Z dedykacją dla for everyone
Minęło sporo czasu odkąd postanowiliśmy udać się na zakupy. Przemierzamy piąty sklep w poszukiwaniu sukienki o kolorze jasnego granatu, idealnie pasującej do garnituru mojego mężczyzny. Wnioskując po wyrazie nieskazitelnej twarzy Verdasa, z uśmiechem rozgląda się po każdym wieszaku czekając na idealną kreację. Mocniej splata nasze palce ze sobą, przystając przy oknie jednej z wystaw.
- Violu, spójrz - wzrokiem odnajduję długą i rozkloszowaną sukienkę.
Przecież ona kosztuję miliony, jej kolor dopełnia barwę moich oczu. Delikatny dekolt i czarne ozdoby w kształcie gwiazdek.
- Jest piękna, ale za droga.
- To nie problem. Zapłacę za nią - decyduję.
- Nie, wydasz wszystkie oszczędności.
- Kochanie, sprzedałem jeden z samochodów, nic się nie stanie - śmieje się głośno.
Wchodzę do luksusowego sklepu, wypełnionego po brzegi stosem ubrań. Sprzedawczyni wskazuję przymierzalnię i choć bardzo chcę zawrócić, ruszam.
- León, pomożesz mi? - krzyczę.
W szybkim tempie zjawia się obok mnie i pomaga mi z zasunięciem suwaka.
- Wiesz, że wolałbym to rozpiąć, ale znaj moją dobroć - obrzucam go spojrzeniem pełnym zirytowania.
Właśnie tysiące rumieńców oblewa moje policzki, dzięki czemu wyglądam jak małe dziecko.
- Oh, będziesz miał okazję.
Spoglądam na cenę i przytrzymuję się pobliskiego blatu.
- Violetta, co jest? - pyta zmartwiony.
- Spójrz na cenę, to zbyt dużo.
- O to się nie martw, wszystko załatwię, a teraz poczekaj na mnie przed sklepem - wypełniam jego polecenie i udaję się we wskazane miejsce, aby zaczerpnąć świeżego powietrza.
Jamie nigdy nie kupował mi tak drogich rzeczy. Zazwyczaj to ja płaciłam za wszelkie zakupy, co czyniło go podłym, dlatego też, cała rodzina odradzała mi spotykania się z takim człowiekiem.
Odwracam się i napotykam znaną mi już czuprynę kręconych włosów. Kobieta z cwaniackim uśmiechem staję naprzeciwko mnie, z rękami założonymi na piersi.
- Czego chcesz? - syczę.
Nienawidzę jej cholernie fałszywego wyrazu twarzy, przesiąkniętym jadem.
- Czyżby zakupy, z miłością swojego życia? - prycham.
Co jej do tego z kim udaję się do pobliskiej galerii? León niejednokrotnie opowiadał mi o poczynaniach tej brązowookiej brunetki.
- Nie twoja sprawa.
- Violetta, wziąłem jeszcze.. - przerywa pół zdanie, spoglądając na towarzyszkę obok. - Olivia - warczy.
- We własnej osobie, Leonku - szepczę.
- Chodź stąd mała, nie trać czasu na takie osoby jak ona - mam ochotę dowiedzieć się, kim ona tak naprawdę jest dla mojego chłopaka.
Nie wypytuje o nic więcej i udaję się za zdenerwowanym dwudziesto-czterolatkiem. W ich znajomości musi kryć się coś głębszego.
To nie możliwe, że nienawidzi jej tylko i wyłącznie za to, że od kilku lat tworzą się między nimi spory. Moje poranne przypuszczenia muszą być jednoznaczne, serce nigdy się nie myli, Olivia jest kimś dobrze znanym, a ja muszę dowiedzieć się za wszelką cenę, co dla niego znaczyła.
~Mam marzenie, które biję.
W tobie, w tobie.
Nie pozwoli ci zasnąć.
Ono słyszy, słyszy - "Siempre Brillaras"
Chciałabym, żeby ta chwila trwała wiecznie. Żeby nasz związek był tak samo wytrwały, jak małżeństwo moich rodziców. Zero sprzeczek i niepotrzebnych kłótni. Nawet jeśli dochodziło do takich sytuacji zawsze próbowali rozwiązać konflikty, aby się pogodzić.
Jesteśmy razem już długi tydzień. Tydzień najlepszych dni w moim życiu, z mężczyzną, który za wszelką cenę starał się dopiec mi na każdym kroku. I kiedy wciąż powracam myślami do tamtych wydarzeń, śmiem stwierdzić, że dzięki niemu zerwałam kontakty z podłym oszustem.
Chłopak się stara, bardzo stara. Prawi komplementy, za każdym razem wyznaję miłość, lecz czuję, że pod tym kryję się coś niespodziewanego. Że lada moment ktoś oznajmi mi, że León ma za sobą ogromne tajemnice, które zmienią całą rzeczywistość.
Od samego rana ogromny niepokój zaplata moją duszę. Z trudnością próbuję zrozumieć, co jest przyczyną moich dziwnych zachowań. Trzymając w ręku kubek mlecznej kawy, oparta o barierkę balkonu spoglądam na jasne niebo i na widoki, które pozwalają mi zapomnieć.
Zdaję sobie sprawę, że powinnam spróbować zasnąć, lecz to silniejsze ode mnie. Boję się, że znowu się zawiodę. Boję się, że to nie wypali i po raz kolejny spędzę miesiąc na wypłakiwaniu.
Minęło siedem dni i wiem też, że on naprawdę mnie kocha, i nie zdołałby mnie skrzywdzić. Może to wiąże się ze zbliżającym się w szybkim tempie okresie, nerwowość, która utkwiła we mnie i wydostanie się stamtąd jak najszybciej.
Zamykam oczy, oddycham płytko i wyobrażam sobie, jak mój ukochany obejmuję mnie w pasie, szepcząc do ucha, że postara się mnie pocieszyć. Czuję umięśnione ręce na talii.
Odwracam się i napotykam blask szmaragdowych oczu świecących codziennym szczęściem, mimo tego, co zdążyły przeżyć. Opiera się o mnie całym swoim ciężarem, dzięki czemu czuję jak bardzo jest spięty i oszołomiony.
- Dlaczego nie śpisz, kochanie?
- Sama nie wiem. Chyba miesiączka jest coraz bliżej - zagryzam wargi, czując mrowienie na policzkach.
Uśmiecham się niewidocznie, choć wiem, że obsypana jestem rumieńcami. Przy nim mogę być kim tylko chcę, mogę być tylko i wyłącznie sobą, nie udawać.
- Oh, wiesz, nigdy nie miałem styczności z takimi rzeczami, ale widzę po tobie, że to nie jest za ciekawe - mam ochotę wybuchnąć śmiechem, kiedy spoglądam na jego minę.
Wyraża nic innego jak zlitowanie, lub bardziej przypomina współczucie.
- Jeśli i ty już nie śpisz, może wykorzystamy ten czas w jakiś sposób?
- Czytasz mi w myślach, maleńka - łapę jego dłoń i z wielką siłą ciągne w stronę sypialni.
Zegarek wybija godzinę czwartą czterdzieści. Po drodze rozpina moją koszulę, składającą się z niewielkiej długości i kilkunastu guziczków. Rzuca, a wręcz popycha mnie na łóżku i z wielką agresywnością ściska nadgarstki, umieszczając je nad głową. Całuję kąciki moich ust i zjeżdża niżej do szyi, stykając nasze klatki piersiowe ze sobą.
- Chcesz doprowadzić mnie do szału? - dyszę.
- Przecież mnie znasz.
Krzyczę, kiedy ściska moje piersi, zaciskając na nie swoje palce. Mrugam kilkakrotnie aby się upewnić, czy to aby na pewno nie jest sen. Boże, przystojny, młody mężczyzna właśnie chcę się ze mną kochać. Z Violettą Castillo.
Mam ochotę uderzyć się w policzek. Nie wyobrażam sobie jak mogłam myśleć, że on coś przede mną ukrywa i dlatego jest taki tajemniczy.
Jak tylko może, na każdym kroku pokazuję mi, że mu na mnie zależy a ja stwarzam beznadziejne historie. Nie spodziewałam się, że na świecie są takie ideały, seksowne ideały. Jego koszulka przylega do umięśnionego ciała i w ten sposób wygląda całkiem smakowicie.
Kiedy oboje rzucamy się na róg łóżka nasze płaskie oddechy nie mogą się wyrównać. Chyba jeszcze nie przeżyłam czegoś takiego. Kiedy zamierza wstać ze swojego miejsca przyciskam go do siebie. Nie pozwolę mu mnie zostawić, oj nie.
- Powtórka?
- Chętnie, ale na razie daj mi odpocząć, wykończyłeś mnie, mój skarbie - zalotnie się porusza.
- Wiesz, pan León jest stworzony do takich rzeczy - obydwoje wpadamy w wir śmiechu.
- Jasne, a teraz mnie przytul i zobacz, jak bardzo jesteś dla mnie ważny.
- Wedle usług - oznajmia i opatula mnie swoimi ramionami.
Jesteśmy razem już długi tydzień. Tydzień najlepszych dni w moim życiu, z mężczyzną, który za wszelką cenę starał się dopiec mi na każdym kroku. I kiedy wciąż powracam myślami do tamtych wydarzeń, śmiem stwierdzić, że dzięki niemu zerwałam kontakty z podłym oszustem.
Chłopak się stara, bardzo stara. Prawi komplementy, za każdym razem wyznaję miłość, lecz czuję, że pod tym kryję się coś niespodziewanego. Że lada moment ktoś oznajmi mi, że León ma za sobą ogromne tajemnice, które zmienią całą rzeczywistość.
Od samego rana ogromny niepokój zaplata moją duszę. Z trudnością próbuję zrozumieć, co jest przyczyną moich dziwnych zachowań. Trzymając w ręku kubek mlecznej kawy, oparta o barierkę balkonu spoglądam na jasne niebo i na widoki, które pozwalają mi zapomnieć.
Zdaję sobie sprawę, że powinnam spróbować zasnąć, lecz to silniejsze ode mnie. Boję się, że znowu się zawiodę. Boję się, że to nie wypali i po raz kolejny spędzę miesiąc na wypłakiwaniu.
Minęło siedem dni i wiem też, że on naprawdę mnie kocha, i nie zdołałby mnie skrzywdzić. Może to wiąże się ze zbliżającym się w szybkim tempie okresie, nerwowość, która utkwiła we mnie i wydostanie się stamtąd jak najszybciej.
Zamykam oczy, oddycham płytko i wyobrażam sobie, jak mój ukochany obejmuję mnie w pasie, szepcząc do ucha, że postara się mnie pocieszyć. Czuję umięśnione ręce na talii.
Odwracam się i napotykam blask szmaragdowych oczu świecących codziennym szczęściem, mimo tego, co zdążyły przeżyć. Opiera się o mnie całym swoim ciężarem, dzięki czemu czuję jak bardzo jest spięty i oszołomiony.
- Dlaczego nie śpisz, kochanie?
- Sama nie wiem. Chyba miesiączka jest coraz bliżej - zagryzam wargi, czując mrowienie na policzkach.
Uśmiecham się niewidocznie, choć wiem, że obsypana jestem rumieńcami. Przy nim mogę być kim tylko chcę, mogę być tylko i wyłącznie sobą, nie udawać.
- Oh, wiesz, nigdy nie miałem styczności z takimi rzeczami, ale widzę po tobie, że to nie jest za ciekawe - mam ochotę wybuchnąć śmiechem, kiedy spoglądam na jego minę.
Wyraża nic innego jak zlitowanie, lub bardziej przypomina współczucie.
- Jeśli i ty już nie śpisz, może wykorzystamy ten czas w jakiś sposób?
- Czytasz mi w myślach, maleńka - łapę jego dłoń i z wielką siłą ciągne w stronę sypialni.
Zegarek wybija godzinę czwartą czterdzieści. Po drodze rozpina moją koszulę, składającą się z niewielkiej długości i kilkunastu guziczków. Rzuca, a wręcz popycha mnie na łóżku i z wielką agresywnością ściska nadgarstki, umieszczając je nad głową. Całuję kąciki moich ust i zjeżdża niżej do szyi, stykając nasze klatki piersiowe ze sobą.
- Chcesz doprowadzić mnie do szału? - dyszę.
- Przecież mnie znasz.
Krzyczę, kiedy ściska moje piersi, zaciskając na nie swoje palce. Mrugam kilkakrotnie aby się upewnić, czy to aby na pewno nie jest sen. Boże, przystojny, młody mężczyzna właśnie chcę się ze mną kochać. Z Violettą Castillo.
Mam ochotę uderzyć się w policzek. Nie wyobrażam sobie jak mogłam myśleć, że on coś przede mną ukrywa i dlatego jest taki tajemniczy.
Jak tylko może, na każdym kroku pokazuję mi, że mu na mnie zależy a ja stwarzam beznadziejne historie. Nie spodziewałam się, że na świecie są takie ideały, seksowne ideały. Jego koszulka przylega do umięśnionego ciała i w ten sposób wygląda całkiem smakowicie.
Kiedy oboje rzucamy się na róg łóżka nasze płaskie oddechy nie mogą się wyrównać. Chyba jeszcze nie przeżyłam czegoś takiego. Kiedy zamierza wstać ze swojego miejsca przyciskam go do siebie. Nie pozwolę mu mnie zostawić, oj nie.
- Powtórka?
- Chętnie, ale na razie daj mi odpocząć, wykończyłeś mnie, mój skarbie - zalotnie się porusza.
- Wiesz, pan León jest stworzony do takich rzeczy - obydwoje wpadamy w wir śmiechu.
- Jasne, a teraz mnie przytul i zobacz, jak bardzo jesteś dla mnie ważny.
- Wedle usług - oznajmia i opatula mnie swoimi ramionami.
Minęło sporo czasu odkąd postanowiliśmy udać się na zakupy. Przemierzamy piąty sklep w poszukiwaniu sukienki o kolorze jasnego granatu, idealnie pasującej do garnituru mojego mężczyzny. Wnioskując po wyrazie nieskazitelnej twarzy Verdasa, z uśmiechem rozgląda się po każdym wieszaku czekając na idealną kreację. Mocniej splata nasze palce ze sobą, przystając przy oknie jednej z wystaw.
- Violu, spójrz - wzrokiem odnajduję długą i rozkloszowaną sukienkę.
Przecież ona kosztuję miliony, jej kolor dopełnia barwę moich oczu. Delikatny dekolt i czarne ozdoby w kształcie gwiazdek.
- Jest piękna, ale za droga.
- To nie problem. Zapłacę za nią - decyduję.
- Nie, wydasz wszystkie oszczędności.
- Kochanie, sprzedałem jeden z samochodów, nic się nie stanie - śmieje się głośno.
Wchodzę do luksusowego sklepu, wypełnionego po brzegi stosem ubrań. Sprzedawczyni wskazuję przymierzalnię i choć bardzo chcę zawrócić, ruszam.
- León, pomożesz mi? - krzyczę.
W szybkim tempie zjawia się obok mnie i pomaga mi z zasunięciem suwaka.
- Wiesz, że wolałbym to rozpiąć, ale znaj moją dobroć - obrzucam go spojrzeniem pełnym zirytowania.
Właśnie tysiące rumieńców oblewa moje policzki, dzięki czemu wyglądam jak małe dziecko.
- Oh, będziesz miał okazję.
Spoglądam na cenę i przytrzymuję się pobliskiego blatu.
- Violetta, co jest? - pyta zmartwiony.
- Spójrz na cenę, to zbyt dużo.
- O to się nie martw, wszystko załatwię, a teraz poczekaj na mnie przed sklepem - wypełniam jego polecenie i udaję się we wskazane miejsce, aby zaczerpnąć świeżego powietrza.
Jamie nigdy nie kupował mi tak drogich rzeczy. Zazwyczaj to ja płaciłam za wszelkie zakupy, co czyniło go podłym, dlatego też, cała rodzina odradzała mi spotykania się z takim człowiekiem.
Odwracam się i napotykam znaną mi już czuprynę kręconych włosów. Kobieta z cwaniackim uśmiechem staję naprzeciwko mnie, z rękami założonymi na piersi.
- Czego chcesz? - syczę.
Nienawidzę jej cholernie fałszywego wyrazu twarzy, przesiąkniętym jadem.
- Czyżby zakupy, z miłością swojego życia? - prycham.
Co jej do tego z kim udaję się do pobliskiej galerii? León niejednokrotnie opowiadał mi o poczynaniach tej brązowookiej brunetki.
- Nie twoja sprawa.
- Violetta, wziąłem jeszcze.. - przerywa pół zdanie, spoglądając na towarzyszkę obok. - Olivia - warczy.
- We własnej osobie, Leonku - szepczę.
- Chodź stąd mała, nie trać czasu na takie osoby jak ona - mam ochotę dowiedzieć się, kim ona tak naprawdę jest dla mojego chłopaka.
Nie wypytuje o nic więcej i udaję się za zdenerwowanym dwudziesto-czterolatkiem. W ich znajomości musi kryć się coś głębszego.
To nie możliwe, że nienawidzi jej tylko i wyłącznie za to, że od kilku lat tworzą się między nimi spory. Moje poranne przypuszczenia muszą być jednoznaczne, serce nigdy się nie myli, Olivia jest kimś dobrze znanym, a ja muszę dowiedzieć się za wszelką cenę, co dla niego znaczyła.
OD AUT.
Halo, jest tu kto? xD