~Schwytaliśmy na próżno, zakuliśmy
nasze serca w kajdany.
Skoczyliśmy nigdy nie pytając dlaczego.
Całowaliśmy się,
byłam zauroczona twoim zaklęciem.
Miłością, której nikt nie mógł zaprzeczyć.
Nasza przyjaźń nie opowiadała o losach zwykłej dwójki nastolatków. Bóg splątał nas ze sobą, wiedząc, że nie jesteśmy sobie obojętni. Ta sama data urodzenia, ten sam rocznik, te same marzenia. Swój wolny czas spędzaliśmy razem, mimo przeszkód, jego dziewczyna Stephie, moje studia i zajęcia, wszystko nie łączyło się w jedność.
Zdarzały się sytuacje w których był moim oparciem, towarzyszył mi kiedy potrzebowałam pomocy w zrozumieniu dojrzewania i rozśmieszał do łez, choć moje zachowanie nie było normalne. Piszczałam, krzycząc jak bardzo świat jest dziwny i chciałam o tym zapomnieć, wtedy szeptał do mnie, że nic nie dzieje się bez powodu dając mi nadzieję na lepsze coś.
Wspólne wycieczki i obozy szkolne sprawiały, że godzinami przesiadywaliśmy na łące pełnej kwiatów, oglądając zachód słońca i spadające gwiazdy, wymyślając nowe historie.
W moje osiemnaste urodziny nie umiałam być szczęśliwa, wiedząc, że razem ze swoją narzeczoną spędza namiętne chwile, zwiedzając Paryż, od początku kochali się do nieopamiętania, ja byłam wyłącznie przeszkodzą w ich związku, tworząc niepotrzebne kłótnie.
Nie chciałam tego, pragnęłam aby zawsze mógł cieszyć się, że ma przy sobie swojego anioła, a kiedy postanowiłam odciąć się od jego życia wrócił ze swojej podróży i podarował mi prezent.
Złoty naszyjnik, z równie pięknym napisem, dzięki któremu miałam jeszcze większe wątpliwości "te quiero, amiga".
Stephie nie należała do osób niezrozumiałych, cieszyła się że jej ukochany może mieć taką osobę jak ja, lubiłam ją, do czasu kiedy zarzuciła mi że przeze mnie powoli się od niego oddala. Chciałam wytłumaczyć jej, że nic takiego się nie dzieje, niestety, nie chciała mnie słuchać.
Z ogromnym bólem serca napisałam do niego list, tłumacząc, że jego szczęście jest dla mnie najważniejsze, a jeśli jestem głupią przeszkodą musimy to zakończyć.
Zaszyłam się w domu, dniami przesiadywałam przed telewizorem, oglądając nasze wspólne jeszcze zdjęcia. Wakacje, wyjścia na spacer, wstąpienia na gofry, wszystkie wspomnienia wracały.
Nigdy nie mów, że prostu odeszłam.
Zawsze będę cię pragnąć.
Nie mogę żyć w kłamstwie, uciekając od życia.
Zawsze będę cię pragnąć.
Zawsze będę cię pragnąć.
Nie mogę żyć w kłamstwie, uciekając od życia.
Zawsze będę cię pragnąć.
Pewnego dnia zawitał w progach mojego domu, Długi czas wachałam się czy po tak długim czasie powinnam z nim porozmawiać, ostatecznie zgodziłam się i stanęłam naprzeciwko sylwetki mojego Leóna. W dłoniach trzymał ogromne walizki, co oznaczało tylko jedno..odszedł od Stephie.
- Co ty tutaj robisz? - spojrzał mnie pełen pogardy i wszedł do środka. - Co ze Stephie?
- Stephie nie żyje - świat się pode mną zapadł.
Od autorki.
- Co ty tutaj robisz? - spojrzał mnie pełen pogardy i wszedł do środka. - Co ze Stephie?
- Stephie nie żyje - świat się pode mną zapadł.
Nigdy nie chciałam wszczynać wojny.
Chciałam tylko, żebyś mnie do siebie dopuścił.
I zamiast używać siły.
Powinnam była dać ci wygrać.
Pogrzeb narzeczonej załamanego mężczyzny odbył się zaraz po jego przyjeździe. Spędził w moim mieszkaniu dwa długie tygodnie i będąc gotowym sprzedał wspomnienia z przeszłości i wyjechał.
Matt pracował nad sekcją zwłok dwudziesto-czterolatki, dokładnie, w szczegółach wyjawił tajemnicę skrywającą przez całą ich rodzinę. - Mieli wypadek, dziewczyna została przygnieciona przez auto i nie dała rady się wydostać, wszystko wzniosło się w powietrze, stanęło w płomieniach.
Byłam pewna co do niego, tłumił w sobie korygowane uczucia, wyrzuty sumienia dręczyły go od nowa, spowodował wypadek, kłócąc się o mnie,
Wtargnęłam tu jak niszcząca kula.
Nigdy wcześniej nie byłam tak bardzo zakochana.
Chciałam jedynie zburzyć twoje mury,
Wszystko co kiedykolwiek zrobiłeś, to zniszczenie mnie.
Poszukiwania Leóna zajęły mnóstwo poświęcenia i pracy. Razem z Mattem przeszukiwaliśmy tysiące zajechanych brudem kamieniczek, ale on nie mógł pozwolić sobie na zrujnowanie swojego idealnego życia, tylko przez utratę Stephie, wiedziałam, że jego miłość była silniejsza.
Wyrzutkiem w tej grze zostałam ja i moja dusza, to nie było zwykłe zauroczenie, a silna więź.
Ktoś powiedział mi, że nieodwzajemnianie nie jest uczuciem, a ja go kochałam, mocniej niż mogłam kochać. Meksyk był kolejnym krajem w którym mógł przebywać, jego rodzina na stałe zamieszkała w tamtym miejscu a on odwiedzał ich w każde święta. Apartament numer 13 mieścił się najwyżej, kilka pokoi i ogromna sypialnia, o nic więcej nie musiałam pytać.
- Violetta, nie, nie, odejdź stąd zanim zrobię coś głupiego..
- Przyszłam ci pomóc, pamiętasz co mi obiecałeś? - uśmiechnęłam się blado.
- Powiedziałem wyjdź, ona nie żyje przez ciebie, wypierdalaj - wrzasnął, zatrzaskując drzwi.
Nie minęła niespełna sekunda, kiedy zalałam się ogromnymi łzami, usiadłam na pobliskiej ławce, spędzając tam noc, spoglądając w szare niebo, pokryte niczym, co mogło dać by mi znak.
Wzniosłam cię wysoko na przestworza.
A ty stamtąd teraz nie wracasz.
Powoli się ode mnie odwracając, zostawiłeś mnie płonącą.
A teraz jesteśmy popiołem na ziemi.
Od feralnej nocy można odliczać tysiące straconych godzin. Prezent na moje urodziny schowałam pod łóżko, by mieć nadzieję, że kiedyś zdołam mu to wybaczyć. Nawet spotkania z terapeutami nie dawały jakichkolwiek efektów, chciałam zostać sama i zapomnieć o kimś takim jak León Verdas.
Lecz z każdą minutą było mi coraz trudniej, marzenia blakły, a moje serce odczuwało tęsknotę, dając mi do zrozumienia że starania pójdą na marne, a ja nie będę w stanie wyrzucić z siebie każdej chwili w jego towarzystwie. Wrócił do Buenos Aires, studiował muzykę, w tym samym czasie.
- Uświadomiłem sobie coś.
Ostatnie ochrypłe zdanie wydostało się z jego strun głosowym.
- Zawsze będziesz mi najbliższa, mimo przeciwności losu. Przepraszam za tamten wybuch, Stephie była moją nadzieją i..nie umiem sobie poradzić z jej odejściem.
- Dziękuje, nigdy tego nie zapomnę.
- Chcesz odejść?
Ostatnie ochrypłe zdanie wydostało się z jego strun głosowym.
- Zawsze będziesz mi najbliższa, mimo przeciwności losu. Przepraszam za tamten wybuch, Stephie była moją nadzieją i..nie umiem sobie poradzić z jej odejściem.
- Dziękuje, nigdy tego nie zapomnę.
- Chcesz odejść?
- Byłeś dla mnie wszystkim, ale to koniec i muszę powiedzieć ci żegnaj.
Nie czekałam na słowa otuchy i ogromne brawa za to, że jestem tchórzem, a on nie próbował walczyć i poddał się dla konieczności.
Dzieciom wydawałoby się, że ta piękna historia wzrusza do łez, kolory tęczy są tylko pozorami. Kłamstwo zabija przyjaźń, a prawda zabija miłość
Nie czekałam na słowa otuchy i ogromne brawa za to, że jestem tchórzem, a on nie próbował walczyć i poddał się dla konieczności.
Dzieciom wydawałoby się, że ta piękna historia wzrusza do łez, kolory tęczy są tylko pozorami. Kłamstwo zabija przyjaźń, a prawda zabija miłość
Od autorki.
Pisałam to ze spontanicznością,
pomysł przyszedł nagle.
Opublikowałam z myślą, że wam się się spodoba, co się jeszcze okaże.
pomysł przyszedł nagle.
Opublikowałam z myślą, że wam się się spodoba, co się jeszcze okaże.
To wszystko co piękne skończyło się,
rozprysło jak bańka mydlana.
Może wasze oczy pozostają takie same,
ale ja..uroniłam łzy i jestem z tego dumna? Chyba tak.
Jaka była okazja tego? Sama nie wiem.
Ale chciałam to opublikować na 50 tysięcy i tak się stało.
Nigdy bym się nie spodziewała że wybiję taka liczba <3
Dzięki wam, jesteście moją inspiracją.
Dziękuję za wszystkie komentarze, miłe słowa i wyświetlenia.
Wczytajcie się dobrze w tą historię.
Kocham was! ^^
Wiktoria.