wtorek, 24 maja 2016

Rocznica bloga

(przeczytaj, to ważne)

Dzień dobry wszystkim! :)
Dziś 24 maja, niby zwykły dzień.
Jak co roku, prawda?
Ale nie dla mnie.
Dokładnie dziś mija 365 dni od pojawienia się mnie
na tym blogu.
Od uczenia się podstaw od doświadczonych blogerek,
przeżycia z wami kilkanaście wspaniałych chwil, 
które zawsze pozostaną w moim sercu.
Wiem  też, że to była dobrze podjęta decyzja,
dzielenie się z wami tym, co mam w swoim sercu,
pisanie swoich uczuć, tego co myślę,
przez różne one shoty czy opowiadania.
Poznanie tak dobrych ludzi, nowe znajomości z kimś,
kto tak samo jak ja kocha całą obsadę, 
i choć mieszka w innym województwie,
to jest prawie taki sam jak ja :)
Ci, którzy byli ze mną od początku
z pewnością widzieli, że pisanie jest moją pasją, 
wkładam w to mnóstwo pracy i wysiłku, a czasami
nawet zrywałam nocki ponieważ wiedziałam, że
bez pisania, śpiewu i tańca jestem nikim.
W żadnym stopniu.
To wszystko minęło zanim się obejrzałam,
 mogę was zapewnić, że nadal będę pisać,
 jeśli tylko ktoś zostanie na blogu, 
będziecie mnie w jakiś sposób motywować,
 a ja będę mieć pewność, że mam dla kogo pisać,
 a czytelnicy czytają to z zachętą.
Proszę każdego z osobna, aby po przeczytaniu posta
napisał coś, może to być zwykła literka czy kropka, przecinek.
Zależy mi na tym, bo chcę wiedzieć na czym stoję.,
I być stu procentowo pewna, że są jeszcze osoby,
którym zależy na tym abym tu została i dalej się rozwijała.
Na pewno, kiedy oceny zostaną wystawione zacznę dokańczać tą,
 jak i pisać nową historię, która ma swoje zakładki i 
dalsze pomysły.
Myślę, że zdobyliście lekturę na dzisiaj :)
Z okazji rocznicy w najbliższym czasie pojawi się ONE SHOT,
myślę, że zaskoczy was pozytywnie.
Dziękuje wam, że jesteście, bo bez was
nic by tutaj nie powstało :)
Rozdział 18 JUŻ WKRÓTCE.

Wiktoria.

























wtorek, 17 maja 2016

17: Naiwna

 

Z dedykacją dla Natalki


~Kiedy mój świat się zawala
Kiedy żadne światło, nie może przełamać ciemności.
Wtedy, ja, ja patrzę na ciebie.
Kiedy fale zalewają brzeg









Podczas, gdy mężczyzna przygotowuję kolację, nakrywam stół białym obrusem, czekając na gości dzisiejszego wieczoru. León zaprosił kilku znajomych z collegu do naszego domu, oznajmiając mi to godzinę temu.
 Po chwili zrozumiałam z jakiej okazji szukaliśmy idealnych kreacji. Lekko skrępowana kończę rozstawiać sztućce i udaję się do kuchni, królującego tam dziś przystojniaka. Nie miałam pojęcia, że mój León przez kilka lat pracował w znanej restauracji, w Meksyku, jego rodzinnym mieście.
 Był zastępcą szefa, lecz kiedy zmarł z niewiadomych przyczyn, rozwiązał się z umowy i wyjechał, aby uniknąć problemów.
Z przykrością wsłuchiwałam się w historię, którą mi opowiadał. Rodrigo, miesiąc po zamknięciu lokalu został brutalnie zabity, a jego ciało wrzucono do rzeki, aby pozbyć się dowodów. Z tego co zrozumiałam, był kimś bliskim dla chłopaka.
- Dlaczego się tak skrywasz?
- Przerwałeś mi poważne przemyślenia - oburzyłam się, z wyrzutem.
Zaśmiał się cicho i kontynuował gotowanie francuskich potraw.
Bardzo chciałam zapytać go o Olivię, lecz nadzwyczaj brakowało mi odwagi. Chłopak był wystarczająco zdenerwowany spotkaniem z nią, więc nie chciałam wszczynać niepotrzebnych sprzeczek.
Lecz nie zostawię tego tak po prostu. Kosztem wszystkiego dowiem się, kim i jaką cząstkę znaczyła w jego życiu. Powinnam wiedzieć o nim wszystko, ale to co wiem, to dopiero początek, właśnie takie są moje przeczucia.
Kocham go i to się nie zmieni, toteż musimy być szczerzy wobec siebie i mówić sobie każdą rzecz, bo bez tego żaden związek nie przetrwał. Już raz zdążyłam się przekonać jakim kosztem jest kłamstwo i jak bardzo boli powrót do przeszłości.
 León jest wspaniałym człowiekiem, pełnym burzliwych emocji, ale mądrym i bardzo dojrzałym mimo młodego wieku. Podjęłam pochopną decyzję w stronę zrobienia pierwszego kroku i była ona najlepszą, jaką zdążyłam podjąć w ostatnim czasie. Niespodziewałam się, że kilka miesięcy, kilkanaście spotkań może spowodować, że zakocham się w kimś do nieopamiętania i nie będę mogła wybić sobie tej osoby z głowy.
Przyjaciele, którzy za niecałe piętnaście minut mają zjawić się w naszym domu pojawiają się dość wcześnie. Poprawiam sukienkę i czekam, aż mężczyzna przedstawi mnie znajomej grupce. Ciemnooka blondynka, brunet o niebieskich oczach i dość dziwny okularnik w szarym garniturze witają się ze mną gestem dłoni, po czym przechodzą do jadalni. Czują się jak u siebie, czy to normalne?
- León, nie złość się, ale twoja narzeczona jest całkiem sexi - chłopak zakrztusza się sokiem.
Podbiegam zmartwiona do mojej miłości i oddycham z ulgą, kiedy dochodzi do siebie. Wracam na swoje miejsce, nerwowo spoglądając na osoby wokół mnie.
Nie znam żadnego z nich, lecz czuję się lekko osaczona postawą uśmiechniętego od ucha do ucha okularnika.
- Garett, nie pozwalaj sobie.
- Musiałem to powiedzieć, wybacz, piękna szatynko.
- Jestem blondynką - mam ochotę wybuchnąć śmiechem.
Osobnik, który siedzi naprzeciwko mnie jest daltonistą. Spozieram na Verdasa rozbawionego sytuacją.
- Naprawdę? - nie udaje mi się.
Zatykam usta i niczym zwariowana nastolatka popadam w atak.
Wszyscy z wyrzutem puszczają mi przelotne spojrzenia. Nawet León.
- Emm, czym się zajmujesz?
- Tak dokładnie to niczym. Póki co nie pracuję, ponieważ moi rodzice mają kancelarię adwokacką i wspierają mnie finansowo - odpowiadam.
Nigdy nie wspominałam o tym, że mój ojciec jest biznesmenem. Bo nie jest.
Razem z dziadkiem założyli kancelarię, która działa już od piętnastu lat.
- Wybacz, że się powtarzam, ale niezła z ciebie sztuka - Verdas wstaję od stołu.
Czuję, że ma ochotę na obicie twarzy swojemu znajomemu.
- Powiedziałem ci coś, jesteś głuchy? - wybucha.
Nie widziałam jeszcze groźnego Leóna.
- Nie unoś się tak, Violetta ci nie dała czy co? - tym razem i ja zrywam się z miejsca.
Boże, León, co to za przyjaciele?
- Wyjdź - cała trójka rusza w stronę drzwi frontowych.
Co za podły cham.
-  Przepraszam cię za niego.
- Nic się nie dzieje - zapewniam, przyciskając go do siebie.
- Choć do sypialni, obydwoje musimy się rozluźnić.
Po raz kolejny unikam rozmowy. Mężczyzna moich marzeń zaprasza mnie do łóżka, nie mogę odmówić mu tej przyjemności, musiałabym być bezduszną osobą.



















Opuszczając mury szpitala, zamykam oczy, rozkoszując się świeżym i przyjemnym powietrzem. León znienawidzi mnie za to co zrobiłam. Obwiniam chłopaka o kłamstwa, a sama nie zachowuję się lepiej. Obiecałam mu, że nigdy nie odwiedzę tej osoby, obiecałam.
Powstrzymuję chęć rozpłakania się i po prostu ruszam przed siebie. Ta kobieta jest okropna. Nie rozumiem pod jakim pretekstem udałam się do niej, chciałam porozmawiać, zobaczyć kim jest i co zrobiła, że własny syn nie chce o niej słyszeć.
Teraz już rozumiem dlaczego nie chciał o tym opowiadać, jak bardzo bolały go wszystkie wspomnienia, z tak wyrodnym człowiekiem jak ona,
  - Jesteś bardzo naiwna - słyszę ten sam głos, z którym spotkaliśmy się wczoraj,
Odwracam się w pośpiechu.
- Tak? Dlaczego?
- Myślisz, że znalazłaś księcia z bajki, a on nie powiedział połowy prawdy o sobie - mruczy pewnie. Wzdycham cicho, opanowując zdenerwowanie.
- Od początku chciałaś nas rozdzielić.
- Czyli już wiesz, że ma żonę? W ciąży? - świat przestaje istnieć, zamieram.









Od autorki:
Nie mam nic na usprawiedliwienie.
Poprawiam oceny.
17 w waszych rękach :)








czwartek, 21 kwietnia 2016

16: Jesteś dla mnie ważny

 

Z dedykacją dla for everyone


~Mam marzenie, które biję.
W tobie, w tobie.
Nie pozwoli ci zasnąć.
Ono słyszy, słyszy - "Siempre Brillaras"









Chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie. Żeby nasz związek był tak samo wytrwały, jak małżeństwo moich rodziców. Zero sprzeczek i niepotrzebnych kłótni. Nawet jeśli dochodziło do takich sytuacji zawsze próbowali rozwiązać konflikty, aby się pogodzić.
Jesteśmy razem już długi tydzień. Tydzień najlepszych dni w moim życiu, z mężczyzną, który za wszelką cenę starał się dopiec mi na każdym kroku. I kiedy wciąż powracam myślami do tamtych wydarzeń, śmiem stwierdzić, że dzięki niemu zerwałam kontakty z podłym oszustem.
 Chłopak się stara, bardzo stara. Prawi komplementy, za każdym razem wyznaję miłość, lecz czuję, że pod tym kryję się coś niespodziewanego. Że lada moment ktoś oznajmi mi, że León ma za sobą ogromne tajemnice, które zmienią całą rzeczywistość.
Od samego rana ogromny niepokój zaplata moją duszę. Z trudnością próbuję zrozumieć, co jest przyczyną moich dziwnych zachowań. Trzymając w ręku kubek mlecznej kawy, oparta o barierkę balkonu spoglądam na jasne niebo i na widoki, które pozwalają mi zapomnieć.
Zdaję sobie sprawę, że powinnam spróbować zasnąć, lecz to silniejsze ode mnie. Boję się, że znowu się zawiodę. Boję się, że to nie wypali i po raz kolejny spędzę miesiąc na wypłakiwaniu.
Minęło siedem dni i wiem też, że on naprawdę mnie kocha, i nie zdołałby mnie skrzywdzić. Może to wiąże się ze zbliżającym się w szybkim tempie okresie, nerwowość, która utkwiła we mnie i wydostanie się stamtąd jak najszybciej.
 Zamykam oczy, oddycham płytko i wyobrażam sobie, jak mój ukochany obejmuję mnie w pasie, szepcząc do ucha, że postara się mnie pocieszyć. Czuję umięśnione ręce na talii.
Odwracam się i napotykam blask szmaragdowych oczu świecących codziennym szczęściem, mimo tego, co zdążyły przeżyć. Opiera się o mnie całym swoim ciężarem, dzięki czemu czuję jak bardzo jest spięty i oszołomiony.
- Dlaczego nie śpisz, kochanie?
- Sama nie wiem. Chyba miesiączka jest coraz bliżej - zagryzam wargi, czując mrowienie na policzkach.
Uśmiecham się niewidocznie, choć wiem, że obsypana jestem rumieńcami. Przy nim mogę być kim tylko chcę, mogę być tylko i wyłącznie sobą, nie udawać.
- Oh, wiesz, nigdy nie miałem styczności z takimi rzeczami, ale widzę po tobie, że to nie jest za ciekawe - mam ochotę wybuchnąć śmiechem, kiedy spoglądam na jego minę.
Wyraża nic innego jak zlitowanie, lub bardziej przypomina współczucie.
- Jeśli i ty już nie śpisz, może wykorzystamy ten czas w jakiś sposób?
- Czytasz mi w myślach, maleńka - łapę jego dłoń i z wielką siłą ciągne w stronę sypialni.
Zegarek wybija godzinę czwartą czterdzieści. Po drodze rozpina moją koszulę, składającą się z niewielkiej długości i kilkunastu guziczków. Rzuca, a wręcz popycha mnie na łóżku i z wielką agresywnością ściska nadgarstki, umieszczając je nad głową. Całuję kąciki moich ust i zjeżdża niżej do szyi, stykając nasze klatki piersiowe ze sobą.
- Chcesz doprowadzić mnie do szału? - dyszę.
- Przecież mnie znasz.
Krzyczę, kiedy ściska moje piersi, zaciskając na nie swoje palce. Mrugam kilkakrotnie aby się upewnić, czy to aby na pewno nie jest sen. Boże, przystojny, młody mężczyzna właśnie chcę się ze mną kochać. Z Violettą Castillo.
Mam ochotę uderzyć się w policzek. Nie wyobrażam sobie jak mogłam myśleć, że on coś przede mną ukrywa i dlatego jest taki tajemniczy.
Jak tylko może, na każdym kroku pokazuję mi, że mu na mnie zależy a ja stwarzam beznadziejne historie. Nie spodziewałam się, że na świecie są takie ideały, seksowne ideały. Jego koszulka przylega do umięśnionego ciała i w ten sposób wygląda całkiem smakowicie.
Kiedy oboje rzucamy się na róg łóżka nasze płaskie oddechy nie mogą się wyrównać. Chyba jeszcze nie przeżyłam czegoś takiego. Kiedy zamierza wstać ze swojego miejsca przyciskam go do siebie. Nie pozwolę mu mnie zostawić, oj nie.
- Powtórka?
- Chętnie, ale na razie daj mi odpocząć, wykończyłeś mnie, mój skarbie - zalotnie się porusza.
- Wiesz, pan León jest stworzony do takich rzeczy - obydwoje wpadamy w wir śmiechu.
- Jasne, a teraz mnie przytul i zobacz, jak bardzo jesteś dla mnie ważny.
- Wedle usług - oznajmia i opatula mnie swoimi ramionami.











Minęło sporo czasu odkąd postanowiliśmy udać się na zakupy. Przemierzamy piąty sklep w poszukiwaniu sukienki o kolorze jasnego granatu, idealnie pasującej do garnituru mojego mężczyzny. Wnioskując po wyrazie nieskazitelnej twarzy Verdasa, z uśmiechem rozgląda się po każdym wieszaku czekając na idealną kreację. Mocniej splata nasze palce ze sobą, przystając przy oknie jednej z wystaw.
- Violu, spójrz - wzrokiem odnajduję długą i rozkloszowaną sukienkę.
Przecież ona kosztuję miliony, jej kolor dopełnia barwę moich oczu. Delikatny dekolt i czarne ozdoby w kształcie gwiazdek.
- Jest piękna, ale za droga.
- To nie problem. Zapłacę za nią - decyduję.
- Nie, wydasz wszystkie oszczędności.
- Kochanie, sprzedałem jeden z samochodów, nic się nie stanie - śmieje się głośno.
Wchodzę do luksusowego sklepu, wypełnionego po brzegi stosem ubrań. Sprzedawczyni wskazuję przymierzalnię i choć bardzo chcę zawrócić, ruszam.
- León, pomożesz mi? - krzyczę.
W szybkim tempie zjawia się obok mnie i pomaga mi z zasunięciem suwaka.
- Wiesz, że wolałbym to rozpiąć, ale znaj moją dobroć - obrzucam go spojrzeniem pełnym zirytowania.
 Właśnie tysiące rumieńców oblewa moje policzki, dzięki czemu wyglądam jak małe dziecko.
- Oh, będziesz miał okazję.
Spoglądam na cenę i przytrzymuję się pobliskiego blatu.
- Violetta, co jest? - pyta zmartwiony.
- Spójrz na cenę, to zbyt dużo.
- O to się nie martw, wszystko załatwię, a teraz poczekaj na mnie przed sklepem - wypełniam jego polecenie i udaję się we wskazane miejsce, aby zaczerpnąć świeżego powietrza.
Jamie nigdy nie kupował mi tak drogich rzeczy. Zazwyczaj to ja płaciłam za wszelkie zakupy, co czyniło go podłym, dlatego też, cała rodzina odradzała mi spotykania się z takim człowiekiem.
Odwracam się i napotykam znaną mi już czuprynę kręconych włosów. Kobieta z cwaniackim uśmiechem staję naprzeciwko mnie, z rękami założonymi na piersi.
- Czego chcesz? - syczę.
Nienawidzę jej cholernie fałszywego wyrazu twarzy, przesiąkniętym jadem.
- Czyżby zakupy, z miłością swojego życia? - prycham.
Co jej do tego z kim udaję się do pobliskiej galerii? León niejednokrotnie opowiadał mi o poczynaniach tej brązowookiej brunetki.
- Nie twoja sprawa.
- Violetta, wziąłem jeszcze.. - przerywa pół zdanie, spoglądając na towarzyszkę obok. - Olivia - warczy.
- We własnej osobie, Leonku - szepczę.
- Chodź stąd mała, nie trać czasu na takie osoby jak ona - mam ochotę dowiedzieć się, kim ona tak naprawdę jest dla mojego chłopaka.
Nie wypytuje o nic więcej i udaję się za zdenerwowanym dwudziesto-czterolatkiem. W ich znajomości musi kryć się coś głębszego.
To nie możliwe, że nienawidzi jej tylko i wyłącznie za to, że od kilku lat tworzą się między nimi spory. Moje poranne przypuszczenia muszą być jednoznaczne, serce nigdy się nie myli, Olivia jest kimś dobrze znanym, a ja muszę dowiedzieć się za wszelką cenę, co dla niego znaczyła.









OD AUT.
Halo, jest tu kto? xD

piątek, 1 kwietnia 2016

15: Ale nigdy nie przestanę cię kochać


Z dedykacją dla Hani! ♥


~Jeśli to miłość, nic więcej nie trzeba
nic, nic więcej.
Jeśli to miłość zapomnij o kalendarzu.
I nic, nic nad to.








Wszystko stanęło w miejscu. Alex w zapłakanym stanie kurczowo trzymał się nogawki Leóna i cicho pod nosem mruczał, że chcę już do swojego domu, chcę być przy mamusi. Stałam naprzeciwko sylwetki czekającego na reakcję mężczyzny, który krzyczał na małego, że jego zachowanie jest niewiarygodne i z pewnością niegrzeczne.
Nie wydusiłam z siebie słowa. Nadzwyczaj zabrakło mi odpowiednich zdań i refleksji do poruszanego przez niego tematu.
- León, nie wiem co powiedzieć.
On sam dawał mi do zrozumienia, że jemu jest o wiele trudniej.


Miłość to najzmienniejszy etap w życiu człowieka. Myślisz, że w wieku 16 lat zostałaś już szczęśliwą osobą, kiedy sześć lat później poznajesz kogoś, kto wywraca twój świat do góry nogami,
 I właśnie wtedy czujesz potęgę tej sytuacji - czujesz, że twój każdy ranek nigdy nie będzie taki bezłudny i samotny, że masz obok siebie kogoś, kto cię nie zawiedzie, a marzenia są jak najbardziej realistyczne, twoje chęci napełniają cię duchem i pasją.
Seans filmowy w moim mieszkaniu był bardzo dobrym pomysłem ze strony chłopaka. Jego zniewalający uśmiech potrafi ukoić każdą ranę.
 León nigdy nie wydawał się być romantykiem, lecz z czasem coraz częściej pokazywał swoją słabość, nienawidziłam go, by zdążyć pokochać. Rozmowa na temat jego wyznań miłości ciągnęła się w nieskończoność.
Spotkanie w parku nie było przypadkiem, a przeznaczeniem, choć zaledwie kilka tygodni temu myślałam, że Jamie to jedyna istota ludzka, która w jakiś sposób istnieje wyłącznie dla mnie i nic nie zmieni naszych relacji, nadzieja jest fałszywa.
- Violu, czy.. - uśmiechnęłam się szczerze, czując jak bardzo na mnie działa.
Pierwszy raz powiedział do mnie ze zdrobnieniem.
- Powiedziałeś Violu, to takie słodkie.
- To powiedzenie czy ja sam? - zaśmiał się.
- I jedno i drugie.
Oparłam głowę o ramię Leòna.
- Kim jest Alex? - wypaliłam.
Odwrócił się napięcie w moją stronę, spoglądając w oczy.
Lekko skrępowana uwolniłam się z uścisku, nie powinnam o to pytać, mężczyzna wyglądał na zdenerwowanego.
- Jest..- wstrzymał powietrze chowając twarz w dłonie. - To syn mojej zmarłej kuzynki. Detektyw, który nam pomagał to jego ojciec, ten malec wychowuję się bez matki. I w pewnym sensie go rozumiem, bo przeżywałem to samo.
Nigdy do końca nie wiedziałam jaka jest historia chłopaka, jedyne co powinnam i mogłam wiedzieć, to że jego rodzicielka została zabrana do szpitala dla psychicznych.
- Przepraszam, że zapytałam.
- Nic się nie dzieje, musisz wiedzieć wszystko o swoim przyszłym mężu - speszyłam się, ruszając do kuchni.
Usłyszałam jedynie rozbawiony ton Verdasa.
- Możesz się nie śmiać, pacanie?
- Twój pacanie - mruknął.
Tym razem to ja wybuchnęłam śmiechem, nie wierząc w potęge jego słów. Miłość zmienia postać rzeczy.
- Wiesz co? - spojrzał na mnie. - Jesteś głupi i szalony.
- Na twoim punkcie.
- Majaczysz, Leónie.
- Możliwe, ale nigdy nie przestanę cię kochać - przywarł wargami do moich ust, westchnęłam, obejmując go w pasie. Nie wiem czy ktokolwiek zdołałby dać mi taki warunek, jego obecność utrwala mnie w przekonaniu że ludzie zaczynają być inni, będąc zakochanymi.

On przeżył swoje życie inaczej, otworzył swoje serce specjalnie dla mnie, nie miał przede mną tajemnic, nie próbował mnie oszukać. Mimo początkowej nienawiści udowadniał, że znaczę dla niego dużo więcej.
 León jest wspaniałym człowiekiem, konkretnym i doświadczonym, wiedzącym czego chcę. León to nowy lepszy świat, León jest kimś, o kim marzyłoby setki innych ludzi, León jest moim mężczyzną.







Od autorki:
Jezu, ale mi wstyd, nawet nie wiem
jak sensownie sklekocić zdanie i zacząć tłumaczenia.
Zero odzywu ponad miesiąc i liczę się z tym, 
że połowa z was pewnie zdążyła odejść.
Miałam kilka zawirowań, choroby w tym miesiącu
były u mnie co tydzień.
Przepraszam za takie zawodzenie, ale obiecuję, że
więcej nie zrobię takich akcji.
Upragniony weekend po świętach, choć ja nadal
marzę żeby były jeszcze raz XD
Uhuhu, a co tu w rozdzialiku? Lajonetta ^^
Naprawdę sorka, ale ja nie umiem chyba pisać 
takich zakochanych chwil i bycia szczęśliwym,
rozdział wyszedł krótki, zdaję sobie sprawę,
ale grunt że wkońcu coś dodałam.
Nie wiem ile dam wam się nacieszyć.
Ale mogę zapewnić, że będzie jeszcze ciekawie, 
nowe opowiadanie będzie bardziej..przemyślane, tak to ujmę.
Kim jest Alex? Synem kuzynki Leóna :)

W takim razie do szestnastki i wybaczajcie, albo hejtujcie.
Wikusia.


















czwartek, 17 marca 2016

One Shot~Zawsze będziesz mi najbliższa, mimo przeciwności losu.



~Schwytaliśmy na próżno, zakuliśmy
nasze serca w kajdany.
Skoczyliśmy nigdy nie pytając dlaczego.
Całowaliśmy się, 
byłam zauroczona twoim zaklęciem.
Miłością, której nikt nie mógł zaprzeczyć.






Nasza przyjaźń nie opowiadała o losach zwykłej dwójki nastolatków. Bóg splątał nas ze sobą, wiedząc, że nie jesteśmy sobie obojętni. Ta sama data urodzenia, ten sam rocznik, te same marzenia. Swój wolny czas spędzaliśmy razem, mimo przeszkód, jego dziewczyna Stephie, moje studia i zajęcia, wszystko nie łączyło się w jedność.
Zdarzały się sytuacje w których był moim oparciem, towarzyszył mi kiedy potrzebowałam pomocy w zrozumieniu dojrzewania i rozśmieszał do łez, choć moje zachowanie nie było normalne. Piszczałam, krzycząc jak bardzo świat jest dziwny i chciałam o tym zapomnieć, wtedy szeptał do mnie, że nic nie dzieje się bez powodu dając mi nadzieję na lepsze coś.
Wspólne wycieczki i obozy szkolne sprawiały, że godzinami przesiadywaliśmy na łące pełnej kwiatów, oglądając zachód słońca i spadające gwiazdy, wymyślając nowe historie.
W moje osiemnaste urodziny nie umiałam być szczęśliwa, wiedząc, że razem ze swoją narzeczoną spędza namiętne chwile, zwiedzając Paryż, od początku kochali się do nieopamiętania, ja byłam wyłącznie przeszkodzą w ich związku, tworząc niepotrzebne kłótnie.
Nie chciałam tego, pragnęłam aby zawsze mógł cieszyć się, że ma przy sobie swojego anioła, a kiedy postanowiłam odciąć się od jego życia wrócił ze swojej podróży i podarował mi prezent.
Złoty naszyjnik, z równie pięknym napisem, dzięki któremu miałam jeszcze większe wątpliwości "te quiero, amiga".
Stephie nie należała do osób niezrozumiałych, cieszyła się że jej ukochany może mieć taką osobę jak ja, lubiłam ją, do czasu kiedy zarzuciła mi że przeze mnie powoli się od niego oddala. Chciałam wytłumaczyć jej, że nic takiego się nie dzieje, niestety, nie chciała mnie słuchać.
Z ogromnym bólem serca napisałam do niego list, tłumacząc, że jego szczęście jest dla mnie najważniejsze, a jeśli jestem głupią przeszkodą musimy to zakończyć.
Zaszyłam się w domu, dniami przesiadywałam przed telewizorem, oglądając nasze wspólne jeszcze zdjęcia. Wakacje, wyjścia na spacer, wstąpienia na gofry, wszystkie wspomnienia wracały.







Nigdy nie mów, że prostu odeszłam.
Zawsze będę cię pragnąć.
Nie mogę żyć w kłamstwie, uciekając od życia.
Zawsze będę cię pragnąć.



Pewnego dnia zawitał w progach mojego domu, Długi czas wachałam się czy po tak długim czasie powinnam z nim porozmawiać, ostatecznie zgodziłam się i stanęłam naprzeciwko sylwetki mojego Leóna. W dłoniach trzymał ogromne walizki, co oznaczało tylko jedno..odszedł od Stephie.
- Co ty tutaj robisz? - spojrzał mnie pełen pogardy i wszedł do środka. - Co ze Stephie?
- Stephie nie żyje - świat się pode mną zapadł.







Nigdy nie chciałam wszczynać wojny.
Chciałam tylko, żebyś mnie do siebie dopuścił.
I zamiast używać siły.
Powinnam była dać ci wygrać.


Pogrzeb narzeczonej załamanego mężczyzny odbył się zaraz po jego przyjeździe. Spędził w moim mieszkaniu dwa długie tygodnie i będąc gotowym sprzedał wspomnienia z przeszłości i wyjechał.
Matt pracował nad sekcją zwłok dwudziesto-czterolatki, dokładnie, w szczegółach wyjawił tajemnicę skrywającą przez całą ich rodzinę. - Mieli wypadek, dziewczyna została przygnieciona przez auto i nie dała rady się wydostać, wszystko wzniosło się w powietrze, stanęło w płomieniach.
Byłam pewna co do niego, tłumił w sobie korygowane uczucia, wyrzuty sumienia dręczyły go od nowa, spowodował wypadek, kłócąc się o mnie,








Wtargnęłam tu jak niszcząca kula.
Nigdy wcześniej nie byłam tak bardzo zakochana.
Chciałam jedynie zburzyć twoje mury,
Wszystko co kiedykolwiek zrobiłeś, to zniszczenie mnie.


Poszukiwania Leóna zajęły mnóstwo poświęcenia i pracy. Razem z Mattem przeszukiwaliśmy tysiące zajechanych brudem kamieniczek, ale on nie mógł pozwolić sobie na zrujnowanie swojego idealnego życia, tylko przez utratę Stephie, wiedziałam, że jego miłość była silniejsza.
Wyrzutkiem w tej grze zostałam ja i moja dusza, to nie było zwykłe zauroczenie, a silna więź. 
Ktoś powiedział mi, że nieodwzajemnianie nie jest uczuciem, a ja go kochałam, mocniej niż mogłam kochać. Meksyk był kolejnym krajem w którym mógł przebywać, jego rodzina na stałe zamieszkała w tamtym miejscu a on odwiedzał ich w każde święta. Apartament numer 13 mieścił się najwyżej, kilka pokoi i ogromna sypialnia, o nic więcej nie musiałam pytać.
- Violetta, nie, nie, odejdź stąd zanim zrobię coś głupiego..
- Przyszłam ci pomóc, pamiętasz co mi obiecałeś? - uśmiechnęłam się blado.
- Powiedziałem wyjdź, ona nie żyje przez ciebie, wypierdalaj - wrzasnął, zatrzaskując drzwi.
Nie minęła niespełna sekunda, kiedy zalałam się ogromnymi łzami, usiadłam na pobliskiej ławce, spędzając tam noc, spoglądając w szare niebo, pokryte niczym, co mogło dać by mi znak.









Wzniosłam cię wysoko na przestworza.
A ty stamtąd teraz nie wracasz.
Powoli się ode mnie odwracając, zostawiłeś mnie płonącą.
A teraz jesteśmy popiołem na ziemi.


Od feralnej nocy można odliczać tysiące straconych godzin. Prezent na moje urodziny schowałam pod łóżko, by mieć nadzieję, że kiedyś zdołam mu to wybaczyć. Nawet spotkania z terapeutami nie dawały jakichkolwiek efektów, chciałam zostać sama i zapomnieć o kimś takim jak León Verdas.
Lecz z każdą minutą było mi coraz trudniej, marzenia blakły, a moje serce odczuwało tęsknotę, dając mi do zrozumienia że starania pójdą na marne, a ja nie będę w stanie wyrzucić z siebie każdej chwili w jego towarzystwie. Wrócił do Buenos Aires, studiował muzykę, w tym samym czasie.
- Uświadomiłem sobie coś.
Ostatnie ochrypłe zdanie wydostało się z jego strun głosowym.
- Zawsze będziesz mi najbliższa, mimo przeciwności losu. Przepraszam za tamten wybuch, Stephie była moją nadzieją i..nie umiem sobie poradzić z jej odejściem.
- Dziękuje, nigdy tego nie zapomnę.
- Chcesz odejść? 
- Byłeś dla mnie wszystkim, ale to koniec i muszę powiedzieć ci żegnaj.

Nie czekałam na słowa otuchy i ogromne brawa za to, że jestem tchórzem, a on nie próbował walczyć i poddał się dla konieczności.
Dzieciom wydawałoby się, że ta piękna historia wzrusza do łez, kolory tęczy są tylko pozorami. Kłamstwo zabija przyjaźń, a prawda zabija miłość 







Od autorki.
 Pisałam to ze spontanicznością,
pomysł przyszedł nagle.
Opublikowałam z myślą, że wam się się spodoba, co się jeszcze okaże.
To wszystko co piękne skończyło się,
rozprysło jak bańka mydlana.
Może wasze oczy pozostają takie same,
ale ja..uroniłam łzy i jestem z tego dumna? Chyba tak.
Jaka była okazja tego? Sama nie wiem.
Ale chciałam to opublikować na 50 tysięcy i tak się stało.
Nigdy bym się nie spodziewała że wybiję taka liczba <3
Dzięki wam, jesteście moją inspiracją.
Dziękuję za wszystkie komentarze, miłe słowa i wyświetlenia.

Wczytajcie się dobrze w tą historię.
Kocham was! ^^

Wiktoria.




piątek, 11 marca 2016

14: "Kiedy patrzę na ciebie, czuję, że jestem gotowy"


Z dedykacją dla  Candice

~Widzę przebaczenie.
Widzę prawdę.
Kochasz mnie za to, kim jestem.
Tak jak gwiazdy trzymają się księżyca.








Słowa Leóna są dla mnie jak niepokojący ocean. Staram się uspokoić swoje myśli, pocierając dłonie ze zdenerwowania i przełykając ślinę tak głośno, że nawet on jest w stanie to usłyszeć. 
Kilka dni temu zapewniał mnie, że jestem najlepszą przyjaciółką, mimo, że nienawidzi mnie za wszystkie niedorzeczne chamskie słowa i rozmowy w parku. Kilka dni temu nie znaczyliśmy dla siebie tak wiele jak znaczymy dzisiaj. 
Naprawdę nie wiem co mogło to zmienić, co skłoniło Leóna do tak szczerych wyznań w moim kierunku, czy mówi to wyłącznie abym mu zaufała i pomogła w zemście na brunetce. Połączyła nas niezwykła i delikatna więź. 
Od początku wiedziałam, że nie uda mi się dotrzymać obietnicy, że nie będę mogła tak po prostu o nim zapomnieć i odejść gdzieś dalej od całej przeszłości i jego życia. Wiem, że León również nie potrafi postawić pierwszego kroku.
 Planowaliśmy wspólnie pierwszy plan, zdecydowaliśmy, że nigdy więcej nie zobaczymy się na oczy i spędzimy miło dnia w swoim towarzystwie. Instynktownie czuję, jak mężczyzna zamierza zabrać głos, lecz za każdym razem powstrzymuję się wzdychając. 
Spoglądam w szmaragdowe tęczówki, błyszczą codzienną chęcią do czegoś nowego, czegoś, czego nie przeżył. Wacha się, aby nie popełnić błędu, w żaden sposób nie urazić mnie jakimkolwiek słowem, troszczy się o mnie, bardziej niż Jami'e. 
- Zaskoczyłeś mnie, nie spodziewałam się - odzywam się po chwili. 
Odwraca się w moją stronę, dzięki czemu mam idealny wzgląd na jego bezemocjonalną twarz i pełne wątpliwości serce, skierowane wprost do mnie. Uśmiecham się niewidocznie, dodając mu większej otuchy, aby miał pewność, że to co powiedział nie pójdzie w zapomnienie.
- Musiałem...przy tobie jestem zawstydzony, przestań - syczy niewątpliwie. 
- Jesteś pewien, że to całkowita prawda?
Milczy, przerażając mnie swoim kontrowersyjnym zachowaniem. Otwiera wejściowe drzwi i gestem ręki rozkazuję stanąć naprzeciwko niego. 
Wykonuję polecenie, opierając się o umięśnioną sylwetkę Verdasa, napawając się chwilą, która w jednym momencie może zniknąć i zostawić szary, niewidzialny ślad. 
- Chcę żebyś wyszła, potrzebuję czasu.
- Czasu? Cholera, León, najpierw wyznajesz mi uczucia a teraz mnie wyrzucasz?
- Nic nie rozumiesz, nic nie wiesz, więc proszę, pozwól mi to przemyśleć - mruczy. 
Ze skrzyżowanymi rękami i zaciśniętą szczęką opuszczam jego mieszkanie. 










*

Francesca zawzięcie opowiada o szczęśliwych dwóch tygodniach spędzonych ze swoim przyszłym mężem. Od czasu do czasu ukazuję swój pierścionek zaręczynowy, którego blask jest tak samo mocny jak dusza mojego opętanego Leóna. 
Moczę łyżeczkę w gorącym napoju i ze smutkiem mieszam ją kilkukrotnie, aby zakryć niewyrafinowany żal i tęsknotę. Moja droga do szczęścia skomplikowanie zamknęła kraty do innego, lepszego świata, w którym mogłabym spędzić resztę swojego życia. 
Kropelki deszczu obijają się o szklane okno i wypełniają całe pomieszczenie, wprowadzając klijentów w totalne osłupienie. Do kawiarenki śpiesznie wpadają nowi ludzie, aby skryć się przed niespodziewaną zalewą i ogrzać swoje ciało. 
Wśród nich, w skórzanej, czarnej kurtce dostrzegam młodego chłopczyka, trzęsącego się z zimna i ocierającego zapłakane policzki. Wstaję od stołu i podchodzę do zmarzniętego dziecka, okrywając je swoim swetrem. 
- Jak się tutaj znalazłeś?
Chłopczyk zaciska powieki i otwiera oczy, koloru zielonego, zupełnie podobnego do "zagubionego", splątającego z wydarzeniami sprzed lat Leóna. Powstrzymuję łzy, powstrzymuję wściekłość.
- Alex, tutaj jesteś - moja dusza ma ochotę krzyczeć.
Ciało Leona drży w geście zimna i łapiąc mnie za rękę, odwraca w swoją stronę.
- Poczekaj- warczy. - Dzwoniłem do ciebie, dużo razy.
- Ale ja nie miałam ochoty odbierać.
- Mówiłem ci, że to nie było łatwe - prycham. 
- I tak nic konkretnego nie wymyśliłeś? - pytam szybko.
- Wiesz, co wymyśliłem? "Że kiedy patrzę na ciebie, czuję, że jestem gotowy", tylko dlatego, że cię kocham.










Od autorki:
I BUM ;C
Czternastka...już jest.
Nie wiem jak wyszedł,
to już ocenicie wy ^^
Rozdział jest krótki,
co ostatnio często mi się zdarza,
ale mam nadzieję że się podoba ;*
Fran zaręczona.
kim jest Alex, kim jest dla Leona?
Jaką tajemnicę skrywa?
Kocham was i dziękuję za komentarze,
wszystkie, nawet kropkę ♥
Leonetta coraz bliżej..bliżej.
Liczę na was z motywacją, miśki pyśki XD
Rozdziały mam już w pełni zaplanowane,
wszystkie mają już tytuły i szczerze mówiąc,
jak nigdy, jestem zadowolona,
 że mam na nie tyle pomysłów.
Chcę, żeby zakończenie, albo nawet
to co piszę teraz miało jakikolwiek sens
i żebyście wy czytali to z przyjemnością.
Postaram się je trochę przedłużyć 

Wiktoria...












sobota, 5 marca 2016

13: "Na zawsze w moim sercu"


~Miłość wisi w powietrzu.
Zbliż się do mnie.
Stawiasz na to, co czuję





Sytuacja stała się bardziej skomplikowana, niż się spodziewałem. Minęło zaledwie dwa dni od wybuchnięcia z propozycją o zniszczenie blond suki, lecz po kilku godzinach zdałem sobie sprawę, że Violetta nie była emocjonalnie przygotowana na tego typu wydarzenia.
Dziewczyna nie wiedziała kompletnie nic o mojej zaginionej żonie, i o tym, że kochałem ją tak bardzo, jak byłem w stanie kochać. 265 dni zanikających uczuć, 265 dni czekania. Lily zniknęła z pomocą kogoś, kto nienawadził jej za to kim była, za to, że nasze małżeństwo było tak emocjonalnie związane.
 Nie znałem identycznie uwielbiających się osób, znaliśmy się od niepamiętnych czasów, wspieraliśmy nawzajem, pomagaliśmy, kiedy była taka potrzeba, za wszelką cenę dążyliśmy do celu.
Kruczo-czarne pasmy włosów wystające spod zamoczonego płaszcza wprowadzają mnie w okrutny stan zdenerwowania i rozpaczy. Rodzima siostrzyczka miłości mojego życia rzuca mi przelotne spojrzenia pełne pogardy i z niewidocznym chytrym uśmiechem wypisanym na twarzy zbliża się do mojej sylwetki, będąc coraz bliżej.
Nienawidziłem jej całej, nienawidziłem jej dziwnych i niewyjaśnionych zachowań, traktowania mnie jak śmiecia tylko dlatego, że wychowywałem się w patologicznej rodzinie, z puszczalską matką i zapracowanym ojcem.
To ona była rozpieszczona przez rodziców, dostawała co tylko chciała i wyśmiewała innych, słabszych nie dających sobie rady w świecie. Godzinami pocieszałem jej cierpiąca od nadmiaru emocji i burzliwego życia dojrzalszą siostrę.
Mimo tego, że kobieta była starsza o trzy lata zawsze czuła się gorzej, znosiła jej zachcianki i wysłuchiwała kazań rodziców na temat tego, jaka powinna być prawdziwa i uczciwa córka.
Lily dała sobie świetnie radę, miała mnie i swoją przyjaciółkę, obydwoje zapewnialiśmy jej radość i szczęście. Człowiek, który posunąłby się do jej krzywdy trafiłby w ciężkim stanie do szpitala, nie pozwalałem na żadne wyzwiska lub chamskie odzywki, nasza dwójka doskonale wiedziała co robić w takich sytuacjach, dopełnialiśmy się, idealnie.
- Czego chcesz? - oschły ton wydostaję się z moich strun głosowych.
Przekręcam oczami, czekając, na fałszywy ruch z jej strony i głośny krzyk uliczny.
Wiedziałem, na jakiej podstawie zacznie swoją grę. Wiedziałem, że wmówi każdemu o tym, jakim podłym dupkiem jestem i nie pozwoli mi poznać kogoś bliżej.
Najbardziej obawiałem się konfrontacji z Castillo, zdążyła ją poznać. Znała mój czuły punkt i chciała zaatakować i podejść mnie w innym stylu. Nie mogłem jej ufać, nigdy.
- Porozmawiać. O twojej "nowej ukochanej". Pamiętaj, że nadal jesteś w związku, obiecałeś jej, że nigdy tego nie zdradzisz - suka.
Tylko to słowo jest w stanie określić, jak bardzo denerwuję mnie wtrącająca się we wszystko niezrównoważona kobieta.
- Nie powinnaś interesować się takimi rzeczami, zajmij się sobą.
- Powinnam, bo jestem jej rodziną - milczę.
- I teraz dopiero sobie to uświadomiłaś? Po tym co przeszła, ona i ja? - śmieję się donośnie.
Rozbawiony ton unosi się wysoko echem i dudni w moich uszach.
- Z tobą nie da się rozmawiać - ruszam jak najdalej.







*
- León, jeśli zgodzę się na twój warunek, powiesz mi prawdę?
Violetta od kilku minut nieustannie wpatruję się w jeden punkt i popija gorącą czekoladę, okrywając się satynowym kocem. Odważyła się stanąć w drzwiach mojego domu, postawić pierwszy krok i wprost odpowiedzieć jaką decyzję podjęła. 
Waham się, czy aby na pewno nie zrażę do siebie, jeśli wyjaśnię jej na czym polega ten popieprzony plan. Zapytałem, będąc pewnym, że nie dowie się jak ważną rolę odgrywała w moim świecie brunetka, Sekrety kiedyś i tak wyjdą na jaw, nie będę mógł długo ukrywać przed dwudziestoczterolatką, że sakramentalne rok towarzyszy mi od roku. 
Że miałem partnerkę, którą darzyłem mocnym uczuciem, że ta miłość powoli zaczęła się ulatniać, choć jej imię na zawsze pozostanie w moim sercu. 
- Chciałbym, ale...nie mogę. Obiecuję ci, że z czasem dowiesz się każdej rzeczy, nawet tej utajnionej - szepczę unikatowo, wypalając na wskroś jej delikatne ruchy. 
Gdyby nie ona, nie potrafiłbym żyć tym, czym żyję teraz. Dawna zemsta na Holly była tylko ulotną chwilą, zabawną grą, z której oboje braliśmy korzyści, mogliśmy patrzeć na jej piekielnie czerwone policzki, kłótnie, dzięki którym każdy napotkany pieszy mógł uważać ją za wariatkę.
- Jaka jest twoja ostateczna decyzja?
- Dobrze wiesz, że..nie mogłabym ci "nie pomóc" - idealnie podkreśla ostatnie sylaby. - Szczerze mówiąc nadal cię nienawidzę, jednak z czasem ta nienawiść jest coraz mniejsza - oznajmia. 
Wybuchamy śmiechem w tym samym czasie i obrzucamy siebie jedynie łagodzącym spojrzeniem.
- O co w tym chodzi? Jak chcesz pozbyć się Holly?
- Violetta - spoglądam w jej oczy, kiedy ona robi zupełnie to samo. - Chcę, żebyś wiedziała, że mimo tego bardzo cię lubię. I...zaczynasz mi się podobać.







Od autorki;
Nie wiem po co dodaję,
 skoro nikt na to ani nie czeka,
ani nie czyta xDD
Za dużo metafor, o czym wiem.
Dziwne dialogi, o czym też wiem.
I beznadziejny rozdział, o czym też wiem ^^
I'm sorry za błędy, ok? ;d


W. xoxo



















Theme by Violett