~Z każdym krokiem, kradniesz mi serce.
Uśmiechnij się i powiedz,
Kogo kochasz najbardziej.
Życie w ciągłym strachu, nauczyło mnie przedsmaku kolejnych rozczarowań i porażek. Ludzie tak często śmiali się z ludzkiej krzywdy, przechodzili obojętnie obok żebraków i zchorowanych staruszków, rzucając przelotne spojrzenia typu "zobacz, jak on wygląda, nie zbliżaj się, jeszcze się czymś zarazisz".
Uśmiechali się do siebie niemrawym spojrzeniem, które wydostawało się z przyciemnionych powiek, codziennie urządzali potajemne schadzki, rządząc kupą forsy i majątku swoich starych, wzbogaconych płatnymi dofinansami. Niektórzy swoją zarozumiałością byli pewni, że robią dobrze i mimo ciągłego czepiania się o błahostki, nikt nie przeciwstawi się bogatszym uczniom.
Moja przygoda od początku była jednym, wielkim kłamstwem, zbudowanym od podstaw na samotnym radzeniu sobie w trudnym niedbale świecie. Matka nigdy nie poświęcała mi uwagi, ciągle wyjeżdżała na delegację, sprowadzała kochanków do domu i godzinami potrafiła przesiadywać z nimi w gabinecie, pijąc kawę i zdobywając większą forsę. Ojciec charował dwadzieścia-cztery godzinę na dobę, utrzymując mnie i siebie, ponieważ jego "puszczalska" żona całą swoją zdobycz oddawała w ręce kasjerek, lub kupowała najdroższe ubrania nowych kolekcji. Parszywym zachęcaniem zdradzała klijentów, wykorzystywała na różne sposoby, aby później udawać wiecznie zadowoloną i szczęśliwą z życia. Wszyscy oceniali mnie jedynie po sytuacji rodzinnej, choć każda rzecz, która działa się w domu pozostawała tylko między nami. Informacje rozchodziły się po całym mieście, ludzie patrzyli na mnie z pogardą w oczach i prosto w twarz rzucali chamskie odzywki, na które ja nie miałem wpływu.
Violetta była nowym, lepszym początkiem, kolor jej oczu był tak zatrącony, że uczucia mieszały mi się z błotem. Trudziłem się, czy aby na pewno postąpiłem prawidłowo i pocałowałem ją, okazując to, czego dotąd nie doświadczyła. Lily z czasem była coraz dalej mnie, oddalała się z każdym dniem, a poszukiwania jej dobiegły końca, kiedy policja ogłosiła sprawę, jako zakończoną.
- Ludmiła - szepnąłem, dostrzegają burzę blond loków o kwiecistym słońcu.
Jako jedyna z najbliższych , wiedziała co działo się w pochrzanionej rodzinie Verdasów. W duchu tylko jej ufałem i wiedziałem, że nasza znajomość miała w sobie szczerość.
- Zabieraj swój tyłek i ruszaj do sklepu, po stos róż. Ja załatwię resztę spraw, a twoja garderoba nabierzę barw - nie za bardzo zrozumiałem jej odpowiedź.
Wymachiwała rękami na różne strony, przypominając schorowaną wariatkę.
- Nie baw się w swatkę.
- A ty mnie nie denerwuj, debilu - krzyknęła głośno, a echo rozniosło się po całym pomieszczeniu.
Spojrzałem na czerwoną twarz od złości i zatkałem usta dłonią, aby nie skrytykować słów dziewczyny. Zdenerwowana była naprawdę niebezpieczna, chciałem jeszcze żyć.
- Lu, rozumiem że okres oznacza zero seksu, ale nie musisz wyżywać się na mnie, dobra? -założyłem ręce na piersi.
- Pieprz się - rzuciła na odchodne, ruszając w stronę mojej sypialni.
- Nie mam z kim, ale jeśli chcesz...
- W ciągu piętnastu sekund ma cię tu nie być, ty, ty popieprzony napaleńcu - wrzasnęła wściekle.
Zgarnąłem skórzaną kurtkę, wybiegając z własnego domu. Nie wierzę, że dałem się z niego wygonić. Ona miała rację, jeśli chciałem nie stracić przyjaźni z argentynką, musiałem zacząć działać.
Ta znajomość nie mogła skończyć się tak szybko, za bardzo przyzwyczaiłem się do jej towarzystwa, aby teraz zrezygnować.
Innym wydawałoby się, że pomiędzy mężczyzną i kobietą nie istnieje nic, prócz trwałego związku. Że słońce nie ma ognistego blasku, kiedy każdego dnia blada poświata rozjaśnia zasłony pokoi i budzi nas do życia. Violetta pociera ręcę i trudno oddycha, co niestety da się zauważyć.
Rozgląda się po restauracji i powraca wzrokiem na mnie, wyczekując jakiegokolwiek słowa. Rozmyślam nad sensownym zdaniem, zaczynającym tą skomplikowaną rozmowę i odważam się spojrzeć na jej drżące usta.
- Dobrze się czujesz? Jesteś blada.
- Dlaczego wtedy mnie pocałowałeś? - wypala, pochłaniając duszę na wylot i przeszukuję torbę, unikając mojego wzroku.
- Jesteś taka głupia, czy tylko udajesz? Violetta to chyba proste, że obydwoje byliśmy pod wpływem alkoholu - mruczę, zamaczając usta w gorącym napoju.
- Czasami mógłbyś pohamować słowa.
- A ty zacząć traktować mnie jak dobrego kolegę po fachu, pamiętaj, że uratowałem cię przed twoim psychicznym byłym - wypominam, płacąc za kawę.
Podaję odpowiednią kwotę młodej ekspedientce, po czym obydwoje udajemy się w stronę samochodu.
- Dzięki, Leon, że uratowałeś mnie - przerywam.
- Nie pogrążaj się bardziej - śmieje się cicho.
- Mam wielką ochotę ci przywalić, ale nie zrobię tego, bo w przeciwieństwie do pewnej osoby cię szanuje - burczy z wyrzutami.
- Tak szybko się pocieszyłeś? - odwracam się napięcie, dostrzegając znienawidzone przeze mnie tęczówki i fałszywe uśmieszki. Zaciskam pięści, opanowując strach.
- Leon, kto to jest? - szepczę szatynka.
- Jestem Olivie.
- Zabieraj swój tyłek i ruszaj do sklepu, po stos róż. Ja załatwię resztę spraw, a twoja garderoba nabierzę barw - nie za bardzo zrozumiałem jej odpowiedź.
Wymachiwała rękami na różne strony, przypominając schorowaną wariatkę.
- Nie baw się w swatkę.
- A ty mnie nie denerwuj, debilu - krzyknęła głośno, a echo rozniosło się po całym pomieszczeniu.
Spojrzałem na czerwoną twarz od złości i zatkałem usta dłonią, aby nie skrytykować słów dziewczyny. Zdenerwowana była naprawdę niebezpieczna, chciałem jeszcze żyć.
- Lu, rozumiem że okres oznacza zero seksu, ale nie musisz wyżywać się na mnie, dobra? -założyłem ręce na piersi.
- Pieprz się - rzuciła na odchodne, ruszając w stronę mojej sypialni.
- Nie mam z kim, ale jeśli chcesz...
- W ciągu piętnastu sekund ma cię tu nie być, ty, ty popieprzony napaleńcu - wrzasnęła wściekle.
Zgarnąłem skórzaną kurtkę, wybiegając z własnego domu. Nie wierzę, że dałem się z niego wygonić. Ona miała rację, jeśli chciałem nie stracić przyjaźni z argentynką, musiałem zacząć działać.
Ta znajomość nie mogła skończyć się tak szybko, za bardzo przyzwyczaiłem się do jej towarzystwa, aby teraz zrezygnować.
Innym wydawałoby się, że pomiędzy mężczyzną i kobietą nie istnieje nic, prócz trwałego związku. Że słońce nie ma ognistego blasku, kiedy każdego dnia blada poświata rozjaśnia zasłony pokoi i budzi nas do życia. Violetta pociera ręcę i trudno oddycha, co niestety da się zauważyć.
Rozgląda się po restauracji i powraca wzrokiem na mnie, wyczekując jakiegokolwiek słowa. Rozmyślam nad sensownym zdaniem, zaczynającym tą skomplikowaną rozmowę i odważam się spojrzeć na jej drżące usta.
- Dobrze się czujesz? Jesteś blada.
- Dlaczego wtedy mnie pocałowałeś? - wypala, pochłaniając duszę na wylot i przeszukuję torbę, unikając mojego wzroku.
- Jesteś taka głupia, czy tylko udajesz? Violetta to chyba proste, że obydwoje byliśmy pod wpływem alkoholu - mruczę, zamaczając usta w gorącym napoju.
- Czasami mógłbyś pohamować słowa.
- A ty zacząć traktować mnie jak dobrego kolegę po fachu, pamiętaj, że uratowałem cię przed twoim psychicznym byłym - wypominam, płacąc za kawę.
Podaję odpowiednią kwotę młodej ekspedientce, po czym obydwoje udajemy się w stronę samochodu.
- Dzięki, Leon, że uratowałeś mnie - przerywam.
- Nie pogrążaj się bardziej - śmieje się cicho.
- Mam wielką ochotę ci przywalić, ale nie zrobię tego, bo w przeciwieństwie do pewnej osoby cię szanuje - burczy z wyrzutami.
- Tak szybko się pocieszyłeś? - odwracam się napięcie, dostrzegając znienawidzone przeze mnie tęczówki i fałszywe uśmieszki. Zaciskam pięści, opanowując strach.
- Leon, kto to jest? - szepczę szatynka.
- Jestem Olivie.
Od autorki:
Witam wszystkich w dziesiątce °,°
No ok, dzisiaj jest niedziela,
nie środa, wcześniej nie dałam rady.
Dobra kochani, bez owijania, ten rozdział mi nie wyszedł.
Pisałam go chyba cztery razy, ale po tym wyżej zrezygnowałam.
Postaram się wynagrodzić wam to w następnym ;c
Nie wiem jak mogę wam podziękować za takie piękne słowa otuchy, pomyśleć że wątpiłam w
"brak komentarzy" ♥
Raz jest więcej, raz mniej, ważne że jesteście ze mną ;*
Kim jest Olivie? I jak dużą rolę odgrywa w życiu Verdasa?
Dowiecie się wkrótce XD
Co was pozytywnie zdziwi, chyba.
Rozmowa Ludmi i Leona, jeśli nie popisałam się opisami, z góry przepraszam.
Rozdziały czasami mogą być z opóźnieniem "szkoła"
Czekam na nowy szablon ^-^
Do 11 <3
Wikson xx
Me ♥
OdpowiedzUsuńDzisiaj króciutko. Wybacz.
UsuńVerdas zwala wszystko na alkohol. Oczywiście, że to przez alkohol. Inaczej by jej nie pocałował. Wcale go do niej nie ciągnie. Wcale. Wyczuj ten sarkazm.
Ludmiła wściekła. Uhuuu okres jak nic. Verdas obrywa. Słusznie.
Fantastyczny.
Genialny.
Zajebisty.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥
Czekam na next :*
Buziaczki :* ❤
Maddy ❤
MOJE
OdpowiedzUsuńTres!
OdpowiedzUsuńtrzecia!
UsuńOł je!
Wzięłam się i znowusz komentuje.
Oj ta Lusia!
Parzy, aż tutaj czuję!
Hahah no i czemu nie kupiłeś 100 róż?!
No czemu? Czemu mi nie posłuchałeś Lusi?
Ty napaleńcu!
Nie wkurzaj mnie Leon ok?
Postarasz się? Przecież ty i tak nie posłuchasz.
To po co się pytam co nie?
No tak ten pocałunek był przez alkohol.
Nic się nie wydarzyło.
On nic nie czuje.
Tylko tak sobie ją pocałował.
Czy ja widzę nową postać?
Olivie...
Była Leona, no chyba że Violki.
A ten Leon musi wypominać jej ciągle
Że uratował ja przed chłopakiem?
No co za dziadyga.
Rozdział
P.E.R.E.Ł.K.A
G.E.N.I.A.L.N.Y
S.U.P.E.R.
Ode mnie:
Zazdroszczę ci szablonu.
I co teraz mam zrobić?!
ja taki chce!
To nie fair ja taki chce!
Yhhhh!
A Nowa bohaterka jest w zakładce już?
Czekam ☺
Na :D
Next :)
Żela ❤
Joł xD
OdpowiedzUsuńMiałam skomentować później, ale później może oznaczać wcale, so robię to teraz. Co z tego, że jutro mam kartkówkę z matematyki, a pojutrze lekturę, której nawet nie zaczęłam czytać. Pff, CO Z TEGO? XDD
UsuńUps, chyba zapomniałam o jednej ważnej rzeczy.
Cześćka! ♥
Widzę, że nie tylko ja tu mam problemy ze szkołą..
Ale nie pozostało nic innego, jak dać radę, c'nie?
Jeszcze trochę i święta (szkoda, że nie wakacje, ale zawsze to coś, nie? xD). Chyba nadużywam słowa nie :D.
Rozdział krótki, ale i tak mi się podoba ♥
Ja już kocham duet L&L, jezu, to lepsze niż F&L!
O co chodzi z Lily? Czy to jakaś jego dziewczyna, która zaginęła? A może ja coś przeoczyłam? :D. To całkiem możliwe z moją nieogarnięciem totalnym.
Leon, Leon, czemu tak kłamczysz? Ja to wiem, i ty to wiesz, że to nie z powodu alkoholu. Ty tego chciałeś, przyznaj się. No chyba, że obawiasz się konkurencji? Ale to prędzej Castillo..
Co to u licha za dziewuszysko? Olivie = problemy. Mhm, mówię wam. Miałam kiedyś koleżankę o tym imieniu i znajomość z nią nie skończyła się pomyślnie. Z całym szacunkiem do innych Oliwii, ale no takie są fakty.. Dobra, chyba się pogrążam i gubię xDD.
Holly-Lolly, Lily, a teraz Olivie. A to dopiero 10!
Ile Verdas miał tych kobiet wokół siebie? XD
Zaczynam się bać, o ilu jeszcze nie wiemy.
Do 11 ♥
Dużo weny :*
Hana
☆★☆
OdpowiedzUsuńWow. Szczerze, jak to czytałam to wystraszyłam się, że na końcu zobaczę takie "to ostatni rozdział" xD
UsuńAle jeszcze nein, prawda? ^^
Cześć Wikson ^^
Rozdział wyszedł świetny i nie mówię tego "tak sobie". Jest piękny naprawdę, ale rozumiem twoje narzekanie, bo jak wiesz mi się ostatnio często zdarza xD Ale kończę z tym xDD
Opisy - piękne *u* Skąd ty to bierzesz?
Spodziewałam się po Leonie jakiś większych wyznań, pocałowali się, no kurde >.<
Ale spokojnie, zmierzają w dobrą stronę ;D
Olivie? Pewnie jakiś czarny charakter hy hy 8)) Chociaż już samo zachowanie Leona na to wskazuje, nie ważne xDD
Przepraszam, że tak krótko, ale komentuję przed szkołą i muszę się zbierać za niedługo xD
Piszesz naprawdę świetnie, Wika, i masz ogromny, ogromny talent <3
Dużo weny życzę ;**
Buziaki xx
Nata ^^
Historia powoli dobiega końca ^-^
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWolne, więc nadrabiamy zaległości
OdpowiedzUsuńCudo
OdpowiedzUsuńMega! <3
OdpowiedzUsuńJeszcze tu wrócę ^^
Heej :)
OdpowiedzUsuńPewnie pomyślisz: ,,Odezwała się po takim czasie". Nie miałam internetu, nawet humoru nie miałam, o dziwo nie jest to związane z powrotem do szkoły, bo idzie się przyzwyczaić do codziennej rutyny, ale to raczej coś mi na psychikę siadło :)
Jednym słowem: Przepraszam.
Bardzo ładny szablon, kochanie. Jest taki ,,w moim stylu". Violett się spisała, a nagłówek jest zachwycający! Uwielbiam to zdjęcie Jorge/Leóna <<< od razu mi się przypomniała zdrada Violki/Tini na jachcie z tą małpą xDD
Olivie? Serio? To jakaś aluzja, że każda Olivie to zła osoba, bo chyba nie skumałam? xDD
Żartuję. Nawet pewnie nie miałaś takiego zamiaru wykorzystać to imię, ale bohaterka swoją drogą pewnie będzie należała do tych >>> BAD.
Lubię to? Kocham to! ♥
lepszym początkiem, kolor jej oczu był tak zatrącony, że uczucia mieszały mi się z błotem
Ładnie zbudowane zdanie, wiesz, że lubię twoje metafory i porównania, ale powiedz mi (napisz), co znaczy to: zatrącony? Chyba chodziło Ci o ,,zatracony"?
Genialny, boski, cudowny, w swoim stylu, unikatowy.
Jedyny. ♥
Czekam na następny,
Olivie x
Tak, chodziło tam o zatracony.
UsuńJa nawet bezbłędnie rozdziału nie umiem pisać xD
Cudeńko.. i ten niesamowity szablon <3
OdpowiedzUsuń