Rozdział dedykuję todos ♥
Dziękuję wam, kochani.
~Ostatecznie przegrałam walkę
ze swoim sercem
~Ostatecznie przegrałam walkę
ze swoim sercem
Zapach szpitalnego leczenia unosi się w powietrzu i dociera do moich nozdrzy, kiedy otwieram zmęczone powieki. Pokój rozjaśnia jedynie delikatne słońce, wydostające się z przyciemnionych okien. Świat wciąż wiruje przed moimi oczami, a zwyczajna ściana okazuję się podwójnym miejscem i wygląda, jakby chciała stamtąd wydostać i zrobić coś szalonego.
Zastanawiam się jak długo tutaj jestem i jak długo spałam, podczas szalonego rytmu bicia mojego serca. Nikt nie zaszczycił mnie swoją obecnością i najwidoczniej nie zamierza mnie odwiedzić - codzienność.
Francesca właśnie teraz szlaja się po najlepszym klubie w mieście, a Jamie beztrosko bawi się, zapominając, że ma swoją ukochaną od ponad pięciu lat. Pozostał Federico, który zajęty jest Ludmiłą i nie zamierza szybko wypuścić jej z łoża małżeńskiego. Poszukując telefonu przez jednolitą mgłę, dostrzegam stos kwiatów stojących na szafce. Osoba, która je tutaj przyniosła naprawdę się postarała, ponieważ czerwone róże idealnie współgrają z szarym nastrojem szpitala.
- Podobają ci się? - wzrokiem odnajduję mężczyznę, który seksownie unosi brew i zachęcająco opiera się o framugę drzwi. Uśmiecham się szeroko, zapraszając gościa do środka. Verdas romantykiem? Niemożliwe.
- Co ty tutaj robisz?...
- Przyszedłem odwiedzić swoją wspólniczkę - odpowiada, śmiejąc się cicho.
Jego głos jest niczym niewidoczny cichot. Pod wpływem przenikliwego wpatrywania się w szmaragdowe tęczówki, zastanawiam się, jak się tutaj znalazłam? Omdlenie nie powoduję kilkudniowego pobytu w chorym i nieleczącym ludzi szpitalu. Nienawidzę go i to już się chyba nie zmieni.
- Skąd wiesz, że tutaj jestem? - pytam, przygryzając wargi.
Atmosfera zaczyna robić się dość skomplikowana, ponieważ od piętnastu minut nie spojrzeliśmy na siebie wymownie, czy pokłóciliśmy o błahostkę. Pomimo współpracy jaką razem nawiązaliśmy, ciągle nie dało się dojść do porozumienia i w normalny sposób, z głębokim żalem przeprosić siebie nawzajem. Jego i moje niedoczekanie.
- Stąd, że to ja cię tutaj przywiozłem?...
- Nie musiałeś - piszczę.
Cholera, co ja robię?
- Dzięki, niezmiernie się cieszę, że jesteś mi wdzięczna - burczy z wyłącznym sarkazmem, zaciskając pięści.
Ten człowiek cały czas się denerwuję i wybucha za każdym razem, gdy powie się coś obraźliwego na jego temat, lub naruszy męskie ego. Nie zrozumiem tego, choć bardzo bym chciała wiedzieć dlaczego należy do sztywniaków.
- Przepraszam, nie gniewaj się ty mój przystojny wspólniku - śmieje się, kiedy szatyn zajmuje krzesełko.
- Przystojny, powiadasz? Nie chcę cię martwić, ale masz chłopaka...
- Nie wiem czy mam - oczy zaczynają świdrować, kiedy łzy chcą wydostać się na zewnątrz.
Z wielkim trudem zaciskam szczękę, nadaremnie. Ocieram policzki, przypominając sobie chwilę spędzone z miłością, która zajmuję się tanimi dziwkami, ponieważ już "dawno" mu się znudziłam. Przecież tak obiecywał, że mimo przeszkód nigdy mnie nie opuści, bo za bardzo mnie kocha.
- Violetta, co jest? - pyta zaniepokojony, przyglądając mi się z bliska. - Mów
- Zarzucił mi, że go zdradzam. Z tobą. Wykorzystał sprytnie moment i zaciągnął mnie do łóżka. Po naszym spacerze zastałam go pijanego i powtarzającego cholernie bolesne słowo "suka", kierowane wprost do mnie - wybucham.
Zielonooki wytrzeszcza powieki ze zdziwienia i myśli nad sensowną odpowiedzią. Jego mina ewidentnie pokazuję, że jest gotów stawić czoła dupkowi, który tak potwornie rani mnie swoim podłym zachowaniem.
Beznamiętnie wpatruję się w widoki za oknem, próbując skupić myśli na czymś zupełnie innym. Pod wpływem impulsu przytulam się do jego koszulki i wysportowanego ciała.
- Spokojnie, jesteś bezpieczna - szepcze troskliwie, gładząc mnie po włosach.
Niechętnie wyrywam się z uścisku, czując ogromny żal i nicość, połączoną z bezsilnością. Płacz zamienia się w cichy szloch, kiedy z powrotem wszystko do mnie wraca. Napięcie wygrywa i po raz kolejny zanoszę się łzami. To koniec.
Nasz związek rozpada się z każdą sekundą, łamiąc mi serce.
Kilka minut później znajdowałam się już w pokoju należącym do ordynatora oddziału. Leon niestety udał się już na spotkanie, ponieważ umówił się z Joshem, detektywem który pomagał i pomaga nam w planie zemsty na Stele.
- Doktorze, co było powodem mojego pobytu tutaj? - pytam zaciekawiona, siadając ma miękkiej sofie.
Gabinet w ogóle nie przypomina złego nastroju, wręcz przeciwnie zachęca do częstszego zaglądania i zdobywania naklejki pod tytułem "dzielny pacjent". Dzieci uwielbiają takiego typu podarunki.
- Krwotok spowodowany był osłabieniem organizmu podczas miesiączki. Proszę pamiętać, aby dbać o siebie i nie lekceważyć poważnych bólów brzucha - oznajmił z przekonaniem, wypisując podstawowe dane na czystej kartce papieru.
Kiwnęłam twierdząco głową, poprawiając granatowe spodnie. Rzeczywiście, ostatni miesiąc był dla mnie cholernie trudny, ponieważ zmagałam się z okropnym humorem, a problemy same pojawiały się z nienacka, krzyżując wszystkie moje plany i marzenia.
- Dziękuję za wszystko, do widzenia - żegnam się gestem dłoni i ruszam w stronę wyjścia.
Chłodny wiatr otula moją twarz, kiedy wychodzę z ponurego miejsca. Odkąd pamiętam wypadki i niekomfortowe sytuacje zawsze kojarzyły mi się z ozięmbłym szpitalem.
- Vilu - spoglądam na właściciela czarnego samochodu.
Nareszcie ktoś sobie o mnie przypomniał, musiało się coś stać.
- Cześć Fede - mruczę, zapinając pas.
Chłopak puszcza mi przelotne spojrzenia i z wielką prędkością udaję się w stronę apartamentu. Powstrzymuję się od głośnego wybuchu i wypuszczam ze świstem powietrze.
Ten człowiek cały czas się denerwuję i wybucha za każdym razem, gdy powie się coś obraźliwego na jego temat, lub naruszy męskie ego. Nie zrozumiem tego, choć bardzo bym chciała wiedzieć dlaczego należy do sztywniaków.
- Przepraszam, nie gniewaj się ty mój przystojny wspólniku - śmieje się, kiedy szatyn zajmuje krzesełko.
- Przystojny, powiadasz? Nie chcę cię martwić, ale masz chłopaka...
- Nie wiem czy mam - oczy zaczynają świdrować, kiedy łzy chcą wydostać się na zewnątrz.
Z wielkim trudem zaciskam szczękę, nadaremnie. Ocieram policzki, przypominając sobie chwilę spędzone z miłością, która zajmuję się tanimi dziwkami, ponieważ już "dawno" mu się znudziłam. Przecież tak obiecywał, że mimo przeszkód nigdy mnie nie opuści, bo za bardzo mnie kocha.
- Violetta, co jest? - pyta zaniepokojony, przyglądając mi się z bliska. - Mów
- Zarzucił mi, że go zdradzam. Z tobą. Wykorzystał sprytnie moment i zaciągnął mnie do łóżka. Po naszym spacerze zastałam go pijanego i powtarzającego cholernie bolesne słowo "suka", kierowane wprost do mnie - wybucham.
Zielonooki wytrzeszcza powieki ze zdziwienia i myśli nad sensowną odpowiedzią. Jego mina ewidentnie pokazuję, że jest gotów stawić czoła dupkowi, który tak potwornie rani mnie swoim podłym zachowaniem.
Beznamiętnie wpatruję się w widoki za oknem, próbując skupić myśli na czymś zupełnie innym. Pod wpływem impulsu przytulam się do jego koszulki i wysportowanego ciała.
- Spokojnie, jesteś bezpieczna - szepcze troskliwie, gładząc mnie po włosach.
Niechętnie wyrywam się z uścisku, czując ogromny żal i nicość, połączoną z bezsilnością. Płacz zamienia się w cichy szloch, kiedy z powrotem wszystko do mnie wraca. Napięcie wygrywa i po raz kolejny zanoszę się łzami. To koniec.
Nasz związek rozpada się z każdą sekundą, łamiąc mi serce.
Kilka minut później znajdowałam się już w pokoju należącym do ordynatora oddziału. Leon niestety udał się już na spotkanie, ponieważ umówił się z Joshem, detektywem który pomagał i pomaga nam w planie zemsty na Stele.
- Doktorze, co było powodem mojego pobytu tutaj? - pytam zaciekawiona, siadając ma miękkiej sofie.
Gabinet w ogóle nie przypomina złego nastroju, wręcz przeciwnie zachęca do częstszego zaglądania i zdobywania naklejki pod tytułem "dzielny pacjent". Dzieci uwielbiają takiego typu podarunki.
- Krwotok spowodowany był osłabieniem organizmu podczas miesiączki. Proszę pamiętać, aby dbać o siebie i nie lekceważyć poważnych bólów brzucha - oznajmił z przekonaniem, wypisując podstawowe dane na czystej kartce papieru.
Kiwnęłam twierdząco głową, poprawiając granatowe spodnie. Rzeczywiście, ostatni miesiąc był dla mnie cholernie trudny, ponieważ zmagałam się z okropnym humorem, a problemy same pojawiały się z nienacka, krzyżując wszystkie moje plany i marzenia.
- Dziękuję za wszystko, do widzenia - żegnam się gestem dłoni i ruszam w stronę wyjścia.
Chłodny wiatr otula moją twarz, kiedy wychodzę z ponurego miejsca. Odkąd pamiętam wypadki i niekomfortowe sytuacje zawsze kojarzyły mi się z ozięmbłym szpitalem.
- Vilu - spoglądam na właściciela czarnego samochodu.
Nareszcie ktoś sobie o mnie przypomniał, musiało się coś stać.
- Cześć Fede - mruczę, zapinając pas.
Chłopak puszcza mi przelotne spojrzenia i z wielką prędkością udaję się w stronę apartamentu. Powstrzymuję się od głośnego wybuchu i wypuszczam ze świstem powietrze.
*
- Myślisz, że Jamie się zmieni? - pytam żałośnie, kiedy Leon upija łyka swojej lemoniady.
Nie wiem, jak mogę podziękować mu za to, że jest przy mnie, kiedy czuję się okropnie z szczerą prawdą. Każda sekunda uświadamia mi, że szczęście minęło wraz z odejściem uczuć.
- Nigdy nie byłem dobry w pocieszaniu. Jestem pewien, że prawdziwa miłość przetrwa wszystko...
- Dziękuję ci, naprawdę - uśmiecham się szeroko, wyłamując palce.
Zaciskam szczękę, by ponownie nie rozkleić się na jego oczach i pokazać, jak bardzo cierpienie owładnęło mój umysł i doprowadziło do takiego stanu. Chowam twarz w dłonie i z rozpędem wybiegam z kawiarenki. I nagle jak za dotknięciem różdżki pięściami okładam pień drzewa, wyładowując na nim swoje emocje i agresywne zachowanie.
- Ty suko - odwracam się napięcie w stronę dobrze znanego mi głosu.
Skomlę cicho, kiedy widzę kto stoi przede mną i wbija mi w serce tysiące szpilek. Powoli wycofuję się do tyłu myśląc, że uda mi się, lecz niestety, jestem w pułapce. Dostrzegam złość w jego tęczówkach, ale staram się opanować strach.
Zwijam się, czekając na uderzenie, kiedy ktoś przytrzymuję jego dłoń i syczy kilka słów.
-Jeżeli ją dotkniesz, zabiję cię...
Nie wiem, jak mogę podziękować mu za to, że jest przy mnie, kiedy czuję się okropnie z szczerą prawdą. Każda sekunda uświadamia mi, że szczęście minęło wraz z odejściem uczuć.
- Nigdy nie byłem dobry w pocieszaniu. Jestem pewien, że prawdziwa miłość przetrwa wszystko...
- Dziękuję ci, naprawdę - uśmiecham się szeroko, wyłamując palce.
Zaciskam szczękę, by ponownie nie rozkleić się na jego oczach i pokazać, jak bardzo cierpienie owładnęło mój umysł i doprowadziło do takiego stanu. Chowam twarz w dłonie i z rozpędem wybiegam z kawiarenki. I nagle jak za dotknięciem różdżki pięściami okładam pień drzewa, wyładowując na nim swoje emocje i agresywne zachowanie.
- Ty suko - odwracam się napięcie w stronę dobrze znanego mi głosu.
Skomlę cicho, kiedy widzę kto stoi przede mną i wbija mi w serce tysiące szpilek. Powoli wycofuję się do tyłu myśląc, że uda mi się, lecz niestety, jestem w pułapce. Dostrzegam złość w jego tęczówkach, ale staram się opanować strach.
Zwijam się, czekając na uderzenie, kiedy ktoś przytrzymuję jego dłoń i syczy kilka słów.
-Jeżeli ją dotkniesz, zabiję cię...
Od autorki;
Leon to maczo ♥
Dzisiaj nie narzekam, że jest zły bo
mam wrażenie, że pierwszy raz jakoś mi się troszku podoba xD
Hola, cómo estás? ^^
I w ogóle co to było z tym poronieniem? XD
Violetta nie była zapłodniona przez szatańskie nasienie.
Zrobiłam z Jamiego sukinsyna, czy to koniec ich związku?
Pożyjemy zobaczymy! ;d
W każdym razie Leon jest troskliwy, teraz.
Ja nic nie planuje, no wcale(serio) ;p
Liczę, że z komentarzami
pójdzie wam tak dobrze jak w szósteczce ^^
I dziękuję wam, motywujecie mnie, zawsze :")
Macie jakieś pytania? ;*
Zapraszam: KLIK
Do następnego <3
Wikson ♥
Elo elo
OdpowiedzUsuńNie wiem, dlaczego dodałam dwa razy Elo, elo, ale to mój telefon, a jego nie ogarniesz :D
UsuńCóż mogę powiedzieć o rozdziale? Piękny ♥
Podoba mi się to, że Leon to taki romantyk i przyniósł jej kwiaty, do tego czerwone róże - to coś znaczy! Oczywistym faktem jest to, że obronił ją przed Jamie'm.
Ugh, to będzie idealna para.
#TeamLeonetta
#TeamLeon
#TeamHolly!
Czekam na następny,
Przepraszam, że tak krótko,
Olivie x
Elo elo
OdpowiedzUsuńHa! Mojee ♥
OdpowiedzUsuńDobra! OK! Przyznaje! Myliłam sie! To nie była ciąża! OK! To tylko moje chore urojenia!
UsuńZdarza się? Zdarza! Mi aż za często, ale to JA! ❤❤
Skarbie rozdział jest cudowny.
A Leon...ahhh :))
Vils w szpitalu.
Lajon się nią zainteresował jako jedyny :*
Taki troskliwy...;*
Już znamy przyczynę boleści Fiolki! :)
Zaskoczona? Yhyś!
#LeonPocieszycielIObrońca
Wypad do kawiarenki.
Marny pocieszyciel ?? Jest w sam raz.
#JamieToSukinsynBezUczuć
#PieprzonyDziwkarz
On ma pretensje do V?
Sam rucha jakieś dziwki na boki, a ma pretensje do niej, że spotyka się z L??
Wyzywa ją i chce...uderzyć?
Kto mu przeszkodził?
Błagam błagam niech to będzie Leon!
Marzenie! Znowu pewnie się mylę :(
Czekam na kolejną perełke!
Buziaczki :* ❤
Maddy ❤
Elo!
OdpowiedzUsuńJa!
Moje!
Wrócę!
Jeżu,jestem!
UsuńJej,dzisiaj ostatni dizeń!
I jadę na narty!
Nie ważne :D
Jezu,jaki ten Leon dobry <3
Taki z niego macho,że nie wiem.
Hhahahhahhahah.
Złość w jego tęczówkach.
eehhhhh....
muszę isć do szkoły :((
Smutam okropnie :(
Takie życie :(
Ale rozdział fenomenalny oraz perełkowaty.
Jezu,ale ja isę tak mało rozpisałam :(
Nie ważne!
Jeszcze raz: PEREŁKA!
Pozdro,xoxo
Emily ♥
It's me
OdpowiedzUsuńHello!
UsuńZamęczam cię.
Wszystkich zamęczam...
Taki los!
I widzimy kto tu jest tak naprawdę
Prawdziwym mężczyzną.
Kto przy niej siedział? Oczywiście on.
Ja myślałam, że wtedy to koniec a ty mi z wyzwiskami wyjeżdżasz.
No kurna. Czytałam inny rozdział przed chwilą
I też pewnien ktoś wyzwał pewnego ktosia od suk.
No po prostu...
I dzięki ci, że nie jest w ciąży.
Nie wiem co bym ci zrobiła!
Zabić to by było mało...
Ale nie jest i się cieszmy.
To tylko coś z miesiączką.
Uffffinnnggg....
Spotkanie w kawiarni.
Niby wszystko okej...
Ta...
Dopóki nie przybiegł
Dziad śmierdzący.
Już chciał ją uderzyć.
Lajon zareagował.
Lajon zdobywa ode mnie dużooo plusów.
Rozdział
P.E.R.E.Ł.K.A
G.E.N.I.A.L.N.Y
S.U.P.E.R.
Jaki śliczny gifff <3
Zgadzam się, że to Maczo, a mu kobiety nie wybaczą!
No szatańskie nasienie hihi.
Będzie koniec. Ja to wiem.
Albo znowu coś pokombinujesz itp.
I nie będzie...
Leoś jest inny niż myślałam.
Czekam :)
Na :D
Next :)
Żela ❤
Nie bądź zła :-"(
OdpowiedzUsuń*___*
OdpowiedzUsuńLeon taki macho *.*
JAMIE DEBIl.
LEON CUDOWNY <3
A nie lubiłam go tutaj :D
Spadam się uczyć i czekam na nexta <3
Boski
OdpowiedzUsuńHej, hej, hej. Jestem nowa, ale zostaje. Rozdział mnie zachwycił, końcówka genialna. Leon w wydaniu macho idealnie mi pasuje. Właśnie sobie wyobrażałem jego przygarbiona lekko sylwetkę i mrozacy krew w żyłach wzrok. I wiesz co? Jestem pewna, że nie zawahalby się ani chwili, żeby przyłożyć tej niemocie.
OdpowiedzUsuńA Violetta? To Violetta i ta jej dziewczęca delikatność, wrażliwość też są niczego sobie.
No cóż. ..nie pozostaje mi nic innego jak czekać na następny, równie dobry rozdział i serdecznie zapraszam do siebie. Wiem, że dawno nie dodawalam nowego wpisu, ale może znajdziesz coś dla siebie.
Pozdrawiam.
~ShyShane
(PS. Przepraszam, ale siedzę na telefonie i nie chce mi się logować)
Shyshine
UsuńTak rozdział boski i wogle ^^
OdpowiedzUsuńTy to wiesz <3
Lion romantyk *-*
I bohater <333
Lovciam go ❤❤
Czekam niecierpliwie na next ;3
Kocham
Całuje
Pozdrawiam ;*
Naty ❤❤❤
Czeeeeść Wikson <3
OdpowiedzUsuńJak u ciebie?
U mnie fajnie, jestem w górach i piszę w sumie z telefonu, więc będzie mało i brzydko xD
W przeciwieństwie do twojego rozdziału! ^^
Jej, chyba jeden z lepszych.
Kurde, i moja teoria o nieplanowanej ciąży się nie sprawdziła xDD
LEON! Łiiii, wiedziałam, że on będzie dla Vilolki dobrym. Dobrym kandydatem na męża, oczywiście ♥♥
Jestem ciekawa jak oni mają zamiar się pozbyć Holly (tak się ona nazywa, nie?)
Jamie... Nikt nie lubi Jamie'go. Verdas obrońca uciśnionych, omg, kocham go z tej roli, haha xD
Czekam na następny i naprawdę chcę już wiedzieć co dalej *.* Naprawdę, naprawdę ^^
Do nexta ;*
Kc, kc ♥
Natlia ^^
(Nie patrz na błędy, jeśli są)
Miłego pobytu w górach, Natka ^^
UsuńCo do Holly - tak, tak się nazywa xD
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietne, Świetne, ŚIWETNE!!!
OdpowiedzUsuńWOw. Uwielbiam to <3
Czekam na wwięcej
Violetta VIlu
Ooo! Kocham!
OdpowiedzUsuńCt u cb.
Masz talent i piszesz genialnie
Chce dalszą część.
Pozdro Lexi
Jeśli chcesz to zapraszamy do mnie. ;)
Cześć, Wiki 8)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, of kors. Dobrze o tym wiesz :D
Może Violka cierpi, że tam jej się nie układa z tym dupkiem - ale ja nie narzekam.
Verdas jest wolny 8) Myślę, że lepszy z niego kandydant :D
I on jeszcze ją tak broni.
Taki kochany <3
NIech taki zostanie.
I niech będzie razem z Violką.
A wszyscy będą hepi.
A Jamie niech się wali, hehe.
Czekam na nexta i przepraszam, że tak krótko ;*
Weny życzę <33
Dżulia
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym opo!
OdpowiedzUsuń*-*
Melloniasta:*