć święty spokój, a ona się zemścić.
Wredność i podłość, która nas łączyła niezwykle mi się podobała. Zgrywaliśmy się idealnie. Dokładnie wiedzieliśmy czego chcemy, co musimy robić dalej, bez żadnych nieporozumień i niepotrzebnych sprzeczek. Bałem się jedynie tego, czy przechytrzymy sprytnie dziewczynę z tapetą. Niespodziewanie przypomniały mi się chwile, kiedy nie mogłem normalnie prowadzić lekcji, dlatego, że ciągle niepotrzebnie dodawała swoje trzy grosze i uważała, że może zrobić każdą rzecz.
Denerwowało mnie to, zawsze.
Otrząsnąłem się z transu skupiając się na pomysłach Violetty. Sytuacja upodobniała się do znanego filmu, w którym owa para znajomych chcę zniszczyć znienawidzoną osobę.
- Dzięki, że się zgodziłaś - mruknąłem, przeszukując spodnie.
Tylko nie to. Najwyraźniej zostawiłem telefon u Federico, już po mnie, brunet zdążył przeczytać całą skrzynkę odbiorczą.
Kiwnęła twierdząco głową, wymuszając uśmiech: KOBIETY
- Obydwoje chcemy tego samego, więc nie ma w tym najmniejszego problemu - oznajmiła, ubierając satynowy sweterek.
Pogoda wyjątkowo zmieniła swoje nastawienie i zamiast pięknych, słonecznych chmur, na niebie pojawiła się ciemność, spośród której wyłaniały się kropelki deszczu. Była dla mnie wyjątkowo, uwaga, wyjątkowo miła i sympatyczna. Jestem pewien, że gdyby nie to czego pragniemy oboje, nadal przeklinała by pod nosem, jakim to dupkiem nie jestem, i nasłała na mnie swojego fagasa.
Powstrzymałem się od śmiechu, ponieważ byłem pewien, że mężczyzna, z którym jest musi być przydupasem. Umiała manipulować ludźmi, to jej jedyna zaleta. Wad było dość sporo, ale nie zwracałem na niej jakiejś "większej uwagi".
- Kiedy kolejne spotkanie?...
- Dam ci znać, dobrze? Muszę powoli doprowadzić to do jakiegoś ładu - zgodziłem się dość chętnie, machając na pożegnanie.
Odwzajemniła gest. Tylko to potrafiła, tylko to.
- Może cię podwiozę? Muszę wstąpić do Ludmiły i Fede...
- Czytasz mi w myślach, też miałam to zrobić - palnęła, wychodząc z pomieszczenia.
Całą przebytą drogę zastanawiałem się, czy uda nam się dokonać niemożliwego. Przyznałem, że z jej pomocą dużo rzeczy wydawało się łatwiejszych. Liczyłem jednak, że wypłoszymy z ukochanego miasta pewną znaną mi żmiję.
Denerwowało mnie to, zawsze.
Otrząsnąłem się z transu skupiając się na pomysłach Violetty. Sytuacja upodobniała się do znanego filmu, w którym owa para znajomych chcę zniszczyć znienawidzoną osobę.
- Dzięki, że się zgodziłaś - mruknąłem, przeszukując spodnie.
Tylko nie to. Najwyraźniej zostawiłem telefon u Federico, już po mnie, brunet zdążył przeczytać całą skrzynkę odbiorczą.
Kiwnęła twierdząco głową, wymuszając uśmiech: KOBIETY
- Obydwoje chcemy tego samego, więc nie ma w tym najmniejszego problemu - oznajmiła, ubierając satynowy sweterek.
Pogoda wyjątkowo zmieniła swoje nastawienie i zamiast pięknych, słonecznych chmur, na niebie pojawiła się ciemność, spośród której wyłaniały się kropelki deszczu. Była dla mnie wyjątkowo, uwaga, wyjątkowo miła i sympatyczna. Jestem pewien, że gdyby nie to czego pragniemy oboje, nadal przeklinała by pod nosem, jakim to dupkiem nie jestem, i nasłała na mnie swojego fagasa.
Powstrzymałem się od śmiechu, ponieważ byłem pewien, że mężczyzna, z którym jest musi być przydupasem. Umiała manipulować ludźmi, to jej jedyna zaleta. Wad było dość sporo, ale nie zwracałem na niej jakiejś "większej uwagi".
- Kiedy kolejne spotkanie?...
- Dam ci znać, dobrze? Muszę powoli doprowadzić to do jakiegoś ładu - zgodziłem się dość chętnie, machając na pożegnanie.
Odwzajemniła gest. Tylko to potrafiła, tylko to.
- Może cię podwiozę? Muszę wstąpić do Ludmiły i Fede...
- Czytasz mi w myślach, też miałam to zrobić - palnęła, wychodząc z pomieszczenia.
Całą przebytą drogę zastanawiałem się, czy uda nam się dokonać niemożliwego. Przyznałem, że z jej pomocą dużo rzeczy wydawało się łatwiejszych. Liczyłem jednak, że wypłoszymy z ukochanego miasta pewną znaną mi żmiję.
*
- Josh, dasz radę zlokalizować jej całe dotychczasowe osiągnięcia? - zapytałem, wchodząc do gabinetu przyjaciela.
Detektyw spojrzał podejrzliwie, nie rozumiejąc żadnych z wypowiedzianych słów. Castillo rozkazała, abym zdobył jak najwięcej informacji. Z racji tego, że chłopak był nierozpoznawalny mogliśmy mieć pewność, że panna Stele ślepo mu zaufa.
- Kogo? - no tak, przecież on nic nie wie.
Palnąłem się z otwartej dłoni w czoło. Przyszedłem tutaj w celu wyjaśnień.
- Pisz - rozkazałem. - Szatynka o szarych oczach, nazywa się Holly Stele i ma dwadzieścia lat, a i tak dodatkowo uważaj, bo ta jadowita kobieta jest trochę..świrnięta.
- Jadowita?
- Kąsa swoim jadem, kolego - w sali zapanowała cisza.
Dokładnie zrozumiał swoje zadanie i uśmiechnięty odprowadził mnie do drzwi windy.
Wychodząc z firmy, zauważyłem ciekawe ogłoszenie. Odwróciłem się napięcie, wpadając na kruche ciało, cholera, znowu?
- Przepraszam cię - szepnąłem, podając jej rękę.
Uśmiechnęła się sztucznie, odrzucając czarne, proste włosy na plecy. Nie wyglądała na samolubną lalunię, a wręcz przeciwnie sprawiała wrażenie wrażliwej włoszki.
- Ty jesteś Leon? - skinąłem delikatnie głową. - Francesca, współlokatorka Violetty - przedstawiła się, ściskając moją dłoń.
- To ty jesteś tą zwariowaną..? - przerwałem w połowie swoje zdanie, zatykając usta.
Czasami mówię za dużo, powinienem posłuchać znajomych i nie odzywać się, kiedy nie ma takiej potrzeby.
- W ramach rekompensaty dasz zaprosić się na kawę i ciasto? Przy okazji dowiem się czegoś więcej...
- Jasne - ruszyliśmy przed siebie.
Co mi szkodzi? Może uda nam się nawiązać kontakt i okaże się zupełnie inna od Castillo?
Obserwowała moje ruchy, lekko skrępowany szedłem dalej. Mam dosyć tego, że każda dotąd spotkana kobieta pożera mnie wzrokiem i nie daję rady przestać. Może innym podobało się takie zachowanie, ale nie mi. Westchnąłem cicho, podziękowałem w duchu za taki dar, i wzruszyłem ramionami, nic innego mi nie pozostało. Trzeba było pogodzić się z taką rzeczywistością, byłem niczym przyciągający magnez.
- Przepraszam cię - szepnąłem, podając jej rękę.
Uśmiechnęła się sztucznie, odrzucając czarne, proste włosy na plecy. Nie wyglądała na samolubną lalunię, a wręcz przeciwnie sprawiała wrażenie wrażliwej włoszki.
- Ty jesteś Leon? - skinąłem delikatnie głową. - Francesca, współlokatorka Violetty - przedstawiła się, ściskając moją dłoń.
- To ty jesteś tą zwariowaną..? - przerwałem w połowie swoje zdanie, zatykając usta.
Czasami mówię za dużo, powinienem posłuchać znajomych i nie odzywać się, kiedy nie ma takiej potrzeby.
- W ramach rekompensaty dasz zaprosić się na kawę i ciasto? Przy okazji dowiem się czegoś więcej...
- Jasne - ruszyliśmy przed siebie.
Co mi szkodzi? Może uda nam się nawiązać kontakt i okaże się zupełnie inna od Castillo?
Obserwowała moje ruchy, lekko skrępowany szedłem dalej. Mam dosyć tego, że każda dotąd spotkana kobieta pożera mnie wzrokiem i nie daję rady przestać. Może innym podobało się takie zachowanie, ale nie mi. Westchnąłem cicho, podziękowałem w duchu za taki dar, i wzruszyłem ramionami, nic innego mi nie pozostało. Trzeba było pogodzić się z taką rzeczywistością, byłem niczym przyciągający magnez.
Od autorki:
No witam was, kochani <3
Mam nadzieję, że w miarę ogarniacie,
a rozdział nie wyszedł mi tak źle,
choć pewnie wyszedł źle, ale oki, muszę to przeżyć.
Czyżby Fran i Leon? Pożyjemy, zobaczymy ;D
A Leon będzie miał niedługo inne zdanie o Castillo,
beznamiętnie się zakocha xD
A co do nexta, będzie szatańsko, zobaczycie jeszcze 8)
Buziaki dla was za komy i wgl ♥
Wika
Mówcie, jeśli wam się nie podoba ;c