~I znalazłem cię.
Nasze dusze, połączone w rytm muzyki,
ognisty księżyc lśni.
Słowa rzucane na wiatr,
przy tobie jestem kimś innym.
- autor; Victoria
Poznaliśmy się zupełnym przypadkiem.
Ona i ja, ja, i ona - z pozoru tacy sami, rozgoryczeni i czekający na szczęście.
I wtedy świat nabrał barw, sprawił, że kłopoty odeszły w niepamięć. Deszcz był jednojakim słońcem, ptaki śpiewały a drzewa udawały, że są z nami, i mówią, tak jak my - ludzie.
Przyszła pora zimowa, nic nie było takie samo, coraz częściej w skomplikowanie rozpadało się tysiące związków a zdrady chodziły fałszywie po trudnym przypadku, ale czy właśnie los to zaplanował? Może to nasza wina? En mi mundo.
Szliśmy dalej, prowadząc się ku drodze wspaniałego i nowego życia, które czekało u bram naszych niebios, czekało na nas i byliśmy coraz bliżej - to tylko wyobraźnia?
Nikt tego nie wie, nikt nie wie jak jest za horyzontem, ludzie chcą wierzyć w to co chcą wierzyć, tylko nie w prawdę. Jaka była nasza historia? Zupełnie odmienna, różniliśmy się, nie byliśmy w żadnym przypadku związani emocjonalnie, podłe charakterki buzowały w naszych uczuciach, ja próbowałem nad tym panować, ona była bliżej zwycięstwa. Miłość - przybyła, z dojrzałym wiekiem i co zrobiła? Połączyła w rytmie miłości.
~Kiedy jesteś, mogę dać z siebie więcej.
Unosi się kurtyna i zaczyna brzmieć.
Twój głos i mój głos - w tej samej piosence.
Kolejny piątkowy wieczór, spędzony samotnie, oglądając wschód słońca i łunę księżyca. Jedyny fałszywy ruch...i już po nas. Nagle pojawia się głucha ciemność i szara mgła, zasłaniające najpiękniejsze odblaski.
Brunet od czasu do czasu popijał swoją zimną od chłodu kawę. Drążył temat swojego nudnego dotychczasowego życia, i myślał nad sensem istnienia istot żywych. Świat wydywał się taki duży, a jednak coś było źle zainterpetowane - zaufanie. Ufał komuś kogo mocno kochał, a zauroczenie owładnęło nim całym, nagle zdał sobie sprawę, że popełnił błąd? Ana bywała dość dziwna, ale nigdy nie pomyślał, że może go zbić z tropu i zmienić we wrak człowieka.
Seksowne ciało przyciągało mężczyzn i dzięki nim, Verdas coraz częściej stawał się okrutnym brutalem. Każdego, kto zbliżył sie do jego ukochanej traktował podobnie, zabijał. Mafia, pieniądze i kilka rzeczy mogły natychmiast wypełnić jego prośbę, podwójna stawka - śmierć.
Taki traktat zawiązał i nie zamierzał nic innego robić.
Udał się do pobliskiego szpitala, by porozmawiać z przyjacielem. Diego zawsze był uczciwy i dobry, a swoich bliskich nigdy nie pozwolił skrzywdzić. Kruche i zakochane serduszko zapełniało pustki i pomagało w dążeniu do celu. Zawód, który wykonywał ratował innych pacjentów, a on czuł, że satysfakcja jest silniejsza i mógł powoli doprowadzać wszystko do porządku. Weszedł do gabinetu, niecierpliwie wyczekując, aż ktoś łaskawie powiadomi go gdzie znajduję się Hernandez.
Uśmiechał się szeroko, przypominając sobie niezwykłe chwile w jego towarzystwie, najlepsze chwile nie mające końca.
W pomieszczeniu zjawiła się młoda pielęgniarka na wózku, i ignorując jego spojrzenie podjechała delikatnie do biurka. Poprawiała niezgrabne loki, wystukując rytm muzyki lecącej z radia. Żadne z nich nie zamierzało odezwać się słowem, tym bardziej pogarszając atmosferę panującą między dwójką.
- Czekasz tutaj na Diego?
- Nie widać? - zaśmiał się sarkastycznie, piorunując wzrokiem dziewczynę na wózku inwalidzkim.
-Kolejny cham - burknęła pod nosem.
Faceci ciągle uważali, że z powodu niedawno zaistniałego wypadku zostanie kaleką do końca życia. Ale ona miała swoje zdanie i zamierzała go bronić.
Nieszczęśliwe rozpoczęła się jej historia, i właśnie dlatego stała się bezbronna. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa, a mięśnie i kości umierały, potrzebując całodobowej rehabilitacji.
Nie miała pieniędzy, niestety. Rodzina odwróciła, a znajomi zapomnieli o dawnej
Violetcie Castillo.
- Dzięki, niezdaro. Co? Spadłaś z mostu i jakimś cudem żyjesz? - przesadził.
Świdrujące łzy pojawiły się w jej oczach, a krzyk bólu po raz kolejny powrócił.Nie była winna temu, że pozostanie jej bycie niepełnosprawną, nic takiego nie zrobiła.
- Nic o mnie nie wiesz, podła świnio. Nie chciałam stać się bezwładną, byłam normalna przez dwadzieścia dwa lata - krzyknęła, wyrywając cząsteczki.
Zawahał się lekko, myśląc czy aby napewno posłusznie ją osądził? Skoro wiedział, że czasami potrafi powiedzieć "aż" za wiele, nie powinien mówić nic, Verdas - kolejny dupek bez jakichkolwiek zmagań i dobijających sytuacji. Sny są realne, wtedy, gdy ktoś opowiada kłamstwa.
- Przepraszam, ja i mój niewyparzony język - krzyknął żałośliwie, podchodząc do niej w wdziękiem.
Jego każdy ruch uwodził kobiety i odnajdywał wzrokiem na tysiąc kilometr. Sylwetka przystojnego, przystojnego, ale czy dobrego?
- Wszyscy jesteście tacy sami - odpowiedziała, ocierając zapłakane policzki. - Osoby chore lub upośledzone są dla was pożytkiem do kolejnego wyśmiewania się i czułej satysfakcji - dodała.
Odebrało mu mowę, nie był w stanie wydać z siebie żadnego konkretnego zdania. Dlaczego nie zauważył jak bardzo już cierpiała? I dolewał oliwy do ognia? Bo był dupkiem - skończonym dupkiem. Z pewnością nie chciałby być w skórze tej biednej kruszynki. Codziennie wysłuchiwał by przezwiska o stanie swojego zdrowia i załamałaby się psychicznie, popełniając samobójstwo.
- Wyjdź stąd! Spotkałam kolejnego potwora raniącego każdego, bez wyjątku - szepnęła, wciągając powietrze ze świstem.
I zrobił to. Zniknął z jej pola widzenia nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć. Nie chciał bardziej pogarszając jej humoru i stanu. Skrzywdził ją, znowu, znowu kogoś skrzywdził.
~Zrozumiałam.
Że jestem kimś, kto powinien decydować.
Co robić z tym, czego się nauczałam.
I wybieram nie bycie sobą.
- Czuję się podle, od trzech miesięcy jej rozpacz siedzi w mojej głowie. Nie mogę zapomnieć o jej pięknych oczach i tym, że powiedziałem te cholernie raniące słowa. Spotkaliśmy się kilka razy, ale w zupełnie zbiegowych okolicznościach, a ja czuję i widzę, że znaczy dla mnie coś więcej, Diego - minęło kilka podle spędzonych dni.
Chłopak od tamtej chwili nie mógł na niczym się skupić, zrezygnował z pracy, zatrudnił detektywa i z niecierpliwością czekał na informację. Violetta - skrzywdzona przez los, zamąciła w jego życiu, wziął rozwód i czekał na nią, wciąż czekał.
- Jaa..wiem gdzie ona jest, tylko, że nie chcę cię znać. I wiem, że nie chciałeś ale serio, ona była zawsze w porządku - odpowiedział.
- Nie wytrzymam dłużej - schował twarz w dłonie, załamując się na dobre.
Przeprosiny nie wskurały, nic pożytycznego, a wyrzuty sumienia nie ustępowały. To właśnie go zmieniło, zmieniła na zupełnie innego człowieka, niż był kiedyś.
- Leon, będzie inna, zobaczysz...
- Nie będzie, zamknij się i tak nie mów - warknął, trzaskając drzwiami.
Wyszedł powietrze siadając obok pobliskiego wysokiego muru. Bezsilność, co innego mu pozostało?
Mógł się zabić, ale po co? Wierzył, mocno wierzył, że znajdzie szatynkę - swojego anioła.
~Teraz jest dziś.
O jedno więcej niż dwoje.
Siła, kierunek, serce.
Chęci, które napełniają nas pasją.
Jej ciepły dotyk jest czymś w rodzaju ukojenia. Staram się odgonić od siebie złe myśli, napawając się kojącym ust dziewczyny. Dotyka opuszkami palców mojego policzka, dzięki czemu w jednej sekundzie moje ciało zaczyna drżeć. Nie mogę uwierzyć w to, co działo się do tej pory. Nie umiałem powiedzieć sobie jak bardzo kocham tą drobną istotkę. Jak bardzo zawirowała w moim życiu i postawiła przed trudnym wyborem. Tuli się do mnie, niczym zmarznięty miś poszukujący czegoś nowego.
Noc, którą spędziłem u jej boku, jest najwspanialszym marzeniem mężczyzny. Kocham ją, kocham, jak nikogo innego.
- O czym tak myślisz, mój aniele? - pytam, ilustrując każdy milimetr jej chudej sylwetki.
Wacha się na początku, ale po chwili powoli podnosi się do góry, łapiąc moją dłoń. Niekontrolowane uczucie zalewa moje wnętrze.
- Przed nami całe życie, Leon. Ale wiem, że spędzę je z tobą do końca. Razem będziemy łapać miliony gwiazd, razem będziemy wychowywać nasze pociechy, razem będziemy na zawsze - nie umiem powstrzymać miliarda łez, które jakimś cudem wydostają się z moim szmaragdowych oczu.
Słowa dostają się do mojego mózgu, zapominając o wszystkim. Sekunda za sekundą mija nieubłagalnie, a ja wiem, że minie trzysta lat, a ja wciąż będę ją kochał coraz bardziej. Nic nie jest wyrazić mojego szczęścia.
Znalazłem ją, znalazłem miłość mojego życia.
Budzę się z bezsensownego snu, który nigdy się nie stanie. Dziesięć lat, to dużo, prawda?
Tyle czekałem i wciąż czekam. na osobę, która potrafiła mnie zmienić i rozweselić, nawet mnie nienawidząc. Ciągle próbowała uciec od rozmowy, a ja błagałem na kolanach, aby tylko porozmawiała ten ostatni raz, za późno.
Zniknęła już na wieki, skończyłem 35 lat, marzenia przeminęły z wiatrem, uczucia również.
Wtedy byłem głupim i niedojrzałym dzieckiem, stawiałem sam siebie przed trudnymi wyborami, a przy mnie był tylko mój przyjaciel. Straciliśmy kontakty, nie rozumiałem go, nie rozumiałem tego, że nie chciał, abyśmy razem byli w niebie i czuli się tak samo, nie wybaczyłem. Jej miejsca nie zastąpi nikt inny. Wolę żyć sam, nie potrzebuję nikogo, jej już nigdy nie odzyskam, straciłem swoją szansę.
Brunet od czasu do czasu popijał swoją zimną od chłodu kawę. Drążył temat swojego nudnego dotychczasowego życia, i myślał nad sensem istnienia istot żywych. Świat wydywał się taki duży, a jednak coś było źle zainterpetowane - zaufanie. Ufał komuś kogo mocno kochał, a zauroczenie owładnęło nim całym, nagle zdał sobie sprawę, że popełnił błąd? Ana bywała dość dziwna, ale nigdy nie pomyślał, że może go zbić z tropu i zmienić we wrak człowieka.
Seksowne ciało przyciągało mężczyzn i dzięki nim, Verdas coraz częściej stawał się okrutnym brutalem. Każdego, kto zbliżył sie do jego ukochanej traktował podobnie, zabijał. Mafia, pieniądze i kilka rzeczy mogły natychmiast wypełnić jego prośbę, podwójna stawka - śmierć.
Taki traktat zawiązał i nie zamierzał nic innego robić.
Udał się do pobliskiego szpitala, by porozmawiać z przyjacielem. Diego zawsze był uczciwy i dobry, a swoich bliskich nigdy nie pozwolił skrzywdzić. Kruche i zakochane serduszko zapełniało pustki i pomagało w dążeniu do celu. Zawód, który wykonywał ratował innych pacjentów, a on czuł, że satysfakcja jest silniejsza i mógł powoli doprowadzać wszystko do porządku. Weszedł do gabinetu, niecierpliwie wyczekując, aż ktoś łaskawie powiadomi go gdzie znajduję się Hernandez.
Uśmiechał się szeroko, przypominając sobie niezwykłe chwile w jego towarzystwie, najlepsze chwile nie mające końca.
W pomieszczeniu zjawiła się młoda pielęgniarka na wózku, i ignorując jego spojrzenie podjechała delikatnie do biurka. Poprawiała niezgrabne loki, wystukując rytm muzyki lecącej z radia. Żadne z nich nie zamierzało odezwać się słowem, tym bardziej pogarszając atmosferę panującą między dwójką.
- Czekasz tutaj na Diego?
- Nie widać? - zaśmiał się sarkastycznie, piorunując wzrokiem dziewczynę na wózku inwalidzkim.
-Kolejny cham - burknęła pod nosem.
Faceci ciągle uważali, że z powodu niedawno zaistniałego wypadku zostanie kaleką do końca życia. Ale ona miała swoje zdanie i zamierzała go bronić.
Nieszczęśliwe rozpoczęła się jej historia, i właśnie dlatego stała się bezbronna. Nogi odmawiały jej posłuszeństwa, a mięśnie i kości umierały, potrzebując całodobowej rehabilitacji.
Nie miała pieniędzy, niestety. Rodzina odwróciła, a znajomi zapomnieli o dawnej
Violetcie Castillo.
- Dzięki, niezdaro. Co? Spadłaś z mostu i jakimś cudem żyjesz? - przesadził.
Świdrujące łzy pojawiły się w jej oczach, a krzyk bólu po raz kolejny powrócił.Nie była winna temu, że pozostanie jej bycie niepełnosprawną, nic takiego nie zrobiła.
- Nic o mnie nie wiesz, podła świnio. Nie chciałam stać się bezwładną, byłam normalna przez dwadzieścia dwa lata - krzyknęła, wyrywając cząsteczki.
Zawahał się lekko, myśląc czy aby napewno posłusznie ją osądził? Skoro wiedział, że czasami potrafi powiedzieć "aż" za wiele, nie powinien mówić nic, Verdas - kolejny dupek bez jakichkolwiek zmagań i dobijających sytuacji. Sny są realne, wtedy, gdy ktoś opowiada kłamstwa.
- Przepraszam, ja i mój niewyparzony język - krzyknął żałośliwie, podchodząc do niej w wdziękiem.
Jego każdy ruch uwodził kobiety i odnajdywał wzrokiem na tysiąc kilometr. Sylwetka przystojnego, przystojnego, ale czy dobrego?
- Wszyscy jesteście tacy sami - odpowiedziała, ocierając zapłakane policzki. - Osoby chore lub upośledzone są dla was pożytkiem do kolejnego wyśmiewania się i czułej satysfakcji - dodała.
Odebrało mu mowę, nie był w stanie wydać z siebie żadnego konkretnego zdania. Dlaczego nie zauważył jak bardzo już cierpiała? I dolewał oliwy do ognia? Bo był dupkiem - skończonym dupkiem. Z pewnością nie chciałby być w skórze tej biednej kruszynki. Codziennie wysłuchiwał by przezwiska o stanie swojego zdrowia i załamałaby się psychicznie, popełniając samobójstwo.
- Wyjdź stąd! Spotkałam kolejnego potwora raniącego każdego, bez wyjątku - szepnęła, wciągając powietrze ze świstem.
I zrobił to. Zniknął z jej pola widzenia nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć. Nie chciał bardziej pogarszając jej humoru i stanu. Skrzywdził ją, znowu, znowu kogoś skrzywdził.
~Zrozumiałam.
Że jestem kimś, kto powinien decydować.
Co robić z tym, czego się nauczałam.
I wybieram nie bycie sobą.
- Czuję się podle, od trzech miesięcy jej rozpacz siedzi w mojej głowie. Nie mogę zapomnieć o jej pięknych oczach i tym, że powiedziałem te cholernie raniące słowa. Spotkaliśmy się kilka razy, ale w zupełnie zbiegowych okolicznościach, a ja czuję i widzę, że znaczy dla mnie coś więcej, Diego - minęło kilka podle spędzonych dni.
Chłopak od tamtej chwili nie mógł na niczym się skupić, zrezygnował z pracy, zatrudnił detektywa i z niecierpliwością czekał na informację. Violetta - skrzywdzona przez los, zamąciła w jego życiu, wziął rozwód i czekał na nią, wciąż czekał.
- Jaa..wiem gdzie ona jest, tylko, że nie chcę cię znać. I wiem, że nie chciałeś ale serio, ona była zawsze w porządku - odpowiedział.
- Nie wytrzymam dłużej - schował twarz w dłonie, załamując się na dobre.
Przeprosiny nie wskurały, nic pożytycznego, a wyrzuty sumienia nie ustępowały. To właśnie go zmieniło, zmieniła na zupełnie innego człowieka, niż był kiedyś.
- Leon, będzie inna, zobaczysz...
- Nie będzie, zamknij się i tak nie mów - warknął, trzaskając drzwiami.
Wyszedł powietrze siadając obok pobliskiego wysokiego muru. Bezsilność, co innego mu pozostało?
Mógł się zabić, ale po co? Wierzył, mocno wierzył, że znajdzie szatynkę - swojego anioła.
*
~Teraz jest dziś.
O jedno więcej niż dwoje.
Siła, kierunek, serce.
Chęci, które napełniają nas pasją.
Jej ciepły dotyk jest czymś w rodzaju ukojenia. Staram się odgonić od siebie złe myśli, napawając się kojącym ust dziewczyny. Dotyka opuszkami palców mojego policzka, dzięki czemu w jednej sekundzie moje ciało zaczyna drżeć. Nie mogę uwierzyć w to, co działo się do tej pory. Nie umiałem powiedzieć sobie jak bardzo kocham tą drobną istotkę. Jak bardzo zawirowała w moim życiu i postawiła przed trudnym wyborem. Tuli się do mnie, niczym zmarznięty miś poszukujący czegoś nowego.
Noc, którą spędziłem u jej boku, jest najwspanialszym marzeniem mężczyzny. Kocham ją, kocham, jak nikogo innego.
- O czym tak myślisz, mój aniele? - pytam, ilustrując każdy milimetr jej chudej sylwetki.
Wacha się na początku, ale po chwili powoli podnosi się do góry, łapiąc moją dłoń. Niekontrolowane uczucie zalewa moje wnętrze.
- Przed nami całe życie, Leon. Ale wiem, że spędzę je z tobą do końca. Razem będziemy łapać miliony gwiazd, razem będziemy wychowywać nasze pociechy, razem będziemy na zawsze - nie umiem powstrzymać miliarda łez, które jakimś cudem wydostają się z moim szmaragdowych oczu.
Słowa dostają się do mojego mózgu, zapominając o wszystkim. Sekunda za sekundą mija nieubłagalnie, a ja wiem, że minie trzysta lat, a ja wciąż będę ją kochał coraz bardziej. Nic nie jest wyrazić mojego szczęścia.
Znalazłem ją, znalazłem miłość mojego życia.
Budzę się z bezsensownego snu, który nigdy się nie stanie. Dziesięć lat, to dużo, prawda?
Tyle czekałem i wciąż czekam. na osobę, która potrafiła mnie zmienić i rozweselić, nawet mnie nienawidząc. Ciągle próbowała uciec od rozmowy, a ja błagałem na kolanach, aby tylko porozmawiała ten ostatni raz, za późno.
Zniknęła już na wieki, skończyłem 35 lat, marzenia przeminęły z wiatrem, uczucia również.
Wtedy byłem głupim i niedojrzałym dzieckiem, stawiałem sam siebie przed trudnymi wyborami, a przy mnie był tylko mój przyjaciel. Straciliśmy kontakty, nie rozumiałem go, nie rozumiałem tego, że nie chciał, abyśmy razem byli w niebie i czuli się tak samo, nie wybaczyłem. Jej miejsca nie zastąpi nikt inny. Wolę żyć sam, nie potrzebuję nikogo, jej już nigdy nie odzyskam, straciłem swoją szansę.
Kiedy patrzę w twoje oczy, wiem.
Że kochałem cię tysiąc poprzednich żyć - uśmiechnąłem się.
Zamknąłem pamiętnik, ruszając do kuchni.
Nic się już nie zmieni, najwidoczniej, trzeba się poddać.
To właśnie zrobiłem.
Piosenki; Mas que dos, Mil Vida Atras,
Cytat; mojego autorstwa.
Od autorki;
Oto Shot, zdobyłam na niego niedawno pomysł :")
Mam nadzieję, że w jakimś sposób wam się podoba.
Czekam na opinię, trzymajcie się i miłych ferii,
jeśli macie od poniedziałku!
A jeśli nie powodzenia w szkole, kochani :")
Wiktoria
Wrócę! Pierwsza!
OdpowiedzUsuńHej!
UsuńJestem chora :(
Szmutamy!
Cudowny os inny od wszystkich.
I o to chodzi.
Ojej nie wiem co napisać.
Viola była kaleką.
Tak pięknie to określiłaś.
Ludzie zawsze się dziwnie patrzą na te osoby.
Zakochał się.
I nie odkochał.
Na zawsze pozostanie w jego pamięci...
Nie znalazł jej.
Płaczę.
To takie smutne....
:( :( :(
OS
CUDEŃKO :*
Podoba, podoba!
Ja mam od połowy lutego...
Tyle czasu jeszcze!
Buuuu!
Ah ten gif pokazuje poszukiwania Lajona.
Pozdrawiam :D
Czekam :)
Na :D
Next :)
Żela ❤
Właśnie przychodzę załamanie.
OdpowiedzUsuńPoryczałam się jak głupia! :( :(
OS jest piękny i wzruszający :*
Wyszedł Ci zajebiście :)
Chcemy więcej takich perełek! <3
Maddy ❤
Hej Wikuś :*
OdpowiedzUsuńNa początku chcę powiedzieć, że zawaliłam i jestem okropna i w ogóle zła :")
Przepraszam, że nie wróciłam pod poprzednim i bardzo dziękuję za dedykację. Pamiętałam o tym cały czas i rozdział był naprawdę super, ale się nie wyrobiłam xD Oszczędzę ci już tłumaczenia się szkołą, bo chyba wszyscy mamy podobnie ;)
Os jest cudowny! ^^
Łał, postarałaś się <3 Jestem dumna.
Verdas-duperk, no, przyzwyczaiłam się xD
Spotyka Violettę i się zakochują ♥ Dobra, to taki mój Happy End, bo V. mu nie wybacza ;c Te końcowe akapity naprawdę na mnie wpłynęły, nie wiem co to było, ale je czytałam z jakimś takim napięciem czy czymś xD
#NatyWcaleUmieSięWysłowić
I byłoby cudownie, gdyby Verdas nie zaatakował Violki już na początku ;c
Wyje normalnie.
Swoją drogą ja nigdy nie wiem, jak reagować na osoby niepełnosprawne ;/ To jest takie okropne uczucie, bo czego nie zrobię to będzie źle. Gdy na przykład mijam osobę na wózku albo w inny sposób niepełnosprawną to mam przejść i nie patrzeć na nią (wtedy powiedzą, że udaje obojętną czy coś) czy normalnie na nią popatrzeć (jeśli się uśmiechniesz powiedzą, że z litości).
Chciałabym kiedyś pogadać z osobą, która od dłuższego czasu jest niepełnosprawna i z jest przyzwyczajona do 'tego' życia, żeby wiedzieć jak się zachowywać przy takich ludziach. xD
Takie tam małe rozmyślania Naty ;D
Wracając. Leon tak bardzo się przejął tym co powiedział, że aż się zakochał ^^
Swoją drogą pomysł z tym, że spotykają się raz, przez przypadek i potem ktoś jest zakochany na zabój jest super ^^ 11/10.
Tylko szkoda, że Sad End ;c
Współczuję Leonowi myśleć pół życia (10 lat) o jednej osobie.
Masakra o.O
Tak czy siak, Wiktoria ma talent i niech Wiktoria więcej pisze takich cudownych dzieł ^^
A ja będę wracać ;P
Buziaki ;*
Kocham cie <33
Natalia ♥
PS Mam nadzieję, że nie ma błędów, ale już nie chce mi się sprawdzać, więc z góry przepraszam jakby co xD
PRZEPRASZAM!
OdpowiedzUsuńNie, nie zajmę sobie teraz miejsca, bo jeszcze nie wrócę i jeszcze bardziej mnie znienawidzisz.
Wiem, nawaliłam na całej linii.
Mogę mowić, że szkoła i w ogóle, ale zawsze mam to samo do powiedzenia ( bo głównie ta placówka jest powodem mojej nieobecności -.- ), więc chciałabym tylko abyś mi wybaczyła.
Od długiego czasu się do CB nie odzywam, zajmuję a nie komentuję...
Kurczę, nie potrafię sie nawet wytłumaczyć.
Ah, szkoła
Tak więc ja mam WIELKĄ nadzieję, że kiedykolwiek wybaczysz swojej stokrotce i nie będziesz się już na nią gniewać ^^
Bo w końcu jeszcze trochę mnie kochasz, no nie?
Mam taką nadzieję...
Ale ja CB lofciam, więc teraz musisz znieść mój jakże kreatywny komentarz, który będzie długi! ( postaram się choc trochę wynagrodzić ci moją nieobecność i to wszystko ^.^ )
OS TO JAKAŚ *o*
Te cytaty ( a szczególnie Twojego autorstwa ) poruszyły mnie do reszty *o*
Miłość to takie cudowne uczucie.
León miał Anę ( hihihi ( wyobraź sb moją minkę xD ) ) i życie gangstera.
Mimo to, jedna, jedyna osóbka na wózku zmieniła cały jego pogląd na świat.
To cudowne!
Chociaż ja osobiście nie wierze w miłość od pierwszego wejrzenia, to ten one Shot poruszył coś we mnie ( takie dziwne coś czego nie mogę określić :-D )
W ogóle, bardzo fajny pomysł z V na wózku, która pomogła Leónowi zrozumieć jego błędy.
W końcu to dzieki niej, a tak właściwie dzięki mega hamskim słowom ( tak, jestem adwokatem Lajonka z każdego opowiadania, ale tutaj muszę trochę na niego najechać ), zrozumiał, że nie może dłużej tak traktować ludzi i że popełnił wielki błąd, żyjąc w tak perfidny sposób.
Próbował, walczył, jednak Vilu pozostawała nieugięta.
W sumie, co jej sie dziwić?
Skrzywdził ją, nie znając kompletnie sytuacji, a do tego na początku nie odczuł skruchy.
Dopiero jej łzy poruszyły w nim takie coś, co ten OS poruszył we mnie *o*
Ta końcówka rozwaliła mnie kompletnie.
Czekał na nią10 lat!
Kurde, to dużo O_o
I do tego nie chciał mieć innej.
Jego uczucie powoli wyniszczało go od środka, az w końcu popadł w jakieś uzależnienie O_o
Ej, a jakbyś zrobiła II część? ( genialna Blake na propsie xD )
Takie jakby ich spotkanie po wielu latach i wiesz, coś w ten deseń.
Pomyśl nad tym!
Tak więc jeszcze raz bardzo przepraszam za to wszystko! I mam nadzieję, że jeszcze mnie lubisz ^.^
Choc troszeczkę??
Blake x
Jasne, że cię loffciam! <3
UsuńPomyślę nad drugą częścią, ciekawe co na to inni czytelnicy!
Nie gniewam się ;*
Ooo, ja też jestem bardzo z drugą częścią! ♥
UsuńJak najbardziej jestem za drugą częścią ♥
UsuńJa też jestem na setną częścią!
UsuńOhoho, temat OS'a już mi znany, ale bardzo dobrze ubrany w słowa. Ty to wiesz, ja to wiem i wszyscy to wiedzą, więc nie będę się rozczulać nad komentowaniem.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ukaże się druga część albo dwusetna, albo tysięczna ^-^
Cudowny OS
OdpowiedzUsuńZakochana - to mało powedziane, co czuję w stosunku do Tego OS
Czekam na więcej Misiakuuu
Heej :D
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja o tej porze nie śpię? xD
Jest 24:40, a ja komentuję one shota ;/
No cóż, powiedziałam że wrócę więc jestem ;))
Jak ty to robisz, że piszesz
takie mega boskie i mega
wzruszające one shoty, rozdziały
i wgl?
Ten OS ma w sobie coś... magicznego ;/ serio.
Jak go czytam to tak mega dziwnie sie czuję.
Co nie zmienia faktu że bardzo mi
się podoba ^^
Vilu na wózku inwalidzkim :<
To mega smutne. I jeszcze Verdas ją obraża.
Jakbym go kurwa złapała to bym mu powiedziała co o nim
sądzę :<
Później odkrył że się w niej zakochał xDD
Miłość od pierwszego wejrzenia xD
Ja to nazywam przeznaczeniem ;P
Boski ten OS, wzruszyłam się. I to ostatnie zdanie.
Kuźwa, zajebiste.
Będę teraz przeżywać bo ja tak mam xd
Ale trudno :<
Jeszcze raz powiem że to jest boskie, zajebiste, piękne, wzruszające itp.
Wybacz że ten komentarz
jest taki nudny ale wiesz, jestem trochę
zmęczona xDD
Nie mogę się doczekać drugiej
części ^^
Pisz szybko i dodaj xdd
Kocham ;*
Believe ^^