wtorek, 24 maja 2016

Rocznica bloga

(przeczytaj, to ważne)

Dzień dobry wszystkim! :)
Dziś 24 maja, niby zwykły dzień.
Jak co roku, prawda?
Ale nie dla mnie.
Dokładnie dziś mija 365 dni od pojawienia się mnie
na tym blogu.
Od uczenia się podstaw od doświadczonych blogerek,
przeżycia z wami kilkanaście wspaniałych chwil, 
które zawsze pozostaną w moim sercu.
Wiem  też, że to była dobrze podjęta decyzja,
dzielenie się z wami tym, co mam w swoim sercu,
pisanie swoich uczuć, tego co myślę,
przez różne one shoty czy opowiadania.
Poznanie tak dobrych ludzi, nowe znajomości z kimś,
kto tak samo jak ja kocha całą obsadę, 
i choć mieszka w innym województwie,
to jest prawie taki sam jak ja :)
Ci, którzy byli ze mną od początku
z pewnością widzieli, że pisanie jest moją pasją, 
wkładam w to mnóstwo pracy i wysiłku, a czasami
nawet zrywałam nocki ponieważ wiedziałam, że
bez pisania, śpiewu i tańca jestem nikim.
W żadnym stopniu.
To wszystko minęło zanim się obejrzałam,
 mogę was zapewnić, że nadal będę pisać,
 jeśli tylko ktoś zostanie na blogu, 
będziecie mnie w jakiś sposób motywować,
 a ja będę mieć pewność, że mam dla kogo pisać,
 a czytelnicy czytają to z zachętą.
Proszę każdego z osobna, aby po przeczytaniu posta
napisał coś, może to być zwykła literka czy kropka, przecinek.
Zależy mi na tym, bo chcę wiedzieć na czym stoję.,
I być stu procentowo pewna, że są jeszcze osoby,
którym zależy na tym abym tu została i dalej się rozwijała.
Na pewno, kiedy oceny zostaną wystawione zacznę dokańczać tą,
 jak i pisać nową historię, która ma swoje zakładki i 
dalsze pomysły.
Myślę, że zdobyliście lekturę na dzisiaj :)
Z okazji rocznicy w najbliższym czasie pojawi się ONE SHOT,
myślę, że zaskoczy was pozytywnie.
Dziękuje wam, że jesteście, bo bez was
nic by tutaj nie powstało :)
Rozdział 18 JUŻ WKRÓTCE.

Wiktoria.

























wtorek, 17 maja 2016

17: Naiwna

 

Z dedykacją dla Natalki


~Kiedy mój świat się zawala
Kiedy żadne światło, nie może przełamać ciemności.
Wtedy, ja, ja patrzę na ciebie.
Kiedy fale zalewają brzeg









Podczas, gdy mężczyzna przygotowuję kolację, nakrywam stół białym obrusem, czekając na gości dzisiejszego wieczoru. León zaprosił kilku znajomych z collegu do naszego domu, oznajmiając mi to godzinę temu.
 Po chwili zrozumiałam z jakiej okazji szukaliśmy idealnych kreacji. Lekko skrępowana kończę rozstawiać sztućce i udaję się do kuchni, królującego tam dziś przystojniaka. Nie miałam pojęcia, że mój León przez kilka lat pracował w znanej restauracji, w Meksyku, jego rodzinnym mieście.
 Był zastępcą szefa, lecz kiedy zmarł z niewiadomych przyczyn, rozwiązał się z umowy i wyjechał, aby uniknąć problemów.
Z przykrością wsłuchiwałam się w historię, którą mi opowiadał. Rodrigo, miesiąc po zamknięciu lokalu został brutalnie zabity, a jego ciało wrzucono do rzeki, aby pozbyć się dowodów. Z tego co zrozumiałam, był kimś bliskim dla chłopaka.
- Dlaczego się tak skrywasz?
- Przerwałeś mi poważne przemyślenia - oburzyłam się, z wyrzutem.
Zaśmiał się cicho i kontynuował gotowanie francuskich potraw.
Bardzo chciałam zapytać go o Olivię, lecz nadzwyczaj brakowało mi odwagi. Chłopak był wystarczająco zdenerwowany spotkaniem z nią, więc nie chciałam wszczynać niepotrzebnych sprzeczek.
Lecz nie zostawię tego tak po prostu. Kosztem wszystkiego dowiem się, kim i jaką cząstkę znaczyła w jego życiu. Powinnam wiedzieć o nim wszystko, ale to co wiem, to dopiero początek, właśnie takie są moje przeczucia.
Kocham go i to się nie zmieni, toteż musimy być szczerzy wobec siebie i mówić sobie każdą rzecz, bo bez tego żaden związek nie przetrwał. Już raz zdążyłam się przekonać jakim kosztem jest kłamstwo i jak bardzo boli powrót do przeszłości.
 León jest wspaniałym człowiekiem, pełnym burzliwych emocji, ale mądrym i bardzo dojrzałym mimo młodego wieku. Podjęłam pochopną decyzję w stronę zrobienia pierwszego kroku i była ona najlepszą, jaką zdążyłam podjąć w ostatnim czasie. Niespodziewałam się, że kilka miesięcy, kilkanaście spotkań może spowodować, że zakocham się w kimś do nieopamiętania i nie będę mogła wybić sobie tej osoby z głowy.
Przyjaciele, którzy za niecałe piętnaście minut mają zjawić się w naszym domu pojawiają się dość wcześnie. Poprawiam sukienkę i czekam, aż mężczyzna przedstawi mnie znajomej grupce. Ciemnooka blondynka, brunet o niebieskich oczach i dość dziwny okularnik w szarym garniturze witają się ze mną gestem dłoni, po czym przechodzą do jadalni. Czują się jak u siebie, czy to normalne?
- León, nie złość się, ale twoja narzeczona jest całkiem sexi - chłopak zakrztusza się sokiem.
Podbiegam zmartwiona do mojej miłości i oddycham z ulgą, kiedy dochodzi do siebie. Wracam na swoje miejsce, nerwowo spoglądając na osoby wokół mnie.
Nie znam żadnego z nich, lecz czuję się lekko osaczona postawą uśmiechniętego od ucha do ucha okularnika.
- Garett, nie pozwalaj sobie.
- Musiałem to powiedzieć, wybacz, piękna szatynko.
- Jestem blondynką - mam ochotę wybuchnąć śmiechem.
Osobnik, który siedzi naprzeciwko mnie jest daltonistą. Spozieram na Verdasa rozbawionego sytuacją.
- Naprawdę? - nie udaje mi się.
Zatykam usta i niczym zwariowana nastolatka popadam w atak.
Wszyscy z wyrzutem puszczają mi przelotne spojrzenia. Nawet León.
- Emm, czym się zajmujesz?
- Tak dokładnie to niczym. Póki co nie pracuję, ponieważ moi rodzice mają kancelarię adwokacką i wspierają mnie finansowo - odpowiadam.
Nigdy nie wspominałam o tym, że mój ojciec jest biznesmenem. Bo nie jest.
Razem z dziadkiem założyli kancelarię, która działa już od piętnastu lat.
- Wybacz, że się powtarzam, ale niezła z ciebie sztuka - Verdas wstaję od stołu.
Czuję, że ma ochotę na obicie twarzy swojemu znajomemu.
- Powiedziałem ci coś, jesteś głuchy? - wybucha.
Nie widziałam jeszcze groźnego Leóna.
- Nie unoś się tak, Violetta ci nie dała czy co? - tym razem i ja zrywam się z miejsca.
Boże, León, co to za przyjaciele?
- Wyjdź - cała trójka rusza w stronę drzwi frontowych.
Co za podły cham.
-  Przepraszam cię za niego.
- Nic się nie dzieje - zapewniam, przyciskając go do siebie.
- Choć do sypialni, obydwoje musimy się rozluźnić.
Po raz kolejny unikam rozmowy. Mężczyzna moich marzeń zaprasza mnie do łóżka, nie mogę odmówić mu tej przyjemności, musiałabym być bezduszną osobą.



















Opuszczając mury szpitala, zamykam oczy, rozkoszując się świeżym i przyjemnym powietrzem. León znienawidzi mnie za to co zrobiłam. Obwiniam chłopaka o kłamstwa, a sama nie zachowuję się lepiej. Obiecałam mu, że nigdy nie odwiedzę tej osoby, obiecałam.
Powstrzymuję chęć rozpłakania się i po prostu ruszam przed siebie. Ta kobieta jest okropna. Nie rozumiem pod jakim pretekstem udałam się do niej, chciałam porozmawiać, zobaczyć kim jest i co zrobiła, że własny syn nie chce o niej słyszeć.
Teraz już rozumiem dlaczego nie chciał o tym opowiadać, jak bardzo bolały go wszystkie wspomnienia, z tak wyrodnym człowiekiem jak ona,
  - Jesteś bardzo naiwna - słyszę ten sam głos, z którym spotkaliśmy się wczoraj,
Odwracam się w pośpiechu.
- Tak? Dlaczego?
- Myślisz, że znalazłaś księcia z bajki, a on nie powiedział połowy prawdy o sobie - mruczy pewnie. Wzdycham cicho, opanowując zdenerwowanie.
- Od początku chciałaś nas rozdzielić.
- Czyli już wiesz, że ma żonę? W ciąży? - świat przestaje istnieć, zamieram.









Od autorki:
Nie mam nic na usprawiedliwienie.
Poprawiam oceny.
17 w waszych rękach :)








Theme by Violett